Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jakub Jamróg to jeden z pierwszych żużlowców, którzy porozumieli się z Zdunek Wybrzeżem Gdańsk w sprawie umowy na kolejny sezon. 29-latek spędzi tym samym drugi rok w trójmiejskiej ekipie. Jak sam przyznaje, ma on jeszcze w Gdańsku sporo do zrobienia.

 

– To nie była trudna decyzja. Jeszcze przed play-offami wstępnie się dogadaliśmy, ale czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Czuję się zobligowany, żeby trochę naprawić to, co nie wyszło w tym roku i żeby spróbować zaatakować PGE Ekstraligę w kolejnym sezonie. Co prawda pojawiały się propozycje z innych klubów, ale z żadnym nie dochodziłem nawet do kwestii finansowych. Szybko się dogadaliśmy, ale na to pracowało się przez cały rok. Wszystko było w porządku, czuję się tu bardzo dobrze, więc nie pozostało mi nic innego, jak podziękować za zaufanie i pozostać w klubie na kolejny sezon – mówi Jamróg dla klubowych mediów.

Nie bez znaczenia był dla zawodnika również wybór szkoleniowca na kolejne rozgrywki. Na stanowisku pozostanie Eryk Jóźwiak, który w tym sezonie debiutował w roli menedżera.

– Cenię sobie współpracę z nim i jego pozostanie w drużynie miało duży wpływ na to, że tak szybko dogadałem się w kwestii mojej umowy. Nerwowe ruchy i poszukiwanie kogoś nowego byłoby niewskazane. Rok temu zaszło tu sporo zmian i nie było pewności, że wszystko zagra od samego początku – tłumaczy tarnowianin.

Pierwszy sezon w Wybrzeżu nie potoczył się do końca po myśli zawodnika. Przed początkiem zmagań w eWinner 1. Lidze głośno mówiło się o awansie do PGE Ekstraligi. Tymczasem gdańszczanie ledwo zakwalifikowali się do fazy play-off i zakończyli zmagania już na półfinałach.

– Myślę, że pozycja w tabeli po rundzie zasadniczej o czymś świadczy. Oba półfinały wyszły podobnie. Drużyny z pierwszego i drugiego miejsca znalazły się w finale. Nic nie dzieje się bez powodu. Cóż, życie rozstrzygnęło to sprawiedliwie. Patrząc z perspektywy całego sezonu, niestety to był nasz sufit. Osobiście mam sporo przemyśleń – komentuje 30-latek.

Jamróg powoli może już budować bazę sprzętową na kolejne rozgrywki. Zawodnika czekają zmiany, bo w kolejnym sezonie będzie chciał ograniczyć liczbę tunerów, z którymi współpracuje.

– Nie oszczędzam na sprzęcie. Zdarzają się przypadki, że motocykle z poprzedniego sezonu są na tyle świeże, że mogą po mi służyć i w kolejnym roku. Tym razem jednak będę musiał je wymienić, gdyż za mną intensywny sezon. Dużo jeździłem, a poza tym, w moim odczuciu miałem zbyt wielu tunerów, co mogło rzutować na moje wyniki. Miałem silniki z paru źródeł, a teraz będę chciał się skupić na jednym. Ostatnio zostało mi parę silników z Ekstraligi i szkoda mi było je wyrzucać czy oddawać. W każdym dostrzegałem jakiś potencjał i trochę się w tym zagubiłem – wyjaśnia żużlowiec.

W kolejnym sezonie walka o awans do PGE Ekstraligi może być dla gdańszczan jeszcze trudniejsza. Ekipy pierwszoligowe sukcesywnie się wzmacniają, a w rozgrywkach pojawi się także bardzo poważny gracz – Stelmet Falubaz Zielona Góra.

Poziom na pewno się nie obniży. Falubaz będzie miał niesamowite ciśnienie na szybki powrót do elity, ale nie jest powiedziane, że będą dominatorem w stylu Apatora Toruń sprzed roku. Możemy o czymś takim zapomnieć. Teraz poziom strasznie się wyrównał. Falubaz będzie bardzo mocny, nie ma co się oszukiwać, natomiast uważam, że każdy jest w stanie nawiązać z nimi równorzędną walkę – podsumował Jamróg.