Żużel. Jaki był poprzedni pobyt Sajfutdinowa w Toruniu? Walka z byłym klubem, Mistrzostwo Europy i szybkie rozstanie

Emil Sajfutdinow. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przenosiny Emila Sajfutdinowa z Leszna do Torunia to bez wątpienia hit tegorocznej giełdy transferowej. 32-latek stwierdził, że potrzebuje nowych wyzwań i po serii sukcesów z Bykami postanowił zmienić otoczenie. Sezon 2022 nie będzie jednak pierwszym dla Rosjanina w barwach Aniołów. Jego poprzednią przygodę ze startami w drużynie z Grodu Kopernika można uznać za bardzo udaną.

 

Walka z byłym klubem i rezygnacja z Grand Prix

Początki nie były łatwe. Sajfutdinow przed dołączeniem do Unibaxu Toruń musiał przejść przez prawdziwą wojnę z klubem z Częstochowy. To właśnie po sezonie 2013 kibice czarnego sportu byli świadkami słynnej już żużlowej telenoweli. Zawodnik, ze względu na zaległości finansowe klubu, nie chciał już dalej ścigać się przy Olsztyńskiej i zdecydował się na podpisanie porozumienia, które opóźniało spłatę zadłużenia, ale jednocześnie dawało mu możliwość wypożyczenia do innego klubu za symboliczną złotówkę.

Wydawać by się mogło, że sprawa na tym się zakończy, ale po konferencji potwierdzającej przenosiny Rosjanina do Torunia, do gry wkroczył częstochowski klub. Częstochowianie nie dość, że zwlekali z wypłaceniem zaległych pieniędzy zawodnikowi, to jeszcze opóźniali sprawę wypożyczenia. Sfrustrowany żużlowiec skierował nawet pismo częstochowskiego magistratu, w którym podał kwoty, które jest mu winien klub. W odpowiedzi ekipa spod Jasnej Góry nałożyła na zawodnika karę dyscyplinarną za m.in. ujawnienie tajemnicy handlowej czy też niestawienie się na dwóch meczach ligowych.

Oczywiście nie był to ostatni wątek w całej sprawie. Trybunał PZM uznał, że kara dla zawodnika jest stosowna, ale zmniejszył ją o połowę. Później częstochowianie dołożyli do sprawy kolejny wątek, zastrzegając, że zawodnik może zostać wypożyczony, ale jeśli wystartuje w bezpośrednim starciu obu drużyn, to torunianie zapłacą potężną karę 400 tysięcy złotych. Do sprawy ponownie wkroczył Trybunał PZM i uznał ostatecznie, że Rosjanin jest wolnym zawodnikiem. To, że Sajfutdinow będzie mógł ścigać się dla Unibaksu stało się pewne na niecały miesiąc przed startem rozgrywek.

Walka z byłym klubem, pozostałe problemy oraz brak możliwości łączenia startów w Grand Prix i Mistrzostwach Europy sprawiły, że Rosjanin postanowił wycofać się z walki o tytuł najlepszego zawodnika na świecie. Jego głównym celem była więc dobra postawa w PGE Ekstralidze i zdobycie tytułu europejskiego czempiona.

Trudny początek sezonu

Torunianie przystępowali do sezonu z drużyną pełną gwiazd. W składzie Unibaxu poza Sajfutdinowem ścigali się Tomasz Gollob, Darcy Ward, Chris Holder, Adrian Miedziński, Paweł Przedpełski i Oskar Fajfer. Gigantycznym utrudnieniem były jednak ujemne punkty, które torunianie otrzymali za nieprzystąpienie do finału w sezonie 2013. Anioły rozpoczynały rozgrywki z wynikiem -8. Jeśli zatem Unibax chciał awansować do play-offów, to musiał być niemal bezbłędny przez całą rundę zasadniczą.

Początek rozgrywek nie był najłatwiejszy dla Sajfutdinowa. Już w pierwszym meczu sezonu doznał on urazu. W 12. wyścigu starcia torunian z gdańszczanami upadł na tor i obił sobie bark. Pomimo 7 punktów z bonusem, żużlowiec z Saławatu nie mógł zaliczyć meczu z Wybrzeżem do udanych. Nie dość, że doznał kontuzji, to jeszcze jego drużyna przegrała 46:44. Z uwagi na wspomniany wypadek, w kolejnym meczu za Sajfutdinowa stosowane było zastępstwo zawodnika. Torunianie łatwo poradzili sobie jednak ze Spartą Wrocław i wygrali 60:30.

Drugą wpadkę Unibax zaliczył już w trzeciej kolejce. Tym razem zespół czterokrotnych mistrzów Polski udał się na mecz do Zielonej Góry. Sajfutdinow odjechał jeden z gorszych meczów w historii swoich startów w PGE Ekstralidze, bo zdobył zaledwie dwa oczka. Torunianie wywalczyli razem tylko 37 punktów i awans do play-offów powoli stawał się wyzwaniem z kategorii mission impossible.

Następnie jednak Anioły zaliczyły świetną serię czterech zwycięstw i na półmetku rundy zasadniczej miały na swoim koncie 5 wygranych i 2 porażki. W gronie pokonanych ekip torunianie pozostawili kolejno Unię Tarnów, Stal Gorzów, Włókniarz Częstochowa i Unię Leszno. Rosjanin tylko w starciu w Częstochowie nie zanotował dwucyfrówki. W rywalizacji z gorzowianami i tarnowianami był natomiast najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie.

Serię wygranych Unibaxu przerwali leszczynianie na początku rundy rewanżowej. Torunianie zdołali przywieźć tylko punkt bonusowy, a Sajfutdinow był właściwie jedynym zawodnikiem, który nie zawiódł kibiców. W spotkaniu przywiózł on aż 13 oczek z bonusem. Trzeci zawodnik świata był bardzo blisko kompletu także w rewanżowym starciu z częstochowianami. Wtedy jednak częściej przyjeżdżał za kolegami z drużyny i zanotował wynik 11+3.

Pożegnanie z play-offami

Bardzo ważne mecze 10. i 11. kolejki zadecydowały o tym, że gwiazdorski zespół Unibaxu nie znajdzie się w play-offach. W wyjazdowych starciach ze Stalą i z tarnowską Unią torunianie wywalczyli tylko jeden punkt do tabeli, a Sajfutdinow zdobył 8 oczek ze Stalowcami i 9+2 z Jaskółkami.

W ostatnich trzech pojedynkach w sezonie 2014 torunianie stracili tylko punkt bonusowy z zielonogórzanami, ale do czwartej w tabeli Unii Leszno i tak zabrakło im czterech oczek. Kara nałożona na Unibax przed sezonem okazała się zbyt dużą przeszkodą do pokonania. Bohater dzisiejszego tekstu zaliczył natomiast znakomitą końcówkę ligowego sezonu. W meczu z Falubazem wywalczył czysty komplet 15 punktów, a następnie w stolicy Dolnego Śląska zdobył 13 oczek. W ostatnim meczu sezonu po trzech perfekcyjnych biegach w wykonaniu Sajfutdinowa, trener zastępował go młodzieżowcami (Unibax i tak wygrał 74:16).

Tak świetna końcówka sezonu dała Rosjaninowi czwarte miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców całej ligi. Lepiej od Sajfutdinowa punktowali jedynie Greg Hancock, Krzysztof Kasprzak i Martin Vaculik. Wynik 2,279 żużlowiec z Saławatu był w stanie poprawić tylko dwukrotnie (w sezonach 2019 i 2020).

Mistrz Europy

To, jak doskonale ścigał się Sajfutdinow w drugiej części sezonu potwierdziły też jego występy w Mistrzostwach Europy. W cyklu składającym się z czterech rund Rosjanin spisał się nieco gorzej tylko podczas pierwszej rundy w Gustrow, w której zdobył 11 oczek i zajął piąte miejsce.

W każdej z kolejnych imprez zawodnik meldował się w finale. W Togliatti lepszy od niego okazał się tylko Nicki Pedersen, a w Holsted to Sajfutdinow mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Podczas ostatnich zawodów w… Częstochowie jechał niemal bezbłędnie, ale upadł w finale. W końcowej klasyfikacji uzbierał 54 punkty i był to wynik o sześć oczek lepszy od Petera Kildemanda.

Szybkie rozstanie, tryumfy z Bykami i… nowe wyzwania

Niedługo po rozgrywkach okazało się, że pierwsza przygoda Sajfutdinowa z Aniołami zakończy się na jednym sezonie. Zawodnik zdecydował się wybrać ofertę Fogo Unii Leszno. Jak się później okazało, ten ruch był strzałem w dziesiątkę. Rosjanin był jednym z architektów budowy wielkiej potęgi leszczyńskich Byków. Wraz z ekipą ze stadionu im. Alfreda Smoczyka aż pięciokrotnie zdobywał tytuł Drużynowych Mistrzostw Polski. W siedmiu sezonach spędzonych w Lesznie pięć razy był on najlepszym żużlowcem w całej drużynie, a raz – w 2020 roku – mógł się cieszyć z miana najlepszego żużlowca całych rozgrywek.

Emil Sajfutdinow fot. Paweł Prochowski

Teraz przyszedł czas na drugą część wspólnej historii Rosjanina i drużyny z Torunia. Śmiało można napisać, że Sajfutdinow znów znalazł się w gwiazdorskiej ekipie, bo trudno inaczej nazywać drużynę, która ma w składzie też takich zawodników jak Patryk Dudek, Robert Lambert, Jack Holder czy Paweł Przedpełski. Żużlowiec sam przyznawał, że potrzebował zmiany, aby dążyć do kolejnych sukcesów. Kto wie, skoro pierwszy pobyt w Toruniu zbiegł się z pierwszym w karierze triumfem Sajfutdinowa w mistrzostwach Starego Kontynentu, to być może druga przeprowadzka do Grodu Kopernika da mu upragniony triumf w Grand Prix.