Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Okres przedświąteczny dla działaczy Stali Gorzów był dość nerwowy. Dwa dni przed zwycięską inauguracją PGE Ekstraligi niejednoznaczny wynik testu na koronawirusa otrzymał jeden z liderów gorzowian, Martin Vaculik.

Ostatecznie jednak Słowak w Lesznie wystąpił, głównie dzięki „operatywności” gorzowskich działaczy. Dodajmy, że podobnie wykazali się działacze PZPN-u, kiedy przed meczem eliminacji mistrzostw świata z Anglią okazało się, pozytywny wynik miał Grzegorz Krychowiak, który posiada status ozdrowieńca. Ostatecznie jednak pomocnik na Wembley zagrał, ale i tak Biało-Czerwoni przegrali z Anglikami 1:2. Wracając do żużla i Stali – nie bez znaczenia w całej historii oraz wynikach testu jest fakt, że 26 marca Martin Vaculik przyjął pierwszą dawkę szczepionki przeciwko Covid-19.

– Najgorsze jest to, że taka sytuacja może w przyszłości spotkać każdego zawodnika uprawiającego sport. Zawodowy sport jest uzależniony od regulacji, które wypracowała Ekstraliga z Ministerstwem Zdrowia i możemy się cieszyć, że takowe są, bo inaczej rozgrywki mogłyby w ogóle ruszyć. Trzeba jednak zwrócić uwagę, jaka wąska jest granica w wynikach testu i „komplikacjach”, które będzie powodowało coraz częstsze szczepienie się osób z naszego środowiska – zaznacza prezes Stali, Marek Grzyb. – Martin miał w środę test negatywny, w piątek już niejednoznaczny. Mieliśmy bardzo ograniczony czas działania ze względu na święta. Do tego dochodzi oczywiście fakt przestrzegania pewnych procedur. Mieliśmy „nerwówkę”, ale na szczęście dobrze ona dla nas się skończyła – dodaje. 

Fot. Facebook Vaculik Racing Team

Włodarz gorzowskiego klubu nie ukrywa, że z tej historii należy jak najszybciej wyciągnąć wnioski na przyszłość.

– Na pewno trzeba pomyśleć o tych osobach ze środowiska, które będą coraz częściej się szczepiły i coś w przepisach zmienić. Należy szybko wypracować jakąś nową koncepcję. Za chwilę w Anglii może się zaszczepić choćby Robert Lambert czy Tai Woffinden i też mogą mieć później – i oni i ich kluby – kłopot taki, jaki my przeżyliśmy w weekend. Nasz przypadek powinien być „nauczką”, z której musimy wszyscy wyciągnąć wnioski. Akurat historia dotyczyła zawodnika zaraz po szczepieniu, ale może też nastąpić zwykły błąd ludzki. W laboratoriach pracują ludzie, nie roboty. Uważam, że powinniśmy znaleźć jakieś wyjście z takich sytuacji – podsumowuje Marek Grzyb.

Zaskoczenia z niejednoznacznego wyniku piątkowego testu nie krył również sam zainteresowany. – Byłem bardzo zaskoczony, bo bardzo dużą wagę przywiązuje bowiem do wszelkich obostrzeń. Powiem więcej – zdaniem wielu aż za dużą – mówi z uśmiechem Martin Vaculik. – Dodatkowo dwa razy w tygodniu wraz z teamem robimy testy antygenowe. Całe szczęście, że ta sytuacja zakończyła się tak, a nie inaczej. Tu podziękowania dla osób, które w święta poświęcały czas, aby wyprowadzić to na prostą – zaznacza Słowak.

Wszystko więc wskazuje na to, że szybkie zmiany obowiązujących regulacji są konieczne. Dodajmy, że testy PCR dają nam jedynie informację, czy dana osoba jest nosicielem koronawirusa (wynik pozytywny) czy nie (wynik negatywny), co nie jest tożsame z tym, że badana osoba jest zarażona lub zachoruje. W związku z powyższym wynik pozytywny mogą mieć także osoby już zaszczepione.

Oprócz testów PCR wykonuje się także badania z krwi ‒ te z kolei na podstawie ilości przeciwciał określają, czy badana osoba przebyła chorobę i posiada na nią odporność (pamięć immunologiczną). Ta nie jest stała, ponieważ maksymalne wartości przeciwciał IgG i IgM utrzymują się do 3 miesięcy po przebytej chorobie. Dodajmy, że wirusy mutują, co dodatkowo komplikuje diagnostykę w skali masowej. Stąd m.in. co roku muszą być powtarzane szczepienia na grypę. Bakterie i wirusy od miliardów lat napędzają ewolucję na ziemi, a człowiek jako gatunek nauczył się z nimi żyć. Skoro nie jesteśmy w stanie jednoznacznie wskazać osoby chorej, to pozostaje dystans społeczny, ewentualnie badanie temperatury, ale ta praktyka w przypadku koronawirusa okazuje się nieskuteczna, gdyż wielu ekspertów mówi o bezobjawowym przechodzeniu choroby.

ŁUKASZ MALAKA, KAROL PŁONKA