Dariusz Śledź (z lewej) i Jacek Ziółkowski (z prawej). Foto: Facebook Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Motor Lublin w niedzielny wieczór zdołał wywieźć bonus ze Stadionu Olimpijskiego. Dzięki wywalczeniu tego bardzo cennego punktu ekipa Koziołków zrównała się punktami z Fogo Unią Leszno oraz Eltrox Włókniarzem Częstochowa i wciąż jest poważnym kandydatem do awansu do fazy play-off. Jacek Ziółkowski, menedżer lubelskiego zespołu, przyznał, że rezultat starcia z wrocławianami jest satysfakcjonujący dla jego drużyny i opowiedział o przyczynach gorszej dyspozycji Mikkela Michelsena.

 

Motor bardzo dobrze wszedł w mecz zamykający 10. kolejkę PGE Ekstraligi. Lublinianie długo nie pozwalali odjechać gospodarzom i pokazywali, że przyjechali do stolicy Dolnego Śląska walczyć o pełną pulę. Do dziewiątego wyścigu wynik oscylował w okolicach remisu.

– Wywiezienie punktu bonusowego jest dla nas dobrym wynikiem w tym spotkaniu. Cieszymy się z takiego rezultatu. Przed meczem i po tym dobrym początku liczyliśmy oczywiście na zwycięstwo, ale potem trzeba było spojrzeć na sytuację realnie. Drużyna z Wrocławia jest piekielnie mocna i również wczoraj to pokazała. Walczyliśmy o to by mieć lepszy wynik w dwumeczu i to udało się zrobić – mówił nam menedżer Motoru.

Plany taktyczne sztabu szkoleniowego Koziołków zostały pokrzyżowane w biegu jedenastym. Właśnie wtedy duet Maciej Kuciapa-Jacek Ziółkowski posłał w bój bardzo mocną parę Grigorij Łaguta-Jarosław Hampel. Rosjanin wjechał jednak w taśmę, więc za niego musiał wystartować Wiktor Lampart.

– Mieliśmy zupełnie inne plany na tę fazę meczu. Wiktor miał jechać chwilę później z rezerwy taktycznej. Przy takim układzie, który powstał jechałby jednak trzy biegi z rzędu. Nie udało się tego ułożyć tak, jakbyśmy chcieli, ale tak czasem jest. Ważne, że nasi zawodnicy obronili ten punkt w końcówce – tłumaczył opiekun Koziołków.

Zawodnikiem, który wyraźnie zawodził w rywalizacji z czterokrotnymi mistrzami Polski był Mikkel Michelsen. Duńczyk swoje pierwsze trzy biegi przegrał 1:5. Znacznie lepiej spisał się dopiero w czternastej gonitwie, kiedy wraz z Dominikiem Kuberą przywiózł za sobą Artioma Łagutę.

– Mikkel nie był tego dnia w super dyspozycji. Można powiedzieć, że borykał się z problemami zdrowotno-sprzętowymi. Miał lekką infekcję i nie czuł się najlepiej, a do tego nie mógł się zgrać ze sprzętem. Ten jego czwarty start pokazał jednak, że nawet w trudnym momencie potrafi się zmobilizować i przywieźć bardzo ważne punkty. Myślę, że minie kilka dni i Mikkel będzie już w optymalnej dyspozycji – skomentował nasz rozmówca.

Następne spotkanie ligowe czeka Motor już w najbliższy piątek. Koziołki podejmą zespół Marwis.pl Falubaz Zielona Góra. Po tym jak zielonogórzanie zaprezentowali się w domowym starciu z Eltrox Włókniarzem Częstochowa, menedżer lublinian spodziewa się trudnej przeprawy.

– Falubaz jest niżej w tabeli, ale ostatnio pokazuje, że jest znacznie silniejszy niż na początku sezonu. Nie możemy podejść do tego meczu lekceważąco, bo źle to się skończy. Ta drużyna walczy o utrzymanie, więc pewnie motywację ma jeszcze większą niż ekipy walczące o fazę play-off. W tym roku spadek z PGE Ekstraligi może być bardzo kosztowny – podsumował Ziółkowski.