Wielkosobotni poranek przyniósł bardzo smutne informacje dla środowiska żużlowego. W wieku 53 lat odszedł od nas Jacek Gomólski. Andrzej Koselski i Jerzy Kanclerz przyznają, że będą miło wspominać zawodnika urodzonego w Kłecku i uznają go za postać, która do czarnego sportu wniosła wiele dobrego.
Gomólski swoją przygodę z żużlem rozpoczął w barwach Startu Gniezno. W 1984 roku uzyskał licencję żużlową. Po kilku latach startów w pierwszej stolicy Polski przeniósł się do Bydgoszczy. Tam pamiętają go przede wszystkim z rewelacyjnych występów w parze z Waldemarem Cieślewiczem.
– Bardzo mi Jacka szkoda, bo to był bardzo fajny chłopak. Poznałem go wtedy, kiedy przyszedł do nas do Polonii. Naprawdę dobrze się wtedy poznaliśmy. Jego zawsze się będzie kojarzyło z jazdy z Waldkiem Cieślewiczem. Zarówno jeden, jak i drugi byli bardzo obowiązkowymi zawodnikami – mówi Andrzej Koselski, były zawodnik i trener sportu żużlowego.
– Jest mi smutno, bo to zawodnik, który kilka dobrych sezonów odjechał w bydgoskiej drużynie. Wraz z Waldkiem Cieślewiczem byli bardzo lubiani przez kibiców. Świetnie walczyli dla Polonii i bardzo dobrze ze sobą współpracowali. Rodzinie i wszystkim najbliższym składam najszczersze kondolencje w imieniu całego klubu – mówi Jerzy Kanclerz, prezes Abramczyk Polonii Bydgoszcz.
Wychowanek ekipy ze stadionu przy Wrzesińskiej należał do tych żużlowców, którzy sporą część swojej kariery spędzili w warsztacie. Wraz z mechanikiem bydgoskiej Polonii, Zygfrydem Łapą, niemal nieustannie pracował nad tym, aby jego maszyny były coraz szybsze.
– Jak majster o godzinie 8 przychodził do warsztatu, to oni z Waldkiem chwilę później też się w tym warsztacie pojawiali. Cały czas nad czymś pracowali i zawsze mówili, że jest coś do zrobienia. To był przede wszystkim pracuś. On bardzo się angażował w życie drużyny, a do tego zawsze był bardzo waleczny. To był jeden z tych zawodników, którzy doskonale wiedzą, czego chcą. Dążył do swoich celów i ciężko na nie pracował – wspomina były selekcjoner reprezentacji Polski.
– To była postać barwna, która zapisała się w historii naszego klubu. Jeździł u nas pięć lat, czyli wcale nie tak długo, a kibice bardzo dobrze go zapamiętali. Był zawodnikiem zmotywowanym i dążącym do swoich celów. To taki typ, który lubił cały czas poprawiać swoje umiejętności i pracować przy sprzęcie – podkreśla Kanclerz.
Z Gomólskim wiąże się też wiele zabawnych historii. Wesoło było nie tylko w warsztacie, ale również w parku maszyn.
– Przyszedł listopad, więc trzeba było zrobić porządki w warsztacie. Złomowaliśmy elementy motocykli, które nie nadawały się do eksploatacji. Mówię tu przede wszystkim o karterach silników. Nasz majster, Zyguch Łapa, przyszedł rano i wyciągnął palnik, aby odpowiednio się tym zająć i odstawić części na składnicę złomu. Przyszedł też Jacek i mówi, że po co ten palnik, przecież można młotkiem trzasnąć i będzie po sprawie. Zyguch mu odpowiada, żeby spróbował. Jacek najpierw wziął jeden młotek. Tłucze, tłucze i nic. Potem wziął drugi, pięciokilowy młotek i dalej nic. Obił karter, ale jednak dalej był cały. Zmachał się i mówi: Majster, powiedz mi, jak to jest, że tu trzeba tyle pracy, a człowiek na starcie wkręci gaz, nagle coś zachrobocze i po karterze… – opowiada Koselski.
– Druga taka historia to jest już związana ściśle z zawodami. Po jednym z biegów Jackowi bardzo chciało się pić. Poprosił więc o wodę. Ktoś przyniósł mu więc zakapslowaną, gazowaną wodę. Jacuś po biegu miał spocone ręce i poprosił mechanika, aby mu ją otworzył. Jemu też się chciało pić, więc napił się pierwszy, nagle to wypluł, zanurzył głowę w wiadrze i zaczął płukać gardło. To był najpewniej bimber. Ktoś się musiał pomylić i do skrzynki z wodą trafiła butelka bimbru. Jacek wtedy mówił: Dobrze, że nie napiłem się pierwszy, bo dopiero bym wyglądał na torze. Zaraz przecież wyjeżdżam do biegu – kontynuuje były opiekun drużyn z Gniezna, Bydgoszczy i Wrocławia.
Za sukces Gomólskiego z pewnością należy uznać również wychowanie dwóch żużlowców. Jego starszy syn, Adrian, startował m.in. w barwach ekip z Gniezna, Ostrowa czy Zielonej Góry. Młodszego syna, Kacpra, wciąż można spotkać na torach żużlowych. W nadchodzących rozgrywkach będzie reprezentował zespół ROW-u Rybnik.
– Jak wychowywał synów, to wpajał im zasady podobne do tych, których sam zawsze przestrzegał. Pokazywał im, że praca w tym sporcie jest najważniejsza i prowadzi do zwycięstw – mówi Koselski. – Na pewno sukcesy chłopców to też jego sukcesy. Rola Jacka w osiągnięciach chłopaków z pewnością była duża. Pamiętam jak kilka lat temu przyjechał do Bydgoszczy i pieczołowicie nad wszystkim pracował – dodaje Kanclerz.
– To bardzo pozytywna postać i szkoda, że go już z nami nie ma. Jacuś był bardzo koleżeński. Bufonem czy kimś takim nie dałoby się go określić. Wszystkim pomagał i do żużla wniósł naprawdę sporo pozytywnych elementów. Rodzinie chciałbym złożyć kondolencje, bo to naprawdę smutne wydarzenie – podsumowuje Koselski.
Dodajmy, że Gomólski podczas kariery kilka razy zmieniał kluby, ale zawsze wybierał starty w Gnieźnie lub Bydgoszczy. Na swoim koncie ma m.in. złoto w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski, brąz Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski czy brąz Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Karierę zakończył w 2001 roku.
Szkoda, wielka szkoda…. za szybko…..
gnieźnienska gwiazda lat 90-tych…
Niech mu ziemia lekką będzie, spoczywaj w pokoju Jacku, czuwaj nad Kacprem…
Chodziłem podziwiałem cieszył mnie widok jego jazdy będę zawsze o Jacku Pamietał
Jacku dziękujemy Tobie Będziesz na zawsze w naszych sercach. Spoczywaj w pokoju .
Mając 14 lat jezdziłem z ojcem na zuzel do gniezna, w tym czasie było dużo słychać o chłopaku z kłecka ze zdał licencję i spory to talent. Pamiętam że nawet w 1984 roku z tego tytułu miał krótka notkę na ten temat w tygodniku Przemiany. Pozdrawiam
Żużel. Klindt zdradza kulisy nietypowego transferu. Liczy na ponowny angaż
Żużel. „Sodówka”, Zmarzlik i pas! Młoda gwiazda Motoru na „osiemnastkę” (WIDEO)
Żużel. Ostrovia jak Betard Sparta Wrocław czy Unia Leszno. Ważne ogniwo dołącza do sztabu
Żużel. Chce zakazać wyścigów chartów! Polityka szansą dla żużla?
Żużel. Jeszcze większe tłumy na Apatorze? Taki mają plan!
Żużel. Deficyt na rynku. „To nie jest takie łatwe jak kiedyś”