Żużel. Jakub Krawczyk niczym Kelly Moran. „Tomasz wiedział, jak obchodzić się z maszyną”

Drużyna Arged Malesa TŻ Ostrovii
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W swoim cotygodniowym felietonie publikowanym na łamach „Speedway Star” Tomasz Lorek przybliża czytelnikom na Wyspach polski żużel. Tym razem jego uwaga skupiła się na jednym z polskich klubów.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Ostrów Wielkopolski to miasto, w którym marzeniem wielu chłopców jest zostać żużlowcem lub koszykarzem. Ubiegły rok przyniósł ważne momenty dla obu tych dyscyplin w tym wielkopolskim mieście, bowiem żużlowcy awansowali do PGE Ekstraligi, a koszykarze zostali mistrzami kraju. W tym pierwszym duża była zasługa Grzegorza Walaska i Tomasza Gapińskiego, którzy potrafili wprawić w euforię społeczność 70-tysięcznego miasta. Niestety, występy w najwyższej klasie rozgrywkowej zweryfikowały plany ostrowian. Zdaniem dziennikarza, drużynie przysłużyło się zakontraktowanie Chrisa Holdera, który w nowym zespole wyraźnie odzyskał werwę i wniósł do drużyny nową jakość. Grzegorz Walasek ma wprawdzie na koncie lata doświadczenia, jednak obecnie zmaga się ze skutkami kontuzji, której nabawił się podczas meczu we Wrocławiu. Nie mógł wprawdzie wziąć udziału w meczu przeciwko liderowi z Lublina, był jednak w boksach kolegach i wspierał ich dobrym słowem.

– Wciąż mogę jeździć na dobrym poziomie w tym sezonie – mówi cytowany przez dziennikarza „Greg”. -Od moich juniorskich i seniorskich sukcesów w indywidualnych mistrzostwach Polski minęło już trochę czasu, ale ciągle wierzę w to, że będzie lepiej. Mam dobry sprzęt, dobrych sponsorów i jeśli poza torem wszystko pójdzie dobrze, nie ma powodu do paniki – dodał.

Tomasz Lorek uważa, że na pochwałę zasługują też ostrowscy juniorzy, którzy poczynili spore postępy. W sylwetce Jakuba Krawczyka dopatruje się nawet cech stylu Kelly Morana.

– Obejrzałem wiele kółek Bartosza Zmarzlika, ale próbuję wzorować się na nieodżałowanym Tomaszu Jędrzejaku – przytacza słowa ostrowskiego juniora. – Tomasz wychował się w Ostrowie i wiedział, jak obchodzić się z maszyną, by wydobyć z niej prędkość – kontynuuje.

O tym, jak często przychodzi niektórym zawodnikom startować w zawodach, i jak trudno niekiedy im przemieszczać się z miejsca na miejsce, krążą już legendy. Ostatnio takiej sytuacji doświadczył Maksym Drabik, który prosto z czwartkowego meczu Elitserien musiał przemieścić się na piątkowe spotkanie PGE Ekstraligi. O kulisach tego wydarzenia opowiedział Tomaszowi Lorkowi mechanik zawodnika.

– Musieliśmy złapać prom o drugiej w nocy. Mogliśmy wpakować się w niezłe kłopoty. Trzeba było pędzić 140 na godzinę z Maksymem śpiącym z tyłu. Dobrze, że nie spowodowaliśmy wypadku. To okropne, ale czy nie tak właśnie wygląda życie mechanika żużlowego? – zapytał retorycznie.