Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Celfast Wilki Krosno uległy w Bydgoszczy, ale były bardzo blisko wywiezienia nawet 3 punktów. Kwestia ligowych zdobyczy rozstrzygała się w 15. biegu. O postawie swojej drużyny i wykluczeniu Mateusza Szczepaniaka z ostatniej gonitwy mówił nam Ireneusz Kwieciński.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

W decydującym wyścigu na wyjściu z pierwszego łuku upadł Mateusz Szczepaniak i arbiter uznał go za winnego przerwania biegu. Jak tę sytuację ocenił menedżer krośnian? – Co mi oceniać, po prostu był wykluczony, tak zadecydował sędzia. W powtórkach było widać, że gdzieś tam nie doszło do jakiegoś bliższego kontaktu pomiędzy motocyklami. Dzisiaj zapanowała taka moda, że każda decyzja jest kontrowersyjna i oczywiście nad każdą decyzją można dyskutować. Zostawmy to sędziom, bo każdy czeka czy będą kontrowersje w programie czy nie – powiedział Ireneusz Kwieciński.

Gospodarze na przełomie 3. i 4. serii wygrali kilka biegów z rzędu po 4:2 i zbudowali przewagę, która ostatecznie pozwoliła im wygrać i przy okazji zgarnąć punkt bonusowy. Czy ten okres meczu był kluczowy? – Pewnie tak to wychodzi. Niemniej jednak drużyna przyjezdna musi szukać przełożeń i ustawień. Nie zawsze trafi z ustawieniami na te warunki, które się zmieniają w trakcie meczu. Gospodarze lepiej to wykorzystali, choć my nie odpuszczaliśmy. W zasadzie w 15. biegu było widać, że wszystko mogło się wydarzyć i losy spotkania mogły się odwrócić – komentował szkoleniowiec Celfast Wilków.

Poprzez wspominaną serię zwycięstw 4:2 Abramczyk Polonia najpierw odrobiła straty, a następnie zaczęła konsekwentnie zwiększać swoją przewagę. Czy mimo tej sytuacji goście nadal wierzyli w sukces? – Oczywiście, że tak. Po to były zmiany w wyścigach nominowanych. Widać było, że zawodnicy radzą sobie coraz lepiej. Przy tak wyrównanych zespołach wszystko mogło się wydarzyć. Pokazał to ostatni mecz, gdzie przegraliśmy zaledwie jednym punktem. W rewanżu przegraliśmy dwoma, to w zasadzie jeden mały błąd jednej z ekip i wszystko może się odwrócić – oceniał trener.

Ekipa z Krosna postawiła twarde warunki liderowi z Bydgoszczy. Mimo że ostatecznie nie udało się zabrać ze sobą żadnych punktów menedżer komplementował swoich podopiecznych – My jedziemy dobrze, jesteśmy dobrą drużyną, jeździmy dobre spotkania wyjazdowe. W zasadzie wszędzie gdzie jedziemy i drużyna też to czuje, jesteśmy w stanie wygrać. Nikt nie podchodzi do tematu na zasadzie, że jedziemy mecz odjechać, bo ta drużyna może wszystko, może wszędzie wygrać i to było widać w Bydgoszczy. Co prawda przegraliśmy, ale niewiele – podsumował.