Hubert Jabłoński. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie milkną echa piątkowego zwycięstwa Fogo Unii Leszno na torze w Częstochowie. Bohaterem spotkania niewątpliwie był jeden z czterech debiutantów w składzie leszczynian – Hubert Jabłoński, który zdobył 6 punktów z bonusem w 3 startach.

 

Młody zawodnik Fogo Unii Leszno w pokonanym polu zostawił między innymi Bartosza Smektałę i obu juniorów gospodarzy. Niewiele zabrakło, a pokonałby także szybkiego Kacpra Worynę. – Zostawiłem Kacprowi za dużo miejsca i to zadecydowało o utracie pozycji – krytycznie podsumował swój występ w biegu 10 młody zawodnik. Zauważył także, że jego wyjście spod taśmy w biegu 2 nie było idealne. – Późnej jednak odnaleźliśmy się ze startami i było bardzo dobrze. Teraz chciałbym już wrócić do domu, wyspać się, a jutro przyjdzie czas na analizę, co można zrobić lepiej – dodał.

Zapytany o walkę o miejsce w składzie po powrocie Damiana Ratajczaka zawodnik podkreślił, że czeka na powrót bardziej doświadczonego kolegi – Na memoriale stało się, co się stało. Damian zanotował nieszczęśliwy upadek i złamał obojczyk. Mam z nim jednak stały kontakt i wiem, że z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Nie mogę doczekać się jego powrotu, abyśmy wspólnie mogli znów stanąć pod taśmą. Zrobię także wszystko, by swoją postawą na torze utrzymać miejsce w składzie po powrocie Damiana – dodał.

Zawodnik rozwiał także wątpliwości, co do jego żużlowego nazwiska – Nie, nie jestem rodziną z klanem Jabłońskich z Gniezna – zaśmiał się. Wytrawni kibice zauważyli dodatkowe podobieństwo. W 2014 pewien 16-latek z Leszna zrobił furorę podczas Memoriału Idzikowskiego i Czernego, wygrywając go z kompletem punktów. Bartosz Smektała broni dziś częstochowskich barw, ale dla Huberta Jabłońskiego jest wzorem. – Bartek podczas swojej jazdy w Lesznie zawsze chętnie pomagał z przełożeniami czy radami, co do stylu jazdy. Ale czy jeżdżę tak jak on? Chyba nie mnie to oceniać – zakończył z uśmiechem zawodnik.