Grigorij Łaguta. Foto: Speedway Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielne popołudnie zawodnicy Motoru Lublin znacznie przybliżyli się do tegorocznego finału PGE Ekstraligi. Koziołki pokonały na wyjeździe Moje Bermudy Stal Gorzów i są w komfortowej sytuacji przed spotkaniem rewanżowym. Grigorij Łaguta przyznaje, że z każdym kolejnym biegiem ścigało mu się na stadionie im. Edwarda Jancarza coraz lepiej i nie ukrywa radości z wywalczonej zaliczki.

 

Podopieczni Jacka Ziółkowskiego nie mieli problemów z odczytaniem gorzowskiej nawierzchni. Od drugiej gonitwy to właśnie Motor był na prowadzeniu. Ostatecznie Koziołkom udało się zdobyć 49 punktów. Spory wkład w ten wynik miał Łaguta, który wywalczył 10 oczek z bonusem i w lubelskiej drużynie był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem.

– Po meczu nastroje były bardzo dobre. Kibice świetnie nas dopingowali, a po meczu z nami świętowali. Wszyscy jesteśmy z tego meczu bardzo zadowoleni. W moim przypadku z biegu na bieg było coraz lepiej, bo ten tor też trochę się zmieniał. Podczas meczu robiliśmy małe korekty. Od początku te ustawienia były dobre, ale rozmawialiśmy sporo z moim zespołem i udało się to ogarnąć tak, żeby ta prędkość była jeszcze lepsza – mówi nam Grigorij Łaguta.

Ozdobą spotkania był pojedynek Łaguty ze Zmarzlikiem z trzynastego wyścigu. Rosjanin lepiej wystartował i długo bardzo umiejętnie bronił się przed mistrzem świata. Kapitan gospodarzy zdołał jednak odbić pierwsze miejsce na ostatnich metrach.

– Bartek Zmarzlik był u siebie w domu, a tam zawsze jest szybki. Zna tam wszystkie ścieżki. Ja byłem z tego biegu zadowolony, bo pokazałem w nim, że też mam prędkość. Trochę zabrakło żeby go pokonać, ale nic już z tym się nie zrobi – komentuje 37-latek.

Przed starciem z ekipą Stanisława Chomskiego lublinianom zapewne trudno było wymarzyć sobie lepszy scenariusz. Motor po pierwszej odsłonie półfinałowego dwumeczu ma osiem oczek przewagi. Stalowcy wprawdzie dobrze zaprezentowali się w Lublinie w rundzie zasadniczej, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Koziołki są już jedną nogą w wielkim finale.

– Ta zaliczka jest bardzo dobra dla naszego zespołu. W Gorzowie wygrać jest trudno, a nam się udało. Inne drużyny miały tam trudne pojedynki. Teraz będziemy walczyć o wygraną u siebie na torze – podsumowuje zawodnik z Bolszoj Kamień.