Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Trzy zwycięstwa, dwie porażki. Takim bilansem po weryfikacji wyniku z Leszna może pochwalić się Moje Bermudy Stal Gorzów. W ekipie znad Warty jest zadowolenie z wyników osiąganych na początku sezonu. Prezes żółto-niebieskich bardzo się cieszy również z tego, że do grona dobrze spisujących się zawodników dołączył Wiktor Jasiński.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

Stalowcy zanotowali bardzo cenną wygraną w minioną niedzielę. Zespół Stanisława Chomskiego, osłabiony brakiem Szymona Woźniaka, nie był stawiany w roli faworyta. Za sprawą niespodziewanie dobrego występu Wiktora Jasińskiego, żółto-niebiescy zanotowali jednak pewną wygraną 50:40.

– Ten mecz był dużą niewiadomą. Sport, jak widać, jest nieprzewidywalny. Eksperci typowali, że to będzie mecz na styku z korzyścią dla Włókniarza. Okazało się, że Wiktor Jasiński, który miał być wystawiony na pożarcie pojechał fantastycznie i w dużej mierzy przyczynił się do przechylenia szali na naszą korzyść – mówi Marek Grzyb.

Każdy mecz z drużyną spod Jasnej Góry, z racji miejsca urodzenia, jest szczególny dla sternika Stalowców. Dodatkowo atmosferę przed rywalizacją Stali z Włókniarzem „nakręcały” historie związane z ostatnich lat, jak sytuacja z rozdzielnią czy walkower po nieodbytym spotkaniu w Częstochowie. Pomimo tego, prezes traktuje to spotkanie jako mecz przyjaźni.

– To był mecz przyjaźni pomiędzy naszymi klubami. Ja sam urodziłem się w Częstochowie i pomimo różnych wcześniejszych animozji traktuję Włókniarz, jak i Częstochowę jako bliskie mi środowisko. W końcu odjechaliśmy spotkanie bez żadnych podtekstów. Włókniarz na pewno będzie chciał odegrać się u siebie, a my liczymy na punkt bonusowy, a może nawet coś więcej – podkreśla szef klubu ze stadionu im. Edwarda Jancarza.

Na ten moment sytuacja gorzowian w tabeli jest bardzo dobra. Po odjęciu punktu decyzją PGE Ekstraligi, gorzowianie wciąż są na trzecim miejscu. Patrząc na obecny system rozgrywek, powoli mogą myśleć o jeździe w fazie play-off.

– Chciałbym zwrócić uwagę, że te dwie przegrane, które mamy na koncie to nie są pogromy tylko mecze na styku. Z Lublinem jechaliśmy pierwszy mecz, kiedy wszyscy szukają ustawień w sprzęcie po przerwie. Z Unią też minimalnie przegraliśmy, a po wynikach Unii widać, że jest to z drużyna, z którą trudno wygrać. Postawa zawodników buduje optymizm. To jest dobry prognostyk przed fazą play-off, że Stal będzie się liczyła w grze do samego końca – podsumowuje Marek Grzyb.