fot. Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sto dwadzieścia tysięcy osób. Czy to liczba widowni topowego koncertu rockowego? Czy może liczebność kibiców na meczu piłkarskim w Ameryce Południowej? Nie, to pewna liczba związana ze sportem żużlowym. Liczba, o której dzisiejszy żużel może tylko pomarzyć.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Danuta Rinn lata temu śpiewała: „Gdzie ci mężczyźni…?”, dziś śmiało można spytać: „Gdzie ci kibice…?”. Sto dwadzieścia tysięcy osób to liczba, która oglądała Finał Światowy rozgrywany w 1976 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Nie jest to pewna ani dokładna liczba, ponieważ liczba publiczności na stadionach żużlowych nie jest ujawniana np. w raportach z meczów. Pięć lat później taka sama impreza na stadionie Wembley ugościła, według różnych szacunków, od 70 do 91 tysięcy sympatyków czarnego sportu.

To duży kontrast z tym, jak wyglądają stadiony dziś. Pisząc ten tekst, mam przed oczami jeden z ostatnich turniejów Speedway Grand Prix lub Drużynowego Pucharu Świata rozgrywanego w Bydgoszczy, kiedy publiczności na trybunach było tak mało, że realizator musiał się poważnie gimnastykować, by te pustki nie były aż tak przykre dla oka. To oczywisty kontrast do słów z akapitu wyżej…

Co się stało, że kibiców przestały interesować wydarzenia na żywo, nawet te ważne z punktu widzenia dyscypliny? W ostatnich latach na pewno wpłynęła na ten stan pandemia COVID-19, ograniczenia liczby kibiców na trybunach i zachęty typu „zostań w domu”. Przejściowo niektórzy zmagali się też z problemami finansowymi, w obliczu których bilet na mecz przegrywał z artykułami pierwszej potrzeby.

„Speedway Star” w najnowszym wydaniu i poświęconym temu problemowi artykułowi wskazuje jeszcze jeden problem. Jest to grupa przyzwyczajona do oglądania meczu z domowego fotela. Może być trudno ich z niego wyciągnąć. Rośnie pokolenie przyzwyczajone do gier komputerowych, telewizji z mnóstwem powtórek itp. Czy może ich zainteresować „zwykły” mecz na żywo, z którym nie wiążą się żadne fajerwerki technologiczne?

Na osłodę wspomnijmy boom na lubelski żużel. Od awansu do PGE Ekstraligi po sezonie 2018 na stadion przy Alejach Zygmuntowskich ciągną tłumy. Dla zakochanych w szlace fanów nie były problemem ograniczenia w liczbie kibiców. Przypomnijmy słynny okres świetności podnośników, z których oglądali oni spotkania swoich ulubieńców.

Przed telewizjami i platformami transmitującymi żużel stoi spore wyzwanie. Ten sport nie jest i już nie będzie tym, czym był kiedyś. Czy oferowane przez nowego nadawcę cyklu Grand Prix atrakcje w stylu podglądu tętna zawodników i możliwość szerszego wglądu w akcję przyciągnie więcej kibiców? Potrzeba będzie co najmniej kilku turniejów, jeśli nie całego sezonu, by się o tym przekonać.