Ponad dwadzieścia lat ścigał się w lidze brytyjskiej, a jego karierę zakończyła kontuzja odniesiona w 2012 roku. Ćwierć wieku wcześniej na torze w Zielonej Górze został mistrzem świata juniorów, z kolei w sezonie 1992 świętował największy sukces – indywidualne mistrzostwo świata. O kim mowa? O Brytyjczyku, Garym Havelocku, który złoto mistrzostw świata zgarnął we Wrocławiu.
Zdaniem wielu tytuł w 1992 roku Havelock wywalczył przypadkowo. Wedle opinii samego zainteresowanego w żużlu nie ma przypadków. – Oczywiście, było wiele głosów, że Havelock wygrał, bo było to czy tamto. Głupie gadanie. Jak ktoś sobie prześledzi moją karierę, to doskonale będzie wiedział, że wtedy byłem w dobrym „gazie”. Byłem tego dnia najlepszy i wygrałem, choć dla wielu zdecydowanym faworytem był Per Jonsson, który wtedy też był w doskonałej formie. Powiem więcej, gdyby ten finał był rozgrywany jeszcze raz, to jeszcze raz bym wygrał. W takiej byłem formie. A gdyby było wtedy Grand Prix, też bym zwyciężył. Żadnego farta we Wrocławiu nie było – mówi Anglik.
Havelock nie ukrywa, że w osiąganiu najlepszych wyników pomógł mu sprzęt. W tej materii współpracował z jednym Niemcem. – Nie jest już żadną tajemnicą, że miałem pewne dojście do Otto Lantenhammera. Na takiej zasadzie, że dostawałam naprawdę sprawdzony sprzęt. Wtedy mało kto wiedział, że pracowaliśmy razem. O dobrą współpracę i kontakt z Otto nie było wtedy łatwo – kontynuuje mistrz świata z 1992 roku.
Jak przyznaje Havelock, w czasach swojej młodości – w przeciwieństwie do wielu zawodników – nie miał swojego idola, na którym by się wzorował. Dzisiaj podoba mu się jazda jednego zawodnika.
– Nie miałem idola. Ja zawsze byłem sobą i zostanę sobą. Nie wzorowałem się na nikim. Przyznaję, że podobała mi się jazda Amerykanów. Oni wtedy swoim podejściem, tym swoim luzem do żużla budzili zainteresowanie innych. Dzisiaj oczywiście śledzę żużel i przyznam, że zawodnikiem którego podziwiam i podoba mi się jego jazda, jest Bartosz Zmarzlik – opowiada Havelock.
Przez wiele lat Havelock startował w Polsce. Jego pierwszym klubem była Stal Gorzów. – Najlepszy klub w mojej karierze to oczywiście Bradford. Inaczej być nie może. Tam jeździło się super i było super. Fajny tor, przyjemny parking i fajna szatnia. Polska i Anglia to dwie różne bajki. W Polsce są inne tory, na których zawsze liczyła się głównie prędkość. Najmilsze wspomnienia z Polski mam oczywiście z Zielonej Góry i z Wrocławia, kiedy zostałem mistrza świata – mówi były mistrz świata juniorów.
Ostatnimi laty sporo mówiło się w środowisku, że Havelock nie do końca potrafi sobie „ułożyć” życie. – Moje życie to moja prywatna sprawa. Nikogo innego – ucina Anglik.
Współpraca redakcyjna L.ASHBY
Dość odważna teoria z tym, że w 92 wygrałby też cykl GP, ja jednak obstawiam Pera Jonssona w 1992 jeśli wtedy byłaby formuła GP. W ogóle ten finał z Wrocławia był dość dziwny jeśli chodzi o obsadę. Kontuzje wyeliminowały Jan O Pedersena i Hansa Nielsena. Także tego…Gary ciesz się, że w ogóle wygrałeś.
Dziś, po prawie 30 latach wszystko można powiedzieć, nikt tego nie sprawdzi, ale w tamtym czasie (a byłem na tym finale na stadionie) sprawdzałem wyniki z poszczególnych etapów eliminacji. Havelock był zawsze w trójce, najczęściej wygrywał. Był w znakomitej formie, świetny w lidze angielskiej i był dla mnie głównym faworytem tego finału. Pamiętam to, bo później chodziłem napuszony wśród kumpli, ponieważ jako jedyny postawiłem na złoto dla niego.
Havelock chyba się rozstał z żoną.
Żużel. Pokaz mocy Falubazu przed starciem z GKM! Sprawdzili się na W69
Żużel. Częstochowianie zgarną pierwsze punkty czy wrocławianie będą niepokonani? (SKŁADY)
Żużel. Potrzebna pomoc w kolejnym kroku do Księgi Guinessa Pani Ireny Nadolnej
Żużel. Harcerz Knudsen i Śledź w Złotym Kasku. 30 lat od słynnego biegu (VIDEO)
Czarnecki o czarnym sporcie i siatkówce. Po co gadać o medalach na IO – lepiej gadac o żużlu…
Żużel. Zawodnicy zbulwersowani po meczu ligi duńskiej. „po raz kolejny nasze bezpieczeństwo zostało odsunięte na bok”