Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W środę zakończył się tegoroczny sezon ligi szwedzkiej. Mistrzem został zespół Dackarny Malilla. Tamtejsze środowisko żużlowe martwi się jednak o frekwencję. Okazuje się, że w sezonie 2021 spadła ona prawie o 60 procent w porównaniu do sezonu 2019.

 

– Statystyki publiczności wyglądają zatrważająco, jeśli chodzi o perspektywy tego sportu. Wiele klubów było dobrej myśli, jeśli chodzi o publiczność po sezonie pandemicznym w roku 2020. Liczyli, że po roku przerwy wrócą na stadiony. Okazuje się jednak, że kibice za żużlem się nie stęsknili. Wręcz odwrotnie. Kibice uciekli ze stadionów. Być może ubiegły sezon sprawił, że przyzwyczaili się do oglądania żużla w telewizji – mówi nam jeden ze szwedzkich dziennikarzy. 

Największy spadek frekwencji zanotowała Indianerna Kumla. W sezonie 2019 jej spotkania oglądało średnio 2925 widzów. W minionym zaledwie… 840. Tym samym w byłym zespole Piotra Protasiewicza frekwencja spadła aż o 71 procent. Najmniej widzów stracono w Vastervik. W sezonie 2019 mecze oglądało tam średnio 1978 widzów, w minionym 1108. W tym wypadku frekwencja zmniejszyła się o 44 procent. Jak wyliczyli szwedzcy dziennikarze, ogólnie frekwencja na stadionach żużlowych spadła średnio o 56 procent. W sezonie 2019 mecz ligi szwedzkiej oglądało średnio 2379 widzów, w sezonie minionym średnio mecz gromadził 1079 kibiców. 

Warto zaznaczyć, że rewanżowy mecz finałowy ligi szwedzkiej  pomiędzy Smederną a Dackarną obejrzało na żywo około 3200 fanów speedwaya…

Nie należy zapominać, że w sezonie 2021 obowiązywały jeszcze obostrzenia związane z liczbą widzów. Jednak jak przyznają szwedzcy dziennikarze, rzadko się do nich idealnie dostosowywano.