fot. Łukasz Malaka
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ciekawych, a raczej zaskakujących rzeczy można się dowiedzieć z artykułu Dosse Kurier na temat nieobecności MSC Wolfe Wittstock w polskiej lidze w sezonie 2022. Jak wiadomo, wniosek licencyjny o start Niemców wpłynął, zespół licencyjny odmówił zgody na starty, a władze Wilków odwołania nie złożyły. W tekście zamieszczonym w niemieckiej prasie mamy przedstawiony zupełnie inny obraz wydarzeń.

 

– Długo zastanawialiśmy się w klubie i po dwóch latach ostatecznie postanowiliśmy wybrać inną drogę. Start byłby możliwy, ale wybraliśmy opcję lepszą, czyli stawiającą na więcej spokoju w zespole. W styczniu wraz z członkami klubu podjęliśmy taką decyzję – mówi Frank Mauer w niemieckiej prasie.

Kontrowersyjny prezes nie ukrywa, że starty w polskiej lidze miały nie tylko pozytywne strony. – Zostaliśmy postawieni w złym świetle przez zawodników, a regulamin też był kontrowersyjnie niestabilny. Startowaliśmy dwa lata w czasach pandemii i o tym nie zapominajmy. W Polsce są inne warunki startów, aniżeli w Niemczech – to kosztowało nas wiele nerwów, wiele rzeczy musiało być przestrzeganych. Cały czas musieliśmy być sfokusowani tylko na sporcie. Nie było weekendu, w którym można by było spokojnie odetchnąć. Jesteśmy amatorami, a nie zawodowcami. Nie mamy ludzi na etatach. Z tego też względu polskie władze ze zrozumieniem przyjęły naszą decyzję o niekontynuowaniu startów. Trzeci rok startów z pandemią i testami to też za dużo. Nigdy nie mówi się nigdy i może przyjdzie rok, w którym wrócimy. Zakontraktowanym zawodnikom przeszkód nie robimy, nie rzucamy kłód pod nogi. Mogą szukać innych klubów – kontynuuje właściciel Wilków.

Najważniejsze jest jednak to, że Wittstock z żużlowej mapy nie zginie. Plany na sezon 2022 są ambitne. Rozgrywki rozpocznie turniej Hammer planowany na 19 marca, a zakończy Halloween Party, 29 października. – Mamy przygotowanych wiele wspaniałych imprez. Kibice będą usatysfakcjonowani – podsumowuje Frank Mauer.

Czytając wypowiedzi Franka Mauera dla niemieckiej prasy, można się zastanawiać, czy prezes odróżnia prawdę od fałszu. Mamy wrażenie, że dwa lata temu ktoś szantażem zmusił go wręcz do udziału w polskich rozgrywkach. Klub sam składa dokumenty licencyjne, zabiega o start, a w momencie odmowy publicznie mówi, że to on się wycofał, sugeruje władzom żużlowym komplikacje regulaminowe, a  zawodnikom zarzuca psucie wizerunku klubu.

Żużlowcom nikt kłód pod nogi nie rzuca? Najlepszym przykładem jest Valentin Grobauer, który już po odmownej decyzji odnośnie licencji był zapewniany o starcie zespołu. Do śmiechu skłania stwierdzenie „może kiedyś wrócimy do polskiej ligi”. Podejrzewamy, że po takim artykule – pełnym niemających potwierdzenia w rzeczywistości informacji – licencja będzie ponownie możliwa, ale co najwyżej w polskiej lidze speedrowerowej.