Czy warto jechać dosłownie na „chwilę” do Bawarii, aby zobaczyć w ligowym pojedynku AC Landshut Devils? Warto. Tym bardziej, jeśli w krótkim odstępie czasu można obejrzeć debiut Diabłów w eWinner 1. Lidze oraz na własne oczy przekonać się, jakim uwielbieniem Bawarczyków cieszy się grający w Bayernie Monachium Robert Lewandowski. Taką właśnie wycieczkę zafundowała sobie nasza redakcja, aby oba wydarzenia przeżyć od kuchni.
Zaczęliśmy oczywiście od żużla, bo to on przecież na naszej stronie niepodzielnie od trzech lat panuje. Wrocław od Landshut dzielą 663 kilometry które można bez szaleńczej jazdy z małą przerwą przebyć w osiem godzin. Pracę biura prasowego mieszczącego się w urokliwej budce na łące przed stadionem można tylko chwalić. Wszelkie formalności przebiegają bez problemów, a jak się jeszcze włada językiem niemieckim, to miła obsługa sprawia, że można spędzić tam na pogawędkach o żużlu i uprawianych w pobliżu szparagach zdecydowanie za dużo czasu.
Przed spotkaniem z zespołem Bydgoszczy gospodarze nie ukrywali swoich obaw o wynik, tym bardziej, że tydzień poprzedzający spotkanie pod względem pogody był na tyle zły, że gospodarze nie mieli okazji do treningów na własnym torze.
– Na pewno damy z siebie wszystko. Jaki wynik? Bydgoszcz jest faworytem. Na pewno tanio skóry nie sprzedamy. Ja wciąż marzę o tym Villarrealu – mówił ze śmiechem godzinę przed meczem Klaus Zwierschina, kierownik zespołu gospodarzy. Skąd Villarreal? W jednym z artykułów poprzedzających spotkanie, działacz Landshut wspominał, że chciałby pokonać Bydgoszcz jak Villarreal pokonał w pierwszym spotkaniu ćwierćfinału Ligi Mistrzów faworyzowany Bayern Monachium. Działacze przed inauguracyjną potyczką w pierwszej lidze nie ukrywali swoich obaw o frekwencję. Poniedziałek to nie jest wymarzony dla Niemców dzień, aby po „świętowaniu” weekendu wybierać się na żużel. O ile w przedsprzedaży rozeszło się 700 biletów, to podczas meczu na stadionie było obecnych ponad 3000 kibiców. Wśród nich nie zabrakło ponad trzydziestoosobowej grupy fanów bydgoskiej Polonii.
– Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Typuję 51:39 dla Bydgoszczy. Jesteśmy zdecydowanym faworytem – mówił nam przed meczem jeden z fanów zespołu z Polski.
Obecni na Solar Arena kibice na brak gastronomii nie mogli narzekać. Były tradycyjne stoiska z niemieckim bratwurstem, piwem czy słynnymi bawarskimi piernikami. Słynna stadionowa „gięta” kosztuje w sezonie 2022 około 3 euro, tyle samo w Landshut zapłacimy za popularnego precla. Czy coś nas zaskoczyło w Landshut? Nie ukrywamy, że tak. W klubowym miesięczniku pojawiła się bowiem reklama „przybytków dla panów”. Wypada nadmienić, iż bywały czasy, kiedy w programach meczowych można było znaleźć reklamy zakładów pogrzebowych…
Nowe miejsca dla prasy, które wyremontowali niemieccy działacze, zdały egzamin. Wart pochwalenia jest fakt, iż przed meczem każdy z dziennikarzy dostaje dostęp do klubowej sieci WLAN, która co najważniejsze funkcjonuje bez zarzutu. Sam mecz zakończył się zwycięstwem żużlowego Villarrealu, czyli AC Landshut Devils. Ta wygrana z pewnością sprawi, że na mecz z Zieloną Górą kibiców przyjdzie jeszcze więcej, a co niektórzy fani miejscowych Diabłów pojawią się na meczu swojego zespołu w Rybniku.
– Zgłosiliśmy na wyjazd do Rybnika trzydzieści osób. Jak w zeszłym roku, tak i w tym jedziemy z naszym zespołem. Dzisiejsza wygrana cieszy, tym bardziej, że nie byliśmy faworytem tego spotkania. Oby tak dalej. Szkoda tylko naszej legendy Martina Smolinskiego. Na swoim torze niejednemu zespołowi możemy sprawić psikusa – mówił po meczu Dennis Christ, szef fan klubu AC Landshut Devils.
Tym, którzy zdecydują się na wyjazd do Landshut, polecamy na nocleg choćby znajdujący się w centrum Landshut hotel Ibis. Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wyjazdu w okolice Rupholding. To tam odbywają się słynne biegi biathlonowe, a sama okolica daje nieskończone możliwości górskich wędrówek i złapania „oddechu”. W samym Rudholping polecamy skorzystanie z kolejki górskiej, która po dziesięciu minutach jazdy sprawi, że Bawarię oraz górskie szczyty będziemy mogli podziwiać z wysokości tysiąca ośmiuset metrów. Pa paru godzinach górskich wędrówek nie pozostało nam nic innego, jak udać się prosto do Monachium, aby podczas meczu rewanżowego z hiszpańskim Villarreal sprawdzić, jak popularny jest Robert Lewandowski.
Pierwsze oznaki popularności Polaka widać już parę godzin przed meczem wokół stadionu, gdzie przesiadują kibice Bayernu. Spora część z nich na plecach nosi koszulki oczywiście z numerem 9. Oprócz niego najczęściej widać było koszulki z numerem 8, z którym gra Goretzka.
– Robert jest niesamowity. Dzisiaj pewnie skończy się na dwóch jego bramkach minimum. Typuję 4:1 dla Bayernu – mówił przed meczem fan gospodarzy. Podobnie jak przed stadionem jest w sklepie Bayernu, znajdującym się na otwartym w 2005 roku obiekcie. W sprzedaży imponująca ilość gadżetów z podobizną Polaka. Od hitu sprzedażowego, czyli koszulek meczowych w cenie prawie 100 euro, do nalepek czy kubków z podobizną Lewandowskiego. Ten ostatni kosztuje niecałe 10 euro.
Robert to oczywiście nie tylko najlepszy piłkarz świata, ale postać, która nie ma co ukrywać „nakręca”, nam obroty choćby w taki dzień jak dziś – opowiada jedna z osób pracujących w sklepie. Co ciekawe, w supermarkecie legendarnego zespołu można nawet zakupić klubowe bułki. Bez wątpienia żużlowi marketingowcy mieliby od kogo się uczyć w kwestii zarabiania pieniędzy.
Podobnie jak w Landshut, na Allianz Arena nie może zabraknąć popularnego bratwursta. Tu jednak jest nieco droższy, kosztuje bowiem w okolicach 4 euro. Do popicia oczywiście piwo, w cenie kolejnych 4 euro za pół litra. Popularne są – jak zauważyliśmy – sporych rozmiarów precle, oczywiście… Bayernu. Głodni i spragnieni muszą jednak na Allianz Arena być czujni. W kolejce do gastronomii można spędzić bowiem nierzadko ponad pół godziny. Czas ten jednak można sobie umilać oglądaniem specjalnych graffiti umieszczonych na koronie stadionu, które przypominają największe triumfy zespołu. Mecz z Villarrealem oczywiście oglądał komplet publiczności. Nic zatem dziwnego, że po meczu wyjazd samochodem z parkingu zajmuje grubo ponad godzinę.
– Od wielu lat jeżdzę na żużel i oczywiście Bayern. Rada dla kibiców z Polski może być tylko jedna. Samochody powinni parkować w uliczkach obok stadionu, gdyż wyjazd z parkingu zajmuje naprawdę wiele czasu. Na stadion też zawsze warto przyjść nieco wcześniej, aby nie przeciskać się w tłumie – mówi Jarosław Podleśny, który od lat sponsoruje w Polsce między innymi Kacpra Worynę i regularnie odwiedza Allianz Arenę. Jak przyznaje sponsor, jego podopieczny nie miał jeszcze osobiście okazji do zagoszczenia na stadionie Bayernu.
– Kacper miał być na meczu z Barceloną, której jak wiadomo jest fanem, jednak ze względu na pandemię mecz odbył się bez udziału publiczności. Na pewno jednak z Kacprem na Bayern się jeszcze wybierzemy – podsumowuje właściciel firmy Montage Service Podleśny.
Nam jednak pandemia we wtorek przyniosła coś pozytywnego. W związku z poluzowaniem obostrzeń na Bawarii, dopiero podczas meczu z Hiszpanami kibice Bayernu wspaniałą oprawą pożegnali słynnego „Bombera” – Gerda Mullera.
Czy jako Polacy byliśmy na Allianz Arena sami? Oczywiście, że nie. Okazuje się, że sporo kibiców z Polski przyjeżdża, aby choć raz na żywo zobaczyć Lewandowskiego w barwach monachijskiego klubu. Co ciekawe, w naszym sektorze nie brakowało rodaków, którzy po bramce gości na 1:1 skandowali „j… PZPN”. Niemieccy fani byli przekonani, że ten zwrot to wyraz dezaprobaty, iż najlepszy piłkarz świata swoim mistrzowskim kunsztem pomimo starań, nie zdołał zapewnić gospodarzom awansu. Jak bowiem wiadomo, do kolejnej rundy Ligi Mistrzów awansował hiszpański Villarreal. My mieliśmy tę okazję, aby pojechać na Bawarię i obejrzeć najpierw ten żużlowy Villarreal, wymyślony przez Klausa Zwierschinę, a kolejnego dnia prawdziwy, który wyeliminował faworyzowany Bayern Monachium…
Żużel. Brąz dla Torunia! Pechowa Stal bez szans na Motoarenie (RELACJA)
Żużel. Znamy skład Apatora na sezon 2025! Dwa ważne nazwiska dołączają do Aniołów!
Żużel. Dramat Stali na koniec sezonu! Poważny wypadek lidera
Żużel. Lider Apatora z dwuletnią umową! „Jestem bardzo podekscytowany”
Żużel. Oni dostaną dzikie karty? Znów ma być wiele krajów
Żużel. Został dziś ogłoszony, a… prowadzi rozmowy z innymi klubami! Saga z Sadurskim jeszcze potrwa