Żużel. Emocje w Grudziądzu do ostatniego biegu. Włókniarz minimalnie lepszy od GKM-u

W ramach 11. kolejki Ekstraligi U-24 Grudziądzkie Mebelki GKM Grudziądz podjęły na swoim torze Impakt Włókniarz Częstochowa. Goście po wyrównanym pojedynku zagwarantowali sobie zwycięstwo w ostatnim biegu.

Karty w dużej mierze rozdawały pola startowe. Świadczy o tym fakt, że zawodnicy startujący spod płotu wygrali aż 13 wyścigów oraz dwukrotnie przyjeżdżali na drugiej pozycji! Po razie wygrywali żużlowcy startujący z toru A oraz B. Tej sztuki dokonał Mitchell Cluff oraz Kevin Małkiewicz.

Żużel. Zagraniczny junior w Ekstralidze? „Jak najbardziej popieram”

Spotkanie zgodnie z przypuszczeniami lepiej rozpoczęli goście. Po sześciu gonitwach prowadzili 8 punktami, jednak w dalszej fazie zawodów szło im nieco gorzej. Para Gilkes-Przanowski podwójnie pokonała rywali, a następnie w stosunku 4:2 do mety dojechali Łobodziński i Pawłowski. Sprawiło to, że strata do Lwów wynosiła zaledwie dwa punkty. Następnie przez cztery biegi drużyny wygrywały naprzemiennie 5:1. Przed finałowym biegiem tablica wyników wyświetlała remis 42:42. Na koniec zawodów Leon Flint i James Pearson przyjechali na dwóch pierwszych pozycjach ustalając wynik meczu na 43:47.

Żużel. Duńczyk ostro o postawie fanów. „Przykro mi, że tak zostaliście wychowani”

Grudziądzkie Mebelki GKM Grudziądz 43 – 47 Impakt Włókniarz Częstochowa

 
Grudziądzkie Mebelki GKM: Dan Gilkes 3 (0,3,0,0), Jan Przanowski 6+2 (1*,2*,1,2,0), Emil Breum 11+1 (3,2,2*,3,1), Kacper Warduliński 0 (0,-,-,-,-), Konrad Pawłowski 5 (2,2,1,0,-), Kacper Łobodziński 11+1 (1,2,0,3,3,2*),  Kevin Małkiewicz 7+2 (0,1*,1,2*,3)

Impakt Włókniarz: Leon Flint 12+2 (1*,3,2*,3,3), Bartosz Śmigielski 1 (1,0,-,0), James Pearson 10+1 (2,1,2,3,2*), Steven Goret 5+1 (0,3,0,2*,0), Mitchell Cluff 6 (3,1,1,1,-), Szymon Ludwiczak 5+1 (2*,3,d), Kacper Halkiewicz 8 (3,0,3,1,1), Kajetan Kupiec ns

CZYTAJ TAKŻE

Żużel. Fantastyczny debiut obiecującego żużlowca! Zdobył aż dziewiętnaście punktów

Żużel. Gdy zobaczyli tor, to się uśmiechnęli. Staszewski mówi o wielkim błędzie