Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

O klasie sportowej śp. Edwarda Jancarza nikogo przekonywać nie trzeba. Słynny – nieżyjący już niestety – angielski promotor John Berry na łamach swojej książki „Wyznania promotora” bez ogródek przyznaje, że istniały sytuacje, w których zawodnicy dogadywali się przed biegiem. Jak wspomina, raz ze swoim osądem się pomylił…

– Ole Olsen należał do zawodników, którzy byli wręcz przewrażliwieni w temacie układów między żużlowcami. Był nawet okres, kiedy mocno od reszty się izolował czy był izolowany. Pamiętam finał Mistrzostw Świata Par w Chorzowie w 1978 roku. Anglię reprezentował Simmons i Kenneth. Olsen miał za partnera słabego Finna Thomsena. Jan Andresson miał Borge Klingberga. Polska miała Jancarza i słabego Procha. Nowa Zelandia występowała z Maugerem i Larry Rossem. W ostatnim biegu Nowa Zelandia potrzebowała co najmniej czterech punktów, aby zapewnić sobie tytuł mistrzów świata. Normalnie faworytem byłby na swoim torze  Edek Jancarz ale… było jedno „ale” – przyznaje na łamach swojej książki John Berry.

– Dłuższą chwilę przed tym biegiem zauważyłem, jak się później okazało Olsen też to widział, że Mauger stosunkowo długo rozmawiał z Jancarzem. Nie wiem o czym. Być może tak długo o pięknej pogodzie. Ja jednak wiedziałem, ile dla Eddiego znaczył Ivan Mauger. To on zabierał Jancarza na tournée po świecie. To dzięki niemu Edek tak naprawdę miał tak naprawdę możliwość startów w Anglii. Mauger odegrał dużą rolę w tym, że Jancarz startował dla Wimbledonu. Olsen też to widział. Wzruszył tylko zrezygnowany ramionami i odszedł w swoją stronę – wspomina Berry.

– Bieg zaczął się zgodnie z planem Mauger i Ross wyszli na prowadzenie. Jancarzowi goniło się ich – zgodnie z oczekiwaniami – bardzo ciężko… Na trzecim okrążeniu stało się jednak coś, czego się nie spodziewałem. Olsen pewnie też nie. Nagle Jancarz wyprzedził dwóch Nowozelandczyków i im odjechał. Ani Ross, ani Mauger nie byli w stanie go już „złapać”. Co ciekawe, Jancarz po biegu zjechał do parkingu, zszedł z motocykla i natychmiast – nie zatrzymując się – wyszedł ze stadionu w kierunku swojego samochodu na parkingu. A my – reprezentacja Anglii – w dodatkowym biegu pokonaliśmy Nową Zelandię. Nie wiem do dziś, o czym kto z kim wtedy rozmawiał, ale chyba nie wszystko potoczyło się tak, jak miało. Sport był górą – dodaje brytyjski promotor.

Pamiętacie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski z 1995 roku? Tomasz Gollob po raz czwarty został Indywidualnym Mistrzem Polski summa summarum został złotym medalistą, ale kontrowersji nie zabrakło. Późniejszy mistrz świata mówił po zawodach, że każdy powinien jechać po swoje.