fot. pixabay.com
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od wielu lat trwają dyskusje, jak skutecznie wypromować żużel na świecie. Słynne wyścigi Formuły 1 wypromował i idealnie „zmonetyzował” Bernie Ecclestone. Zdaniem 91-letniego dziś Anglika w pewnym momencie swojej zawodowej kariery myślał o żużlu, jako o kolejnej dyscyplinie do wypromowania i – co oczywiste – zarabiania.

– Żużel na poziomie światowym widziałem po raz pierwszy chyba w 1958 roku na Wembley. Finał mistrzostw świata. Znam się doskonale z Barrym Briggsem i to właśnie on mnie żużlem zainteresował, jako sportem, który potrzebuje mojej osoby i konkretnej promocji. On już wiele lat przed wejściem obecnego systemu Grand Prix miał właśnie taką wizję wyłaniania najlepszego zawodnika świata. Starał się promować ten sport na różnych kontynentach. Wiele razy rozmawialiśmy na temat żużla i ja mu przedstawiłem swoją wizję, jak ja to widzę – wspomina Ecclestone w biografii Barry’ego Briggsa.

– W pewnym okresie chciałem zadziałać tak, aby równolegle podczas weekendu Formuły 1 odbywały się  zawody Grand Prix na żużlu. Uważałem, że będzie to dodatkowa atrakcja dla kibiców, a ponadto byłoby to minimalizowanie kosztów. Wszystko, co potrzebne, byłoby już zawsze na miejscu, jak choćby telewizja. Tor zawsze można wybudować. Barry jednak martwił się, że nie przyjdą kibice, nowe tory i tym podobne rzeczy. Najpierw jest telewizja, a później są dopiero kibice. Taka jest kolej rzeczy. Innym razem byliśmy blisko podpisania umowy na organizowanie serii zawodów w halach. Nic z tego jednak znów nie wyszło. Myślę, że nie wyczuwał tego momentu, kiedy mimo obaw przed czymś nowym trzeba ryzykować i podjąć współpracę – dodaje współtwórca potęgi F1. 

fot. pixabay.com

Jak widać, słynny Bernie Ecclestone nie mówił nigdy żużlowi „nie”. Chciał go robić wyłącznie wedle swojego pomysłu i wizji, jak czynił to rozwijając  Formułę 1. Ciekawe, jak wyglądałyby dzisiaj mistrzostwa świata na żużlu,  gdyby pod swoje skrzydła wziął je człowiek, który z Formuły 1 uczynił komercyjny konglomerat, a sam swoją przygodę ze sportem motorowym zaczynał od pasji do motocykli, a nie samochodów.