Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Swoje święto ma dziś największa legenda w historii zielonogórskiego Falubazu. Mowa oczywiście o Andrzeju Huszczy, który w żółto-biało-zielonych barwach ścigał się przez ponad 30 lat. Solenizant przyznaje, że najchętniej wraca pamięcią do sezonu, który rozpoczynał się już ponad cztery dekady temu.

 

Huszcza uzyskał licencję żużlową jako 18-latek, oczywiście w barwach Falubazu Zielona Góra. W pierwszych latach startów zawodnik balansował między tamtejszą I i II ligą. W 1979 roku po raz pierwszy na szyi żużlowca zawisł medal DMP. Wtedy zielonogórzanie okazali się gorsi tylko od zespołów z Leszna i Gorzowa.

Lata 80. to świetne, złote czasy dla Falubazu. Huszcza kompletował wtedy medale zarówno indywidualne, jak i drużynowe. W 1981 wraz z m.in. Henrykiem Olszakiem, Maciejem Jaworkiem, Stefanem Żeromskim czy Janem Krzystyniakiem sięgnął po pierwszy krążek z najcenniejszego kruszcu. To właśnie z pierwszym z wymienionej ekipy Huszczy najlepiej jeździło się w parze.

– Akurat byliśmy z tego samego rocznika. Prawie razem zaczynaliśmy. Z nim super się dogadywaliśmy. On był bardzo dobrym zawodnikiem z dużym talentem. Umiał rozprowadzać. Dużo mi pomagał, a ja jemu. Dobrze nam się współpracowało – wspominał solenizant w nagraniu dla klubowej telewizji.

Rok później do złota drużynowego dołożył też wygraną w IMP. W pamiętnym finale zmagań o miano najlepszego żużlowca w kraju o złoto od początku walczył z Leonardem Rabą. W drugim wyścigu turnieju lepszy okazał się Raba. Zawodnik Kolejarza Opole potem dał się jednak pokonać Janowi Krzystyniakowi i do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był bieg dodatkowy. W nim lepszy okazał się Huszcza. – To były takie największe sukcesy indywidualne i drużynowe – zaznaczał.

W kolejnych latach kibice również mogli cieszyć się z rewelacyjnej postawy Huszczy. Przez całe lata osiemdziesiąte zawodnik plasował się w najlepszej ósemce najskuteczniejszych zawodników DMP. Dwa razy (1985 i 1989) zajmował on w tym rankingu pierwsze miejsce. W pierwszym z wymienionych średnia żużlowca wyniosła aż 2,710. W tamtym roku także Huszcza sięgnął po swoje trzecie złoto z Falubazem.

Ostatni wielki triumf z zielonogórzanami Huszcza odniósł w 1991 roku, kiedy żółto-biało-zieloni wywalczyli kolejny tytuł. W kolejnych latach, choć Falubaz coraz częściej zajmował miejsca w środku tabeli, nie decydował się na opuszczenie klubu. Następnie raz z zespołem przeżywał kolejne spadki i awanse, niejednokrotnie przyczyniając się do powrotu drużyny na najwyższy szczebel rozgrywkowy.

– Na każdym torze się dobrze jeździło, ale w domu było zawsze na najkorzystniej – przyznaje Huszcza i dodaje, że cieszy się z tego, że fani nazywają go legendą. – To bardzo miłe uczucie. Jestem z tego zadowolony, dumny i szczęśliwy. Zawdzięczam to kibicom.

Barwy klubowe zmienił dopiero w 2006 roku, na ostatnie dwa lata swojej kariery. Huszcza przeniósł się do Poznania i to właśnie tam zakończył karierę w 2007 roku. Zawodnika wciąż można spotkać na W69, choć przyznaje, że znacznie bardziej pasjonowało go czynne uczestnictwo w meczach.

Ze strony redakcji Niezniszczalnemu i Niezatapialnemu życzymy wielu lat w zdrowiu i pogodzie ducha. Sto lat!

fot. śp. Mirosław Wieczorkiewicz

 

CZYTAJ WIĘCEJ

Żużel. Utalentowany Duńczyk wróci do Stali? Jest jeden warunek 

Żużel. Milioner pomoże tarnowskiej Unii? To może być hit

Żużel. Sajfutdinow mówi o pierwszych treningach, pracy z Baronem i tunerach na sezon 2024