Chris Harris. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Święto obchodzi dziś zawodnik doskonale znany kibicom żużlowym z całego świata. Chris Harris w swojej karierze dziewięciokrotnie stawał na podium cyklu Grand Prix, a raz – w Cardiff w 2007 roku – nie miał sobie równych w rundzie indywidualnych mistrzostw świata. Żużlowiec długo odpoczywał od polskich rozgrywek, ale w tym sezonie można było go zobaczyć w kilku wyścigach dla SpecHouse PSŻ-u Poznań.

 

Harris odjechał w najbardziej prestiżowym cyklu żużlowym na świecie dziewięć sezonów i wystąpił w aż 103 turniejach. Przygodę z IMŚ rozpoczął już w wieku 20 lat, od turnieju w Cardiff, w którym zdobył jeden punkt. Kolejne zmagania na pięknym walijskim stadionie zakończył wspomnianym zwycięstwem. Szczególnie niesamowity w jego wykonaniu był bieg finałowy, w którym na ostatnich metrach ograł Grega Hancocka. W całym sezonie 2007 natomiast zajął dziewiąte miejsce.

Tym najbardziej udanym sezonem dla „Bombera” w GP był ten z 2010 roku. Właśnie wtedy Brytyjczyk został szóstym zawodnikiem na świecie. Zawodnik miał szczęście do drugich miejsc, bo na tej pozycji kończył turnieje w Gorican, Terenzano i Bydgoszczy. Warto dodać, że tylko w chorwackiej miejscowości Harris stawał na podium dwukrotnie.

Od 2011 roku dzisiejszy solenizant nie zajmował miejsca w czołowej dziesiątce cyklu. W latach 2014-2016 bardzo rzadko dostawał się do półfinałów. Dziewiąte podium zaliczył jednak w swoim pożegnalnym sezonie w GP. W praskim turnieju wygrał zaledwie jeden wyścig, ale zdołał awansować do finału i ograć w nim na trasie Jasona Doyle’a.

Starty w Polsce zawodnik z Truro rozpoczynał z kolei od występów w Rybniku w 2006 roku. W debiutanckim sezonie w naszym kraju, podobnie jak cała drużyna, nie spisywał się rewelacyjnie. Rekiny zdołały w całych rozgrywkach wygrać zaledwie jedno spotkanie (z Unią Tarnów) i znalazły się w pierwszej lidze. Na zapleczu Ekstraligi Harris jeździł znacznie lepiej. W sezonie 2007 był zdecydowanym liderem drużyny i punktował na poziomie 2,529 oczka na bieg.

Następnie Brytyjczyk spędził po dwa lata w Ostrowie Wielkopolskim i Rzeszowie. W barwach Ostrovii również prezentował się solidnie, ale to właśnie z ekipą Żurawi mógł świętować triumf w pierwszoligowych rozgrywkach. W sezonie 2010 tworzył znakomitą drużynę wraz z m.in. Lee Richardsonem, Rafałem Okoniewskim, Mikalem Maxem, Maciejem Kuciapą czy Dawidem Lampartem. Rzeszowianie awansowali do PGE Ekstraligi i jako beniaminek zajęli w niej bardzo dobre piąte miejsce. Ze względów regulaminowych, dzisiejszy solenizant musiał się jednak przenieść do Częstochowy. Pod Jasną Górą, startując w pięciu meczach, odjechał swój najgorszy sezon w Ekstralidze i już do niej nie wrócił.

Kolejnym przystankiem w polskiej przygodzie Harrisa był Grudziądz. W zespole Gołębi „Bomber”, podobnie jak w Peterborough, tworzył zgrany duet ze swoim rodakiem Scottem Nichollsem. Od sezonu 2014 39-latek nie występował w Polsce już tak regularnie jak wcześniej. W barwach ROW-u w latach 2014-2015 odjechał tylko 12 spotkań. Następnie Brytyjczyk znalazł się w Wandzie Kraków, a w 2017 roku wrócił do Rzeszowa, z którym miał świetne wspomnienia.

W 2018 roku Harris związał się jeszcze z Polonią Piła, ale rozstał się z klubem w atmosferze skandalu. Klub nałożył na niego karę za niestawienie się na mecz. W tym roku wrócił do ścigania w innym wielkopolskim klubie – tym z Poznania. Jak sam przyznawał w rozmowie z naszym portalem, liczył na dobre występy w swoim wykonaniu.

Ostatecznie jednak nie odjechał zbyt wielu wyścigów w barwach Skorpionów. Dzisiejszy solenizant wystąpił przeciwko Metalice Recycling Kolejarzowi Rawicz i Optibet Lokomotivowi Daugavpils. W dziewięciu gonitwach zdobył 10 punktów z bonusem. Należy jednak zaznaczyć, że w małym stopniu, ale przyczynił się on jednak do awansu poznaniaków do eWinner 1. Lidze.

Poza startami w poznańskim zespole, ponownie skutecznie rywalizował dla Peterborough Panthers. W słynnym już przerwanym brytyjskim finale miał na koncie osiem punktów po trzech startach. W powtórce nie szło mu już jednak tak dobrze i zakończył zmagania na dwunastej pozycji.

Sympatycznemu zawodnikowi życzymy przede wszystkim zdrowia i kolejnych kapitalnych wyścigów. Niech w następnych latach niezwykle barwnej kariery „Bomber” dalej nas cieszy swoją widowiskową jazdą!

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Adam Skórnicki: Skład jest zbudowany bardzo dobrze. Start ma jasno określony cel – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Czy sztab Motoru mógł sobie wymarzyć lepszy transfer? „Cieszymy się z Bartka, ale chcemy, żeby siłą była drużyna” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)