Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Swój największy sukces odniósł w 1990 roku, kiedy na torze w Bradford został indywidualnym mistrzem świata. W Polsce, Per Jonsson najbardziej kojarzony jest z Toruniem, którego barw bronił od 1991 roku.

Jego karierę przerwała kontuzja odniesiona na torze w Bydgoszczy w 1994 roku.

– Pamiętam, że tor był tamtego dnia naprawdę śliski. Tak w ogóle to istniało ryzyko, że nie pojawię się tego dnia w Bydgoszczy. Dzień wcześniej w Szwecji miałem małą uroczystość. Nie “paliłem” się na mecz do Bydgoszczy. Wolałem zostać w domu z dziećmi, ale trzeba było odjechać zawody. Dzieci dawno mnie nie widziały. Zdecydowaliśmy jednak, że pojedziemy na ten mecz. Już podczas podróży mieliśmy problemy. Dotarliśmy na prom w ostatnim momencie. Wjechaliśmy na prom i od razu go zamykali. Gdy dotarliśmy do Bydgoszczy, spotkanie rozpoczęło się nieźle dla naszej drużyny. Jednak jeden z zawodników zanotował makabryczny upadek. Pojechał na pełnym gazie, prosto w bandę. Myśleliśmy, ze zawody zostaną przerwane. Czekaliśmy dwie godziny. Po ich wznowieniu wyjechałem na tor. Startowałem z czwartego pola, próbowałem zaraz po starcie zjechać do wewnętrznej, ale mnie wyciągnęło, ponieważ było cholernie ślisko. Sam upadek nie był aż tak groźny, ale mój motocykl się zawinął i uderzył mnie w kark. W szpitalu lekarz powiedział mi, że muszą mnie natychmiast operować, ponieważ istnieje ryzyko, że nie stanę już na własnych nogach. To wszystko było bardzo trudne. Nie ma sensu gdybanie, co by było gdyby było. Co się stało, to się nie odstanie – wspomina ze smutkiem Jonsson.

Poniżej kariera „długiego” Pera na zdjęciach