Pan Robert, z pochodzenia rodowity częstochowianin od najmłodszych lat pasjonował się czarnym sportem. W latach dziewięćdziesiątych jako firma Rowery Douglas zajmował się sponsoringiem Włókniarza Częstochowa oraz Sławomira Drabika. Po wielu latach zdecydował się na przeprowadzkę w region Tatr, gdzie prowadzi obecnie pensjonat Willa Sonia, w którym często goszczą żużlowcy. Pan Robert pasjonuje się również kolarstwem, a prywatnie jest przyjacielem byłego trenera reprezentacji Polski Marka Cieślaka.
Panie Robercie, jak zaczęła się Pana przygoda z żużlem?
Moja przygoda rozpoczęła się zapewne podobnie, jak w przypadku innych młodocianych. W wieku 6-7 lat tata zabrał mnie na stadion Włókniarza Częstochowa i od razu złapałem tego bakcyla. Pomimo, że byłem małym dzieckiem i nie do końca rozumiałem o co chodzi, spodobał mi się warkot motocykli oraz emocje towarzyszące każdemu biegowi.
W jaki sposób zakotwiczył Pan w żużlu na dłużej i w sposób bardziej poważny?
Dawno, dawno temu, gdy Włókniarz Częstochowa zdobywał tytuł drużynowego mistrza Polski, a Sławomir Drabik święcił swoje największe sukcesy jak choćby wywalczenie tytułu indywidualnego mistrza Polski, jako firma Rowery Douglas sponsorowałem zarówno klub jak i samego zawodnika. Ze Sławkiem nawiązałem od początku rewelacyjny kontakt.
Obecnie jest Pan właścicielem pensjonatu w Zakopanem, a ambasadorem Pana działalności jest sam Marek Cieślak…
Zgadza się, zdecydowałem się na przenosimy z rodzinnej Częstochowy w tereny górskie. Ale wcale nie jest tak spokojnie i kolorowo, jak ludzie sądzą. W górach również bywa nerwowo. Przyznam szczerze, że tęsknię za Częstochową i zawsze z uśmiechem na ustach odwiedzam swoje rodzinne miasto. Z Markiem Cieślakiem znamy się od wielu lat, a połączyła nas wspólna pasja, a nawet dwie. Żużel to jedno, ale oboje jesteśmy pasjonatami kolarstwa szosowego. Mój ojciec był zresztą zawodowym kolarzem, a dziś w wieku 77 lat nadal śmiga na rowerze. Twierdzi, że dopóki będzie żył, dopóty rower będzie w użyciu.
Czy w ten sposób stara się Pan niejako zaszczepić żużel w regionie, który z niego nie słynie?
To wcale nie jest takie łatwe. Ja o żużlu nie zapomniałem i nie zapomnę nigdy. Z Zakopanego również śledzę rozgrywki, a i dobry wywiad czy artykuł lubię przeczytać. Góralom trzeba jednak wszystko tłumaczyć od podszewki, ponieważ nie mają o tym sporcie zielonego pojęcia. Mnie osobiście trochę brakuje kompana, z którym mógłbym sobie uciąć historyczną pogawędkę o czarnym sporcie.
Czy w Pana pensjonacie goszczą żużlowcy?
Owszem, zdarza się to dość często, choć w ostatnim roku z wiadomych względów takie wizyty nie mogły mieć miejsca. Bardzo lubię i szanuję, że zawodnicy odwiedzają mnie i mój pensjonat. Zawsze są tutaj goszczeni profesjonalnie, aby czuli się komfortowo i po prostu dobrze.
A jaki kontakt utrzymuje Pan obecnie z Markiem Cieślakiem?
Z Markiem zawsze chętnie rozmawiam i towarzyszę mu podczas rowerowych wycieczek, gdy uda nam się jakoś złapać. On również od czasu do czasu odwiedza Zakopane, a wówczas pochłaniają nas rozmowy na tematy żużlowe i nie tylko.
Pochodzi Pan z Częstochowy, a więc jak mniemam to właśnie Włókniarzowi kibicuje Pan najbardziej…
Tego nie da się wykorzenić. Oczywiście, że kibicuję Włókniarzowi. W ostatnich tygodniach klub borykał się z pewnymi problemami, ale głęboko wierzę w to, że po ostatnim meczu w Toruniu chłopcy odżyją, a walka o fazę play-off nie została przegrana. To klub z ogromnymi tradycjami, który wychował wielu wspaniałych zawodników. Gdyby ktoś chciał wiedzieć, to Marek Cieślak również przeżywa starty częstochowian. To, co zaszło w klubie przed rokiem nie ma akurat żadnego znaczenia. Marek był, jest i pozostanie częstochowianinem, któremu losy klubu nie są obojętne. Wracając do pytania, jestem z Włókniarzem, wspieram Włókniarz i wierzę w sukces zespołu.
Czy ma Pan swojego idola w gronie obecnie startujących zawodników? Któremuś z nich szczególnie Pan kibicuje?
Jeżeli mówimy o przywiązaniu sercowym, jak wspomniałem, od zawsze łączyły mnie bliskie relacje z Sławomirem Drabikiem. Jego syn, Maksym to wspaniały chłopak, niesamowicie utalentowany, mający to coś, a prywatnie bardzo uczciwy i ułożony chłopak. Z całego serca życzę mu powrotu do ścigania na najwyższym poziomie. Wierzę, że ten niepotrzebnie rozdmuchany epizod go tylko wzmocni. Jego ojciec w trakcie kariery również przeżywał ciężkie chwile, a potem gdy wrócił był nie do złapania. Życzę tego samego Maksymowi. Prywatnie chciałbym również zobaczyć go kiedyś w biało-zielonych barwach. To tyle z serca. Jeżeli chodzi o umiejętności, podejście do sportu, do treningów podziwiam także obecnego mistrza świata, Bartosza Zmarzlika. To perfekcjonista w każdym calu. Ciężka praca, pokora zaprowadziły go na szczyt.
Dziękuję za rozmowę. Życzę, aby żużlowi (i nie tylko) goście szybko mogli powrócić do pańskiego pensjonatu.
Bardzo dziękuję i zapraszam serdecznie. Pozdrawiam wszystkich kibiców żużla
Rozmawiał SEBASTIAN SIREK
Żużel. Juniorzy dali show! Karczewski z Brązowym Kaskiem, Paluch poza podium! (RELACJA)
Żużel. Dwa mecze w jeden dzień. Przegrał tylko dwa razy!
Żużel. KLŻ z telewizją?! Kluby nie gryzą się w język
Żużel. Woffinden przekazał kolejne informacje! Nie potrafi przespać nocy
Żużel. Udowodnił, że stać go na wiele. Michelsen pochwalił jego pracowitość
Żużel. Takiej produkcji żużlowej jeszcze nie było! Poświęcił na to ponad 400 godzin!