Dariusz Śledź FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mecz zamykający inauguracyjną rundę PGE Ekstraligi był pokazem siły Betard Sparty Wrocław. Spartanie zwyciężyli z For Nature Solutions 59:31 i pokazali, że nie zamierzają łatwo oddawać mistrzowskiego tytułu. Dariusz Śledź, opiekun wrocławskiej drużyny, był po meczu bardzo zadowolony z zespołu i cieszył się, jak dużą różnicę w wyniku zrobili młodzieżowcy.

 

W rywalizacji wrocławian z torunianami znamienne było to, że gospodarze tylko dwa razy przyjechali na czwartym miejscu. Żadnej wpadki nie zaliczyli Bartłomiej Kowalski i Michał Curzytek, którzy łącznie uzbierali o osiem oczek więcej niż juniorzy przeciwników.

– Jesteśmy wszyscy bardzo zadowoleni po tym pierwszym meczu. Pojechaliśmy dobre spotkanie. Jak widać w programie, mamy jeszcze w składzie pewne rezerwy, ale trudno się nie cieszyć po takim spotkaniu. Nie mogę powiedzieć, że byłem w stu procentach spokojny o postawę drużyny, ale widziałem ich pracę i efekty widać było na zawodach. O juniorach mogę mówić tylko w samych superlatywach. Pojechali bardzo dobre zawody. Nie mieli żadnej śliwki, więc tylko się radować – mówił Dariusz Śledź.

Sztab Betard Sparty, podobnie jak przedstawiciele innych gospodarzy pierwszej kolejki, nie miał możliwości przygotowania toru w stu procentach tak, jakby sobie tego życzył. Ostatecznie jednak na Stadionie Olimpijskim znacznie lepiej czuli się mistrzowie Polski.

– Pogoda nam troszeczkę poprzeszkadzała, ale myślę, że wyszło całkiem fajnie. Tor spod plandeki zawsze niesie ze sobą jakieś niespodzianki, ale uczymy się tego i nie było źle. Mieliśmy fajne wyścigi – oceniał szkoleniowiec.

Do rywalizacji z Aniołami wrocławianie przystępowali bez Artioma Łaguty. Jak się okazało, trener dobrze skorzystał z możliwości „zastępstwa zawodnika”. W czterech startach zawodnicy zastępujący zdobyli osiem punktów z dwoma bonusami.

– Wyszło całkiem fajnie, teraz pojedziemy na wyjazd i prawdopodobnie będzie trzeba to inaczej wszystko poukładać. Póki co jest dobrze, ale nie ukrywajmy, wolelibyśmy mieć Artioma. Nie mógł się pojawić w parkingu, ale wiemy, że oglądał spotkanie i był z nami – kontynuował.

Z racji zawieszenia mistrza świata, w teamie Gleba Czugunowa można było zobaczyć Rafała Lewickiego. Ze wsparciem jednego z najbardziej cenionych menadżerów i mechaników 22-latek wywalczył sześć oczek z bonusem.

– Oni od tego meczu tak naprawdę zaczęli współpracę. Muszą się jeszcze poznać. Rafał to bardzo doświadczony menadżer i mentor, więc na pewno może przynieść nam same dobre rzeczy – podsumował Dariusz Śledź.