Dariusz Śledź FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni są bardzo radosne dla wszystkich osób związanych z Betard Spartą Wrocław. Wrocławianie triumfowali w finale PGE Ekstraligi i po raz piąty w historii zostali Drużynowymi Mistrzami Polski. Wielkiej radości po tym sukcesie nie ukrywa Dariusz Śledź. Opiekun zespołu ze stolicy Dolnego Śląska przyznaje, że niedzielny wieczór był dla niego szczególny, mówi o kluczowej czwartej serii spotkania z Koziołkami, a także podkreśla, iż będzie chciał walczyć ze swoimi podopiecznymi o kolejne złoto.

 

Po ostatnim sukcesie szkoleniowiec zna już smak wywalczenia Drużynowego Mistrzostwa Polski zarówno jako zawodnik, jak i trener. Co ciekawe, wszystkie najważniejsze ligowe tytuły zdobył będąc spartaninem.

– To były wielkie emocje, wielkie szczęście i wielka radocha. Wszyscy tutaj we Wrocławiu naprawdę długo czekali na ten złoty medal. Od sponsorów, przez kibiców, po samych pracowników klubu. Nie ma się co oszukiwać, trochę poświętowaliśmy. Jestem bardzo szczęśliwy, że właśnie taki epizod przyszło mi w życiu zaliczyć. Wcześniej miałem okazję zdobyć dla Wrocławia tytuł jako zawodnik, a teraz jako trener – mówi nam Dariusz Śledź.

Rywalizacji z Motorem na pewno nie można uznać za spacerek świeżo koronowanych mistrzów. Lublinianie długo stawiali się we Wrocławiu i wprowadzali w konsternację kibiców zgromadzonych na Stadionie Olimpijskim. Po dziesięciu wyścigach rewanżowego starcia finałowego to właśnie Motor był bliżej sięgnięcia po złoto.

– Nerwowo może jeszcze nie było, ale Motor faktycznie bardzo się stawiał. Wiedzieliśmy jednak, że ten moment, w którym rywale wystrzelają się z rezerw musi w końcu nastąpić. Trwało to troszkę za długo. W tej czwartej serii już wszystko poszło tak, jak sobie życzyliśmy. Trzeba przede wszystkim pogratulować lublinianom, bo wraz z nami stworzyli znakomite widowisko i byli bardzo mocną drużyną w finale – komentuje opiekun wrocławskiej drużyny.

Obraz meczu diametralnie zmienił się od czwartej serii. Wrocławianie w biegach 11-13 wygrali aż 14:4 i przed biegami nominowanymi rozpoczęli wielkie świętowanie. Kluczowym momentem starcia wydaje się więc bieg jedenasty, w którym przebudził się Gleb Czugunow. 22-latek wraz z Taiem Woffindenem wygrali podwójnie i wyprowadzili Betard Spartę na prowadzenie.

– Bieg, w którym wygrali Gleb i Tai był bardzo ważny. On dał nam oddech. Nie ma jednak co sprowadzać całego sezonu do tego jednego biegu i rozbierać go na czynniki pierwsze. Wszyscy zasłużyli na ogromne pochwały za ten sezon. Wszyscy dołożyli się do tego mistrzostwa – ocenia szkoleniowiec.

Złota Betard Sparta. fot. Jarosław Pabijan

Wiadomo już, że skład wrocławian na przyszłoroczne rozgrywki będzie bardzo podobny do tego z mistrzowskiego sezonu. Porozumienia z klubem osiągnęli już wszyscy zawodnicy z obecnej kadry.

– Mamy tak fajną drużynę, że nie bardzo jest co zmieniać. Zwłaszcza w przypadku trzonu drużyny. Cieszymy się, że wszyscy zostają z nami. To jest świetna ekipa nie tylko pod względem sportowym, ale również ludzkim. To świetni ludzie – wyjaśnia trener spartan. Na pytanie dotyczące wzmocnienia formacji juniorskiej odpowiada natomiast tajemniczo. – Nic nie jest wykluczone, ale zobaczymy – ucina temat.

Po tak znakomitym sezonie, w którym Betard Sparta wygrała 15 na 18 meczów, szkoleniowiec zamierza udać się na zasłużony odpoczynek. Następnie rozpoczną się przygotowania do kolejnych rozgrywek, w których wrocławianie mają walczyć o obronę tytułu.

– Szczegółowych planów na te żużlowe wakacje nie mam. Teraz bawimy się jeszcze trochę z juniorami, a potem będę chciał trochę odpocząć. W przyszłym sezonie bardzo bym sobie życzył drugiego złota z rzędu, podobnie jak wszyscy we Wrocławiu. Mogę zapewnić, że będziemy o nie walczyć – podsumowuje Dariusz Śledź.