Pomimo tego, że od zakończenia 2. Ligi Żużlowej 2021 minęły już dwa miesiące, wciąż nie jest pewne to, ile zespołów wystartuje na najniższym szczeblu rozgrywkowym w przyszłym sezonie. Wszystko za sprawą wątpliwości co do ekipy MSC Wolfe Wittstock. Sternik klubu Frank Mauer zbudował tak słaby zespół, iż władze zastanawiają się nad dopuszczeniem drużyny do startów w Polsce. Kolejną szansę Wilkom dałby natomiast Robert Sawina.
Zespół Wolfe Wittstock ma za sobą już dwa sezony w Polsce. O ile w 2020 roku ekipa prezentowała się całkiem nieźle i w domowych spotkaniach potrafiła postawić się rywalom, o tyle w tegorocznych rozgrywkach mecze z Wilkami stały się dla zawodników innych drużyn idealną okazją do poprawienia sobie średniej biegopunktowej. Ostatecznie klub Franka Mauera zakończył sezon bez żadnego punktu meczowego na koncie.
– Uważam, że im więcej drużyn jest w rozgrywkach, tym lepiej. Nawet jeśli ta drużyna znów miałaby być bardzo słaba. Dla wszystkich polskich zawodników jazda w Wittstock jest okazją do rozwoju. Takiego toru jaki jest w Wittstock w Polsce nie mamy. Na tym niemieckim obiekcie można się sporo nauczyć i stać się po prostu bardziej wszechstronnym zawodnikiem. Szczególnie dla młodych żużlowców jest to bardzo pożyteczne. Dałbym więc tym Wilkom kolejną szansę startu – mówi nam Robert Sawina.
Prezesi innych drugoligowców dość otwarcie przyznają, że chcieliby ścigać się z drużyną z Wittstock, ale tylko w wypadku, jeśli niemiecki klub gwarantowałby wyższy poziom sportowy. W obecnej sytuacji bardzo możliwe, że po meczach z Wolfe sternicy wszystkich klubów musieliby sięgać głęboko do kieszeni, aby wypłacić wszystkim zawodnikom środki za zdobycie bardzo wysokiej liczby punktów.
– Z pewnością można to wcześniej w kontraktach opisać. Jeżeli mamy wyraźnie słabszego rywala, która nie będzie zdobywała wielu punktów, to z zawodnikami można to dogadać. Zawodnicy też mają świadomość z kim będą jechali. Oni wiedzą, że obciążenie dla nich będzie mniejsze i podejdą do tego ze zrozumieniem – komentuje ekspert żużlowy .
– Ja sam miałem do czynienia z tego rodzajami obniżkami w kontraktach. Wiedzieliśmy, że jedziemy do drużyny, która jest słaba i bez gadania jeździliśmy za mniejsze wynagrodzenie. Może teraz te rozmowy z zawodnikami byłyby trudniejsze, ale nie niemożliwe. Wierzę, że jeszcze mecze polskiej ligi w Wittstock zobaczymy – dodaje były wychowanek toruńskiego Apatora.
Przypomnijmy, że w seniorskim zestawieniu MSC Wolfe w przyszłym sezonie mieliby startować Lukas Baumann, Valentin Grobauer, Steven Mauer, Brayden McGuinness, Sam Jensen, Mirko Wolter i Tobias Thomsen. W formacji juniorskiej Wilki mają natomiast do dyspozycji Marlona Hegenera, Jakoba Femerlinga i Patricka Baeka.
Żużel. Kuciapa mówi o celach Motoru. „Zrobimy wszystko, żeby walczyć o najwyższe laury”
Żużel. Wedel zrobił… kask Zmarzlika! Cieślak zdradza szczegóły
Żużel. Jakub Krawczyk zasila wicemistrza! Ambitne plany zawodnika Sparty
Żużel. Szef Stali o kontraktach Thomsena i Vaculika! Taki scenariusz byłby katastrofą
Żużel. Start najlepszy, choć nie w każdym przypadku (RANKING SOCIAL MEDIA)
Żużel. Widziane zza Odry. O 50 tysiącach w prezencie, play-medium i krasnalu Hałabale