Żużel. Czy transfer Bartkowiaka zmienia układ sił? Frątczak: W Zielonej Górze śpią spokojnie

Fot. Mariusz Nasieniewski / GKM Grudziądz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mateusz Bartkowiak to żużlowiec, o którym w ostatnich dniach mówi się zdecydowanie najczęściej. Młodzieżowiec został wypożyczony z Moje Bermudy Stali Gorzów do ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz i ma sprawić, że grudziądzanie w końcu będą mogli liczyć na punkty z gonitw zarezerwowanych dla juniorów. Jacek Frątczak, były menadżer klubów żużlowych, uważa, iż 18-latka czeka bardzo trudne wyzwanie i nie sądzi, że jego transfer będzie kluczowym elementem walki o utrzymanie w PGE Ekstralidze.

– Odpowiedź na pytanie, czy Mateusz będzie solidnym wzmocnieniem oczywiście poznamy w sezonie. Tradycyjnie zweryfikuje nam je tor. Nie ulega wątpliwości, że jest to zawodnik z dużym potencjałem. Warto zwrócić jednak uwagę, że jest to nieco inny chłopak niż przed dwoma czy trzema laty. Przede wszystkim sporo urósł od czasów, kiedy ja obserwowałem go z bliska, z pozycji menedżera. To w przypadku młodych zawodników ma duże znaczenie, bo chłopak musi przystosować się do nowych warunków, nieco inaczej prowadzi on motocykl. Takie zmiany mogą wpłynąć na zawodnika zarówno negatywnie, jak i pozytywnie – mówi nam ekspert.

Sezonu 2020 Bartkowiak nie może zaliczyć do udanych. 18-latek wystąpił w zaledwie czterech gonitwach PGE Ekstraligi i nie przywiózł w nich ani jednego punktu. Trener Stanisław Chomski zdecydował się zastąpić go Wiktorem Jasińskim. Na domiar złego, żużlowiec z Drezdenka nie miał zbyt wielu okazji do startów w zawodach młodzieżowych. Podczas jednej z rund uczestniczył w groźnym wypadku, w którym doznał wstrząśnienia mózgu, rozciął łuk brwiowy i obił płuco.

– W ostatnim czasie Mateusz miał też pecha do kontuzji i groźnych wypadków. Wiadomo, że najlepiej jak zawodnik w żadne kolizje się nie wdaje i ucieka bezpiecznie do przodu. Te wszystkie urazy mogły być pochodną tych zmian, które u niego nastąpiły. W chłopaku bez wątpienia drzemie potencjał, ale na pewno byłbym ostrożny z tezami, że to transfer na miarę zmienienia układu sił – wyjaśnia były opiekun klubów z Zielonej Góry i Torunia.

Frątczak przyznaje, że jest dość mocno zaskoczony tym, że 18-latek tak bardzo naciskał na zmianę otoczenia. Zdaniem eksperta, lepszym miejscem na odbudowanie formy byłaby eWinner 1. Liga bądź 2. Liga Żużlowa.

– Chłopak na pewno zawiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. To jest bardzo ryzykowny ruch, bo on przecież w zeszłym roku tylko trochę się pościgał i potrenował. W pewnym momencie wszyscy się zastanawialiśmy czy po kolejnej kontuzji w ogóle wróci na tor. Ja, szczerze mówiąc, byłem wręcz przekonany, że zostanie w Gorzowie. Trafił oczywiście do klubu, gdzie wszystko organizacyjnie i finansowo się zgadza, będzie miał spokój odnośnie startów, ale nie jestem pewien czy lepszym wyborem dla niego nie byłaby próba odbudowy w niższej lidze. Gorzowski klub ma przecież porozumienie z klubem z Poznania. Łączenie walki o skład w PGE Ekstralidze z regularną jazdą wydawało się idealnym rozwiązaniem. PGE Ekstraliga nie jest miejscem na zbieranie doświadczenia i odbudowę. To był jego wybór, porwał się na głęboką wodę i oby się w niej nie utopił – komentuje.

Mateusz Bartkowiak. FOT. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA

– Tutaj dojdzie też presja przeprowadzenia tego transferu. Chłopak będzie w nowym środowisku z presją, że zapłacono za niego pewnie niemałe pieniądze. W głowie na pewno będzie świadomość, że ktoś za niego zapłacił i wymaga wyników. Chłopak z pewnością jest bardzo odważny, bo tu już nikt mu nie powie, że ma się rozkręcać. Chodzi o to, żeby był tym języczkiem u wagi w meczach – kontynuuje.

Grudziądzanie ściągnęli Bartkowiaka po to, aby zapewnić seniorom większe wsparcie ze strony formacji juniorskiej. Czy taki ruch zatem sprawia, że Gołębie mają teraz większe szanse na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej?

– To jest na pewno delikatna poprawa sytuacji GKM-u, ale nie możemy mówić o jakiejś wielkiej rewolucji. W przypadku ekstraligowych juniorów powinniśmy zawsze patrzeć nie tylko na to, czy jest on w stanie sobie poradzić w drugim wyścigu, ale również na to, czy jest on w stanie rywalizować z seniorami przeciwników. W moim odczuciu z seniorami z Unii Leszno, Sparty Wrocław, Włókniarza Częstochowa czy Stali Gorzów ta przeprawa może być dla niego za ciężka. Jeśli Bartkowiak zdobywałby 5-6 punktów, to faktycznie byłby to ruch na miarę zmienienia układu sił. Oczywiście takich zdobyczy Mateuszowi życzę, ale moim zdaniem stać go na przywożenie 2-3 oczek. W przypadku takich zdobyczy o dużej poprawie sytuacji drużyny nie ma mowy – tłumaczy nasz rozmówca.

Po wypożyczeniu młodzieżowca pojawiło się sporo opinii wskazujących na to, że takie posunięcie GKM-u mogło najbardziej zaniepokoić ekipę RM Solar Falubazu Zielona Góra. Do tej pory właśnie grudziądzanie i zielonogórzanie byli uważani za zespoły, które dysponują najsłabszymi formacjami juniorskimi w PGE Ekstralidze.

– Ja myślę, że w Zielonej Górze śpią spokojnie. Zresztą, z własnego doświadczenia wiem, że jak się jest w najważniejszym momencie przygotowań do sezonu, to się skupia przede wszystkim na sobie. Poza tym, jak już mówiłem, na ten moment to jest wzmocnienie wielką niewiadomą. W sezonie okaże się na ile taki ruch GKM-owi i Mateuszowi pomógł. Na tę chwilę ani eksperci, ani kibice, ani nawet sam Mateusz Bartkowiak nie wie, w jakiej będzie dyspozycji – podsumowuje Frątczak.