Jason Doyle widać dobrze się bawi, zupełnie nie przejmując rzekomym mieczem Damoklesa wiszącym nad Jego głową. Czyżby nawiązanie w memie do Anny Marii Wesołowskiej miało sugerować kontynuację sporu przed sądem powszechnym? Mimo wszystko – nie sądzę. Dlaczego mimo wszystko? Ponieważ przepis niższej rangi nie może stać w sprzeczności z normą rangi wyższej. Zatem wewnętrzne „Regulaminy” PZM nie przeważą w przypadku sporu na korzyść strony, o ile Temida stwierdzi, że np.któryś z Kodeksów mówi inaczej. A Kodeks do Ustawa – w hierarchi przepisów – wyżej. Tak było z interwencją UOKiK podczas covidowego obniżenia kontraktów zawodników.

 

Co z tego, że federacja działała (tym razem) zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, próbując odnaleźć consensus. Przepis to przepis. Dura lex – sed lex. Skąd zatem moje powątpiewanie? Ano stąd, że sądy powszechne mają zaawansowaną linercję w orzekaniu, a kangur i Włókniarz owego mają deficyt. Domniemywam więc, iż spór zakończy się wpłatą Doyle`a przed startem sezonu. Po to, by uzyskać prawo startów w nowym klubie. Jego sprawą, czy zechce później walczyć „o swoje” przed wymiarem sprawiedliwości. No i nie przesądzam co by tamże miał, albo nie miał osiągnąć.

Żużel. Doyle mówi o zwrocie środków, GKM odpowiada! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. GKM nie zapłaci Doyle’owi wszystkich pieniędzy? Ważny przepis w regulaminie! – PoBandzie – Portal Sportowy

Drabik junior z kolei poszedł na ugodę z Włókniarzem. Upraszczając – przytuli fury, które spadły Mu z nieba, a w zamian zabuli klubowi cenę uzgodnioną podczas pertraktacji. Wylano morze atramentu opisując przypadki częstochowskie, zatem nie będę powielał. Powiem jedynie, że podpisał papier pod presją potencjalnego nie zatwierdzenia do nowego klubu i (moim zdaniem) popełnił błąd. Tu jednak również zadziałał ów „miecz” w postaci niedoczasu i tempa prac sądownictwa w Polsce. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by „Torres” przed rzeczonym sądem dochodził swych racji już po parafowaniu kwita dającego Mu zielone światło do startów. Najpierw musiałby przekonać Temidę, że ów autograf na nim wymuszono swoistym „szantażem” (bo jak nie, to Cię nie zatwierdzimy), a potem dochodzić roszczeń.

Żużel. Protasiewicz po ważnej rozmowie z Madsenem! Postawił sprawę jasno! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Prezes Polonii zmienił zdanie! „Dobrze, że wracają” – PoBandzie – Portal Sportowy

Swoją drogą interesujące co z tym fantem, mam na myśli spór z klubem, poczną dwaj Duńczycy. Jakoś cicho w eterze. Negocjacje takoż nie wiadomo czy i jak bardzo zaawansowane. Grają na czas? Nie boją się, skrywając asa w rękawie? A może nowi pracodawcy znaleźli paragraf pozwalający im spać spokojnie? Rozwinięcie wątku może być nader zajmujące. Karkosikowie wygrali przed sądem sprawę przeciw PZM o zwrot nałożonych kar finansowych, tyle że było to tak dawno po zdarzeniu, iż większość nie kojarzyła nawet po Orzeczeniu, czego proces dotyczył. Ja tam jestem cierpliwy. Poczekam.

Na szlace z kolei kroi się konflikt interesów i namiętny spór. Otóż „wyszkoleni” trenerzy – w tym gronie m.in. komentatorzy telewizyjni bez jakiejkolwiek praktyki, czy też „działacze” patrz wyżej, ale także znani, byli zawodnicy, w łącznym stanie 75 osób (wielu bez pracy) – domagali się głośno większej liczby imprez dla najmłodszych. Takie stanowisko stoi w sprzeczności z niedawnymi „wnioskami” prezesów klubów, którzy to narzekali na… zbyt dużą liczbę zawodów juniorskich, które „muszą” organizować.

Zestawiając pomysły z obcym juniorem w składzie i brakiem parcia na szkolenie – może być krucho, zatem postulaty szkoleniowców nie mogą dziwić. Tym bardziej, że Ministerstwo ledwie co „obiecało” program zapewniający wzięcie pierwszych trenerów na garnuszek Państwa. Tylko ktoś w imieniu federacji musiałby taki formalny wniosek złożyć. A tu… pat. Trenerzy są. Ministerstwo im zapłaci. Dzieciaki też są i byłoby więcej. Tylko ktoś im tę rywalizację powinien zorganizować. I znowu będzie płacz, takoż zgrzytanie zębami bossów. Milionowe kontrakty gwiazdorów? A jakże. Wyższa potrzeba. Zawody dla małolatów za kilkanaście tysięcy? To już nie, bo… straty. Trochę jak z wywodami imć Stępniewskiego o rzekomych kosztach poszerzenia Ekstralipy. Nie spojrzą dalej niźli czubek własnego nochala i sprzedają w eter popierdółki o deficycie i wyłącznie kosztach (niewielkich w skali problemu). Gdyby spojrzeli nieco tylko dalej i szerzej, zrazu okazałoby się, że z tej mąki mogą mieć chleb na lata. W dłuższej perspektywie rynek pracodawcy a nie pracownika. Znaczy wysokość kontraktów spadłaby gwałtownie, zgodnie z prawami rynku. Tylko czy tam ktokolwiek myśli perspektywicznie? Skoro 40-to latkowie dają radę, to „przeciągnijmy” ich kariery do pięćdziesiątki. I za miliony. Przecież świeżej krwi nie ma. A kiedy jest okazja ową świeżą krew zapełnić – jęczą i nie chcą. Ja tu nie widzę logiki, a Państwo?

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI