Mamy praktycznie wszystko jasne w kwestii tego do jakich zespołów trafią medale PGE Ekstraligi za obecny sezon. Trudno przypuszczać, aby Wrocław wygrał w Lublinie, który w niedzielę będzie szykował się na fetę. Podobnie trudno liczyć, aby Toruń poległ u siebie ze Stali Gorzów. Ta ekipa w ciągu paru dni została rozbita od „środka”.
Nad Wartą poleciała istna lawina. Najpierw, w poniedziałek, „dopięto” kontrakt Jakuba Miśkowiaka. We wtorek, jak w sloganie STALeRAZEM, wszyscy klepali się plecach i było wiadomo, że zespół pojedzie bez zmian w kolejnym sezonie. W środę przegrany mecz we Wrocławiu. Po nim nastąpił „pojedynek” trenera z kibicami i zwołanie przez prezesa w trybie pilnym zebrania zarządu na czwartek.
ZOBACZ STARE ZDJĘCIA SZYMONA WOŹNIAKA W BYDGOSKICH BARWACH (GALERIA)
Od tego momentu zaczyna się właściwa „impreza”, w której rolę DJ-a pełni Waldemar Sadowski. Nagła zmiana frontu i najpierw pożegnanie ze Stanisławem Chomskim, który twardo trzymał się projektu pod hasłem „STALeRAZEM i nic w zespole nie zmieniamy”, a później nerwowe „ściganie” telefonem Andrzeja Lebiediewa czy za określoną liczbę monet zgodzi się być jeszcze świeżym powiewem w Gorzowie.
Przy tak błyskawicznym działaniu po prostu zabrakło czasu na szykowanie fety dla trenera choćby w promilu podobnej do tej, jaką Wrocław uhonorował Taia Woffindena. Andrzej się zgodził, pozostało tylko jeszcze rozstać się z niewygodnym Szymonem. Kłopotliwy temat, ponieważ jeszcze parę dni temu zawodnik został bezpośrednio przez prezesa zapewniony, że nie ma jakichkolwiek przeciwskazań i będzie mógł „odbudować” się na stadionie Edwarda Jancarza w sezonie 2025.
Ostatecznie w swoim niedzielnym wystąpieniu telewizyjnym na antenie Canal Plus prezes Sadowski oznajmił, iż Szymon ma zielone światło, a do klubu dołącza właśnie Lebiediew. Czemu w tym całym bałaganie „odstrzelono” Szymka, a nie Oskara Fajfera? Zastanawia się nad tym wielu kibiców. Średnią biegową pierwszy, pomimo nieudanego sezonu, miał wyższą, aniżeli ten drugi. Pierwszy był droższy, ale warto, aby było jasne dla kibiców Stali, że błyskawicznie jak zrobił się „syf” z Woźniakiem, to byli chętni sponsorzy, oferujący upartemu prezesowi dopłatę „różnicy”. Było tak, Panie prezesie, czy nie było?
Szymon to zawodnik nie tylko potrafiący jeździć skutecznie – akurat jestem zwolennikiem teorii, że słaby sezon nie może zasłaniać całego dorobku – ale też żużlowiec inteligentny, mający swoje zdanie i horyzonty wykraczające w przeciwieństwie do wielu innych zawodników poza samo uprawianie sportu żużlowego. Chłopak potrafi powiedzieć to, co myśli. To Szymon był tym, który swego czasu brał czynny udział w negocjacjach nowych umów dla siebie, Martina Vaculika i Andersa Thomsena, które radośnie były ogłaszane przez klub, a dziś są dla niego „solą” w oku w świetle fatalnej kondycji finansowej.
Dla prezesów o określonych sposobach działania i charakterze tacy zawodnicy jak Woźniak są po prostu mniej wygodni od tych, którzy przyjdą do gabinetu dziękować za przelew otrzymany jakieś cztery miesiące po terminie i nie będą dyskutowali w imieniu swoim i kolegów. W firmach nierzadko pozbywa się tych, którzy okazują często „inteligentniejsi” od kadry kierowniczej. Dalej rozpisywać się sensu nie ma, gdyż i tak już za dużo razy zamiast „zielonego światła” przed obecnym zarządem Stali zapaliło się w ostatnich dniach czerwone.
Po jedenastym biegu niedzielnego meczu zeszli z trybun Ci sami kibice, którzy we Wrocławiu dyskutowali z trenerem, pokazując tym samym dezaprobatę dla działań klubu. Wkurzeni są sponsorzy, o nastrojach wśród zawodników już nie wspominając. Szkoda, że prezes w przerwach między łykaniem wody w telewizyjnym wywiadzie nie znalazł chwili na zwykle słowo przepraszam za swoje ostatnie kłamstwa. Tego oczekiwali choćby byli zawodnicy Stali Gorzów.
Mam jeszcze osobiście nadzieję, że to się jakoś wyprostuje i Stal znów będzie wielka, a nie śmieszna. Jedno nie ulega wątpliwości. Bez zmiany „kapitana” okrętu jest to raczej niemożliwe. Jaki bowiem poważny sponsor czy zawodnik zaufa prezesowi, który we wtorek mówi jedno, a w czwartek drugie? Prezes na własne życzenie w parę dni zrobił się osobą totalnie niewiarygodną, niczym Ryszard Ochódzki, dla pracowniczek klubu Tęcza w filmie „Miś”. „Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział”.
Jako, że działacze Stali ostatnio za często mijali się z prawdą, to mnie ciekawi czy z Panem Jakubem Miśkowiakiem podpisano faktycznie jakieś dokumenty, czy tylko podano sobie ręce? Czas pokaże. Kwestia zwolnienia trenera, a później namawiania widzów do głosowania na niego jako najlepszego trenera roku to już jakieś „himalaje” braku kontroli nad samym sobą.
Zakończę fragmentem jednego z utworów zespołu Big Cyc: „Nie krytykuj, nie podskakuj, siedź na dupie i przytakuj i nie przejmuj się swą dolą, bo i tak Ci przyp******”. Fragment do ostatnich wydarzeń w Gorzowie pasuje idealnie. Tytuł utworu „G***** na kole” prawdopodobnie też.
ŁUKASZ MALAKA
REKLAMA, +18
Żużel. Za nim pierwszy pełny sezon. Wierzą w jego rozwój
Żużel. Piotr Baron nie martwi się o atmosferę. Trener Apatora o transferach na sezon 2025
Żużel. Zawiesił szaliki Motoru w Tanzanii, Kongo i Angoli! Tak celebruje złota Koziołków! (WYWIAD)
Żużel. Fatalne wieści. Dilger ze złamanym kręgosłupem!
Żużel. Glasgow chce ugościć najlepszych. Poczynią wielką inwestycje!
Żużel. Będzie renegocjacja kontraktów w Tarnowie? Unia walczy o przystąpienie do ligi