W poniedziałkowe popołudnie poznaliśmy składy na tegoroczne zmagania w Speedway of Nations. Ku zdziwieniu wielu kibiców, kolejnej szansy na pokazanie się w reprezentacji nie otrzymał Dominik Kubera, który przyczynił się do awansu Biało-Czerwonych do finałowej imprezy. Zdaniem Roberta Sawiny, postawienie na Macieja Janowskiego jest jednak w pełni zrozumiałe.
Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski i Jakub Miśkowiak. Tak ma wyglądać zestawienie Polaków na zawody o miano najlepszej drużyny narodowej na świecie. Kapitan Betard Sparty Wrocław, który ma za sobą bardzo udane turnieje Grand Prix w Toruniu wraca tym samym do zmagań w SON.
– Uważam, że to słuszne posunięcie. Wyniki Maćka Janowskiego wskazują na jego powrót do dobrej formy. Moim zdaniem nie jest to błąd i można się było tego spodziewać. Trzeba pamiętać o doświadczeniu, które ma Janowski. Myślę, że te lata objeżdżenia tu zadecydowały. Walczymy o coś bardzo ważnego. Hegemonia Rosjan w ostatnich latach sprawiła, że to złoto jest bardzo cenne – mówi nam Robert Sawina.
Na miejsce w ścisłej kadrze z pewnością liczył również Kubera. 22-latek zanotował kapitalną drugą część sezonu, w półfinałowym turnieju w Daugavpils był pewnym punktem zespołu i wydawało się, że już do końca tegoroczny zmagań w SON będzie miał pewne miejsce w ekipie Rafała Dobruckiego.
– Dominik wchodzi dopiero na ten najwyższy poziom. Na pewno nie jest to dla niego ujma, że po półfinale zostaje zastąpiony. W najbliższym czasie on także powinien być wiodącą postacią w naszej reprezentacji, bo rozwija się w świetnym tempie – komentuje były zawodnik.
W kontekście występów Janowskiego w kadrze często poruszany jest wątek jego relacji ze Zmarzlikiem. Wielu kibiców wciąż ma w pamięci wydarzenia z tegorocznego finału indywidualnych mistrzostw Polski w Lesznie, gdy po triumfie 26-latka, wrocławianin szybko opuścił podium.
– Tam jest wyczuwalne napięcie. Z pewnością nie jest to taka relacja jak chociażby Bartka Zmarzlika z Artiomem Łagutą. Gdzieś jest coś do naprawienia. To są mimo wszystko młodzi zawodnicy i z wiekiem przychodzi to docenianie przeciwnika. W moich czasach królował Tomasz Gollob, a my wszyscy chcieliśmy mu wyrywać jakieś pojedyncze sukcesy. Będziemy obserwować i czekać aż wszystko będzie tak jak należy. Ambicje muszą zostać schowane głęboko, bo jest wynik do zrobienia – podkreśla żużlowy ekspert.
Nie ulega wątpliwości, że Polacy będą głównymi faworytami imprezy w Manchesterze. Nie dość, że wciąż dysponujemy jednymi z najlepszych żużlowców na świecie, to do tego w Anglii nie pojawią się Rosjanie, którzy do tej pory zawsze byli w SON lepsi od Biało-Czerwonych.
– Liczę na złoto. Nie może być inaczej, skoro mamy zawodników ze światowej czołówki. Kto jak nie my? Inne zespoły są dość mocno wyrównane i trudno wskazać najgroźniejszego przeciwnika. To jest turniej, w którym dwóch zawodników musi prezentować bardzo wysoki poziom. Jeśli mam jednak wskazać, to Australijczycy mogą być groźni. Oni mają doświadczenie na tych torach – podsumowuje Robert Sawina.
Żużel. Zmiany w GKM-ie. Sparta z żelaznym zestawieniem (SKŁADY)
Żużel. 9 lat czekali na taki mecz! Motoarena oszalała!
Żużel. Nominowane dobrą prognozą dla GKM-u? Kościecha bał się pogromu
Żużel. Przyszłość żużla wraca do akcji! Startuje U24 Ekstraliga
Żużel. Wrócił do Krosna w barwach Polonii. „Dobrze zrobiłem, stawiając na Bydgoszcz”
Żużel. Po meczu w Gorzowie był załamany. „Musiałem wyłączyć telefon”