Grigorij Łaguta. fot. JĘDRZEJ ZAWIERUCHA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niebawem powinniśmy poznać decyzje żużlowych władz odnośnie startów Rosjan w sezonie 2022. Możliwy jest scenariusz, w którym w nadchodzących rozgrywkach nie zobaczymy zawodników Sbornej na naszych torach. Bez wątpienia, jeśli decydenci zdecydują się na taki ruch, to będą musieli wprowadzić również pewne zabezpieczenia dla stratnych klubów. Jacek Frątczak, były menedżer ekip żużlowych, jest zdania, iż najlepszym rozwiązaniem będzie wprowadzenie przepisu o zastępstwie zawodnika dla żużlowca objętego sankcjami.

 

– Sytuacja jest kompletnie poza naszą kontrolą i właściwie w każdym miejscu powinniśmy akcentować, że sport nie jest teraz istotny. Patrząc na to, co teraz dzieje się wokół elektrowni atomowych, to Bóg wie, co będzie się działo za tydzień. To się nie mieści w głowie. W komentarzach czy innych artykułach powinna być pewna proporcja. Dla mnie to nie jest oczywiste, że liga wystartuje. Ja sobie wyobrażam taki scenariusz, w którym konflikt tak eskaluje, że organizowanie imprez masowych będzie po prostu niebezpieczne – mówi nam Jacek Frątczak.

W przeciwieństwie chociażby do ministra sportu, Kamila Bortniczuka, ekspert jest zdania, iż w rozgrywkach nie powinni móc startować zarówno Artiom Łaguta, jak i Emil Sajfutdinow. Bardziej złożoną sytuację ma Gleb Czugunow, który już w ubiegłym roku reprezentował Polskę w cyklu Grand Prix.

– Jeśli wystartujemy, to uważam, że nie ma sensu drążyć tematu o zawieszeniach. Decyzje o wykluczeniu rosyjskich zawodników będą całkowicie uzasadnione i inne być nie mogą. W przypadku Gleba Czugunowa jest jednak fundamentalna różnica. Ten zawodnik reprezentował w rozgrywkach międzynarodowych nasz kraj. On był reprezentantem Polski. To jest kluczowa sprawa. Nie zmienił licencji dwa tygodnie temu czy nawet miesiąc temu. Jeśli mamy kierować się racjonalnością przy tych decyzjach, to Gleb powinien pojechać. Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow mówili wprost, że paszport jest im potrzebny do podróżowania po Europie. Gleb Czugunow poszedł nie jeden, a dwa kroki dalej – tłumaczy zielonogórzanin.

Na ten moment w kontekście doraźnych rozwiązań regulaminowych po nałożeniu sankcji na Rosjan najwięcej mówi się o ponownym otwarciu okienka transferowego bądź wprowadzeniu zastępstwa zawodnika. Ta pierwsza opcja wydaje się nie mieć sensu z racji tego, iż niemal wszyscy wartościowi zawodnicy mają już podpisane umowy z klubami i są gotowi do startu w swoich drużynach.

– Podczas pandemii też mieliśmy taki moment, że wszyscy się zastanawiali, jak to w ogóle ugryźć, a okazało się, że można wprowadzić pewne alternatywy. Liga pojechała, medale zostały rozdane i nic specjalnego się nie wydarzyło. Najprostsze rozwiązanie to zastępstwo zawodnika za tych żużlowców, którzy zostali objęci sankcjami i przy nim najprościej będzie się dogadać wszystkim prezesom – ocenia były menedżer Apatora i Falubazu.

– Zaznaczę też, że podczas rynku transferowego kluby też miały wybór. Tak samo jak są zawodnicy podatni na kontuzje, tak samo są kraje o podwyższonym ryzyku. Oczywiście nikt nie wiedział jaka będzie sytuacja, ale rozwiązanie powinno być jednolite. Podczas wojny wszyscy tak samo jesteśmy przegranymi i jest to sprawa drugorzędna czy ktoś więcej czy mniej na tym zyska. W mojej ocenie „ZZ” to rozwiązanie najprostsze, porządkujące i najskuteczniejsze – kontynuuje.

Kolejny pomysł dotyczy zamrożenia rozgrywek, czyli rezygnacji z awansów i spadków. Na tym polu trudno jednak oczekiwać, że sternicy klubów na wszystkich szczeblach dojdą porozumienia.

– Jeśli pojawią się głosy, że kluby mogą na tym zbyt wiele stracić, to kolejną możliwością jest zamrożenie ligi. Uważam jednak, że skoro nie było tego w pandemii, gdy temat dotyczył większej ilości zawodników, to teraz też nie powinniśmy tego robić. Kluby dysponują znacznie szerszymi składami przy powstaniu U-24 Ekstraligi. Jest czym łatać i trzeba to robić – podsumowuje Jacek Frątczak.