Jakub Krawczyk i Mateusz Szczepaniak. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ekipa Cellfast Wilków Krosno z pewnością nawet w najczarniejszych scenariuszach nie zakładała, że w Ostrowie Wielkopolskim przegra aż 30:60. Krośnianie byli w stanie wygrać tylko jeden bieg i mogli bezradnie patrzeć jak ostrowianie budują przewagę. Pomimo pogromu w pierwszym spotkaniu, w sztabie szkoleniowym krośnian wciąż jest nadzieja na triumf w rozgrywkach.

 

W meczu otwierającym zmagania o awans dużą różnicę między zawodnikami obu klubów było widać szczególnie na trasie. Żużlowcy Arged Malesy byli wyraźnie szybsi i często, nawet mimo gorszego, startu radzili sobie z zawodnikami beniaminka.

– Drużyna z Ostrowa jest dobrze dopasowana do własnego toru. Nasi zawodnicy próbowali nawet drastycznych zmian ustawień, ale nic nie zdołali wskórać. Nie wolno też zapominać o tym, że Arged Malesa jest mocna, a tym meczu była od nas lepsza. W półfinale zespół z Ostrowa odprawił ROW Rybnik, teraz to samo zrobił z nami – mówi Michał Finfa, menedżer Cellfast Wilków, w rozmowie z serwisem polskizuzel.pl.

Przed meczem ponownie bardzo dużo mówiło się o tym, która z ekip bardziej chce awansować do PGE Ekstraligi. Zawodnicy zarówno jednej, jak i drugiej drużyny podkreślali, że chcą zakończyć sezon z najcenniejszym pucharem w rozgrywkach i spełniać marzenia. Jak na razie presję w tym arcyważnym dwumeczu lepiej wytrzymują ostrowianie.

– Klub w ogóle nie robił ciśnienia. Sami zawodnicy mogli jednak nałożyć na siebie zbyt dużą presję. Każdy z nich ma wielką chęć pokazania się w PGE Ekstralidze. To było zresztą widać w parku maszyn. Nie wiem jednak, czy ta presja wynikająca z wielkiej ambicji w jakikolwiek sposób zaszkodziła naszym zawodnikom – komentuje opiekun podkarpackiej drużyny.

Przed rewanżowym pojedynkiem mało kto wierzy w to, że Cellfast Wilki są jeszcze w stanie odwrócić losy walki o awans. Zaliczka ostrowian jest potężna. W poprzednim starciu obu drużyn w Krośnie Wilki były lepsze, ale tylko o 10 oczek.

– Trzeba wierzyć, bo już różne przypadki się w żużlu zdarzały. Misja, która nas czeka, będzie arcytrudna, ale to nie koniec historii. Mamy jeszcze ten mecz u siebie i damy z siebie wszystko. Już raz w tym sezonie wygraliśmy 60:30, a tyle musimy wygrać z Arged Malesą, by awansować o PGE Ekstraligi – zaznacza szkoleniowiec.

Krośnianie liczą, że teraz role się odwrócą i to oni doskonale wykorzystają atut gospodarzy. Tor przy Legionów ma być zgodny z regulaminem, ale sprzyjający Cellfast Wilkom.

– Na pewno zrobimy sesję treningową, żeby utrwalić wiedzę o torze. Potrafiliśmy wygrać u siebie w ostatnim meczu rundy zasadniczej z ROW-em, w półfinale play-off pokonaliśmy Zdunek Wybrzeże, więc potrafimy przygotować tor tak, żeby był naszym sprzymierzeńcem. Oczywiście cały czas mówię o regulaminowym torze, bo taki będzie – podsumowuje Michał Finfa.