Dziś Stal Gorzów Wielkopolski w specjalnym komunikacie ogłosiła, iż jej obecne zobowiązania wynoszą ponad 12 milionów złotych. Nie brak w środowisku głosów, że klub przy takim zadłużeniu nie powinien być uczestnikiem rozgrywek PGE Ekstraligi w sezonie 2025. O starcie Stali wśród elity i o szansach na wyjście z zapaści finansowej rozmawiamy z byłym prezesem gorzowskiego klubu, Markiem Grzybem.
Panie Marku, jak przyjął Pan wyniki audytu w Stali Gorzów? W momencie Pana odejścia klub miał zobowiązania – o ile pamiętam – sześciokrotnie mniejsze?
Podana przez klub kwota jest dla mnie zatrważająca. Trzynaście czy dwanaście milionów długu po zbiórce i po wpływach od darczyńców czy pożyczkodawców przyprawia o zawrót głowy. Ciężko mi uwierzyć że takie zobowiązania powstały bez wiedzy zarządu i rady nadzorczej klubu. To jest praktycznie niemożliwe. W klubie pracują księgowi. Mnie to wygląda na świadome działanie, nie wiem tylko, czym było powodowane. Wyjście z tej sytuacji będzie nie trudne, ale arcytrudne.
Rozmawiam z wieloma osobami. Solidarnie mówią, że przy kosztach, jakie generuje prowadzenie klubu, obecna sytuacja Stali jest bez światełka w tunelu.
Są sytuacje w życiu, kiedy być może pojawia się Święty Mikołaj i nie możemy tego przekreślać. Może pojawi się jakiś jeden, potężny sponsor, który mógłby sobie z takim zobowiązaniem poradzić. Bez niego odpracowanie długu w jakimś nawet większym odcinku czasowym będzie bardzo, ale to bardzo ciężkie do wykonania. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że niewiarygodne wydaje się, że zarząd i rada nadzorcza nie wiedzieli na bieżąco, jaka jest sytuacja.
Idąc tym tropem myślenia dochodzę do wniosku, że powinny pojawić się zarzuty o świadome działanie na niekorzyść spółki.
Powiem tyle, że w zarządzie klubu zasiadali przedsiębiorcy, którzy prowadzą swoje prywatne biznesy My mieliśmy okres pandemii, w którym racjonalnie zarządzaliśmy finansami. Tutaj było na pewno mniej racjonalnie, ale co się dalej wydarzy – to już nie jest pytanie do mnie i szczerze mówiąc, nie moja sprawa. Na pewno powinno być wyjaśnione to, jak do tej sytuacji doszło. Ja ani nie znam dokumentów, ani szczegółów audytu. Osiem klubów jedzie w PGE Ekstralidze z generalnie podobnymi budżetami i po raz pierwszy mamy przypadek, że jeden z klubów ma aż takie zobowiązania.
No właśnie. Powiedział Pan „jedzie w PGE Ekstralidze”. Z jednej strony jest jakiś audyt robiony przez Ekstraligę, z drugiej mamy „prawdziwy”, który pokazuje skalę gorzowskiego nieszczęścia. Nie brak głosów, że gorzowski audyt skompromitował badanie stabilności finansowej przez Ekstraligę a Stal powinna z takimi długami być natychmiast z najwyższej klasy rozgrywek relegowana.
Pomimo różnych perturbacji i „atrakcji”, jakie zafundował mi Gorzów, ja pod drugą częścią pytania się nie podpiszę i takiego wniosku nie postawię. Stal powinna jechać. Kwestii audytów i ich jakości poruszał nie będę. Po latach pracy w Stali czuję się z klubem związany i dziś to raczej boli mnie głowa po tym, jak przeczytałem, że zarząd, który nastąpił po mnie, doprowadził klub do ruiny. To mnie irytuje. My poświęciliśmy sporo czasu i starań, aby spłacać zobowiązania po poprzednim zarządzie i to zostało zmarnowane. Dla mnie to największą zagadką jest to, co się działo w klubie po przejęciu po mnie prezesury. Dla mnie nie wygląda to na przypadek, jak już mówiłem.
Na pańskim profilu w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie Waldemara Sadowskiego ze znanym mecenasem Jerzym Synowcem, sugerujące, że to on doradzał Waldemarowi Sadowskiemu i pytaniem „kto zawiadamia prokuraturę”. Jeśli mecenas faktycznie doradzał prezesowi Sadowskiemu, to zanotował porażkę wizerunkową.
Mecenas Synowiec w procesach, które się toczą, wielokrotnie przywoływał fakt, że po zmianie zarządu on stał się doradcą Waldemara Sadowskiego. Myślę, że po tym, czym się oficjalnie chwalił w sądzie oraz po wynikach audytu i skali zadłużenia, powinien ze wstydu zapaść się pod ziemię.
A może było tak, że mecenas Synowiec, były prezes Stali, nie wiedział o tym, jak wygląda polityka finansowa klubu pod nadzorem Waldemara Sadowskiego? Być może Waldemar Sadowski nie wszystko mówił swojemu doradcy.
Ciężko jest mi w to uwierzyć, że prezes był w stanie zataić tak dramatyczną sytuację finansową klubu. To niemożliwe.
Dla dziennikarzy Waldemar Sadowski jest nieuchwytny.
Jeśli dobrze „czytam” to pytanie, to chodzi o moją refleksję na jego temat. Ja już się na temat pana Sadowskiego i naszych relacji wypowiedziałem się w 2023 roku. Dla mnie okazał się osobą niewiarygodną i fałszywa. Nic więcej do dodania nie mam.
Słychać też o krążącej po Gorzowie historii, iż wychodząc z klubu ostatniego dnia prezesury, były już sternik obiecał jednemu z pracowników, że jutro się zgłosi sponsor z trzema milionami w kieszeni…
Nawet nie będę tego komentował. Szkoda mojego czasu. Po wynikach audytu kawały i fantastyka mnie dzisiaj nie bawią.
Dziękuje za rozmowę.
Dziękuje również.
Żużel. Nie lubi Motoareny, a ją zdobył! Kubera o swoich dużych problemach
Żużel. Przyjemski zaskakuje ws. transferu! „Nic nie zamierzam zmieniać”
Żużel. Twierdza Krosno wciąż niezdobyta! Bohater Wilków zdradza, co jest najważniejsze!
Żużel. Dudek potwierdza szybkość i ucieka Zmarzlikowi! Mówi o formie i… urodzinach! (WYWIAD)
Żużel. Niebezpieczny upadek zawodnika Sparty! Może mówić o sporym szczęściu
Żużel. Dudek liderem. Ciasno po 1. rundzie (KLASYFIKACJA IMP)