Marta Półtorak. Foto: Wilki Krosno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od kilku dni w środowisku żużlowym w Polsce prowadzone są dyskusje o słuszności ewentualnego wprowadzenia zagranicznego juniora do rozgrywek PGE Ekstraligi od 2026 roku. Pojawia się bowiem wiele głosów, że ta decyzja może wpłynąć negatywnie na szkolenie juniorów krajowych. Taką tezę popiera była prezes Stali Rzeszów Marta Półtorak, która w rozmowie z nami przekonuje, iż wprowadzenie tego przepisu nie jest do końca spójne z rozwiązaniami realizowanymi do tej pory.

 

Przypomnijmy, że ewentualna zmiana miałaby obowiązywać od 2026 roku. Już teraz jednak ma szereg zwolenników i przeciwników. Osoby, które są za tym rozwiązaniem, argumentują swoje zdanie najczęściej podnoszeniem poziomu sportowego rozgrywek. Duża rzesza ekspertów wskazuje jednak minusy zagranicznego juniora w PGE Ekstralidze. Jedną z nich jest Marta Półtorak. Była prezes Stali Rzeszów uważa, że zmiana ta na dłuższą metę nie przyniesie zakładanych korzyści.

Żużel. Krużyński potwierdził transfer Michelsena? „Będzie to zawodnik Grand Prix”

– Jeżeli chcemy patrzeć perspektywicznie na żużel w Polsce, to myślę, że nie do końca chyba bym popierała to posunięcie. Na pewno jest to związane z kosztami, które kluby ponoszą, ale dla mnie w tym wszystkim brakuje pewnej spójności i strategii. Z jednej strony dopingujemy kluby do szkolenia młodych ludzi. Szkółki mają wypuszczać co roku iluś adeptów, a potem ograniczamy możliwość dalszego rozwoju, ściągając konkurencję, bo tak to należy nazwać. Oczywiście, mówi się w środowisku, że młodzi zawodnicy żądają ogromnych wynagrodzeń, ale czy takie rozwiązanie będzie skuteczne? Może na rok, a potem będzie jeszcze gorzej – zaczęła ekspertka.

– Kluby są zobowiązane do wypuszczania wychowanków. Tylko te nazwiska często po prostu „giną” i próżno wśród nich szukać następców Bartosza Zmarzlika. Coś jest nie tak. Dodatkowo potem, jeśli ci młodzi ludzie byliby powiedzmy mniej przydatni dla klubu, to czy to szkolenie będzie jeszcze bardziej iluzoryczne? Oczekiwałabym większej spójności w tych rozwiązaniach. Trochę się zmieniło, bo kluby mają dostawać pieniądze, jeśli junior będzie zdobywał punkty dla klubu. Ostatecznie wiele będzie zależało, kto będzie tymi pieniędzmi dysponował. Czy będą one spożytkowane na dalsze szkolenie, czy będą one przekazane juniorowi. W tym momencie są to pytania bez odpowiedzi, ale uważam, że ten kierunek nie jest właściwy i spójny. Próbowaliśmy już różnych opcji z juniorami krajowymi i zagranicznymi, ale dla mnie najfajniejsze czasy takiego najbardziej widowiskowego speedwaya były wtedy, gdy w jednej drużynie mógł jeździć tylko jeden zawodnik Grand Prix. Wtedy to powodowało, że wyrównywaliśmy te rozgrywki, ale dążąc do wyższego poziomu – podsumowała Marta Półtorak.

Żużel. „On we mnie wjechał”. Fajfer komentuje spięcie z Łagutą!

Warto wspomnieć, że możliwość korzystania z usług zagranicznego juniora była możliwa w Ekstralidze w latach 2006-2010. Marta Półtorak wskazuje jednak, że wtedy sytuacja na rynku żużlowym była zgoła odmienna od obecnej. Powrót do tego przepisu będzie aktualnie próbą rozwiązania problemu braku solidnych juniorów w Polsce.

– Kiedyś na rynku było więcej zawodników, którzy prezentowali wysoki poziom. Teraz wydaje mi się, że korzystamy z rozwiązania, że tonący brzytwy się chwyta. Nie ma tych dobrych polskich juniorów albo jest ich tak mało, że sięgamy po zagranicznych. Jak sięgniemy po zagranicznych, to nie wiem, czy tych polskich i zagranicznych będzie więcej. Widziałam czyjąś wypowiedź o tym, że gdyby nie to, że Martin Vaculik nie jeździł jako junior w Polsce, to nie byłby na tak wysokim poziomie, ale wielu zawodników w wieku juniora nie jeździło w Polsce, a z całym szacunkiem do Martina Vaculika, prezentowali jeszcze wyższy poziom od niego – zakończyła była prezes.

CZYTAJ TAKŻE

Żużel. Wiadomo, co będzie z karami po skandalu w Gorzowie! Są uniewinnienia po odwołaniach!

Żużel. Bezkonkurencyjny Wojdyło wygrał zawody! Dobry występ Francuza