Historia Artura Pawlaka jest jedną z najsmutniejszych w historii sportu żużlowego. Zdolny junior dopiero rozpoczynał swoją przygodę z żużlem, gdy zdarzył się tragiczny wypadek. Jeśli szczęście by mu dopisało dziś jako czynny zawodnik mógłby świętować 48. urodziny.
Pawlak w najwyższej klasie rozgrywkowej zadebiutował jako 16-latek w 1990 roku. W pierwszym sezonie zbyt często na ligowe tory jednak nie wyjeżdżał. Do żużlowej historii na stałe wpisał się rok później, kiedy wraz z Larsem Gunnestadem, Andrzejem Huszczą, Jarosławem Szymkowiakiem, Zbigniewem Błażejczakiem, Sławomirem Dudkiem, Andrzejem Zarzeckim, Janem Połubińskim, Markiem Molką, Connym Ivarssonem, Claesem Ivarssonem, Tomaszem Krukiem i Mariuszem Szańczukiem tworzył drużynę, którą sięgnęła po Drużynowe Mistrzostwo Polski.
Najczęściej na ligowym torze pojawiał się w nieszczęsnym 1993 roku. Wtedy jako 19-latek mocno podkręcił swoje wyniki. W 33 wyścigach, w których było mu dane wystartować zdobywał średnio 1,394 punktu i był ważną postacią formacji juniorskiej. 6 czerwca doszło jednak do tragicznego w skutkach wypadku.
W pamiętną niedzielę zielonogórzanie spotkali się w towarzyskim spotkaniu z Polonią Piła. Pawlak ustawił się przy krawężniku i po starcie gonił Grigorija Charczenkę. Przy wejściu w łuk czwartego okrążenia junior zahaczył o tylne koło rywala i z impetem uderzył najpierw w tor, a potem w bandę. Po 15 dniach stwierdzono zgon zawodnika. Jak można się domyślić, utalentowanego żużlowca żegnały tłumy. Na zdjęciach Mirosława Wieczorkiewicza widać, że śmierć zawodnika poruszyła mnóstwo zielonogórskich kibiców.
Wspomnienia legend Falubazu o Arturze Pawlaku. (cytaty – falubaz.com za Gazetą Lubuską):
Andrzej Huszcza:
– Fajny chłopak, super. Kiedyś nawet rower od niego kupiłem, à la góral taki, solidna DDR-owska produkcja. Do dziś go mam. Teraz trochę zmodernizowałem, bo opony były już zmurszałe po tych dwudziestu paru latach, i jeżdżę. I ten rower ciągle przypomina mi o Artku. Jak na cmentarzu jestem, to przechodzę koło tych moich znajomych. Do Artka też zawsze zajdę.
Piotr Protasiewicz:
– Pamiętam, no pewnie, że pamiętam! Skromny, spokojny, wyciszony, a zarazem z niesamowitym poczuciem humoru. Jak przyszedłem do szkółki, to Artur już miał licencję, dobijał się do pierwszego składu. Razem stawialiśmy pierwsze żużlowe kroki, rywalizowaliśmy też o miejsce w drużynie, ale zawsze w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Byliśmy kolegami, razem chodziliśmy na imprezy, jeszcze z Piotrkiem Kuźniakiem. To były wspaniałe czasy…
Żużel. Wilki szybko załatwiły Rekiny. Pewny triumf krośnian (RELACJA)
Żużel. Mecz bez historii. Falubaz pewnie zwycięża (RELACJA)
Żużel. Tak pożegnali trenera. Kibice Falubazu wysyłają szkoleniowca do… urzędu pracy
Piłka nożna. Cristiano Ronaldo chce opuścić Manchester United
Żużel. Mirosław Jabłoński bawił się w sędziego. „To jest niepoważne”
Żużel. Jerzy Kanclerz: W sędziowaniu na tę chwilę jest za dużo przypadkowości