Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

8+1 to dorobek Krzysztofa Buczkowskiego z meczu ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz – Motor Lublin. Były zawodnik Gołębi mógł być katem drużyny, w której spędził kawał żużlowego życia. Wystartował w biegu nr 15, ale go nie ukończył. Po spotkaniu dominowały u niego pozytywne emocje.

Przed meczem w Grudziądzu sporo mówiło się o tym, że Buczkowski to słabe ogniwo Motoru Lublin. Tymczasem przy Hallera 4 doświadczony zawodnik pokazał pazur i skończył z bardzo pozytywnym rezultatem. Zapewne jest u niego lekki niedosyt, bo w biegu nr 15 jechał na punktowanej pozycji, ale w trudnych warunkach zaliczył upadek i co za tym poszło – mecz zakończył się wynikiem 45:45.

– Na pewno jest lepiej. Trudno cokolwiek powiedzieć. Ciężki mecz, remis, ja w 15. wyścigu, cieszę się, że suma sumarum podzieliliśmy się punktami, bo dla nas to cenna zdobycz, kolejna na wyjeździe. Tor zachowywał się głównie tak samo jak w tamtym roku, przeważał krawężnik, choć Nicki Pedersen i Kenneth Bjerre potrafili wyprzedzać środkiem toru. Troszkę zagadek było, musieliśmy zachować czujność – powiedział Buczkowski w rozmowie z mediami klubowymi GKM-u.

Zobacz też:

https://po-bandzie.com.pl/zuzel-gkm-moze-odczuwac-niedosyt-przed-meczem-bralibysmy-to-w-ciemno/

Buczkowski mógł liczyć na ciepłe powitanie przy Hallera 4. Publiczność owacyjnie zareagowała przy wyczytywaniu jego nazwiska przez spikera Kamila Morydza. – Nie spodziewałem się negatywnego przyjęcia. Gwizdów czy czegoś takiego nie było, wszyscy mnie przywitali i życzyli wszystkiego najlepszego, za co im serdecznie dziękuję. Takie czasami jest życie, że człowiek jeździ praktycznie pół kariery dla jednego zespołu i przychodzi taki moment, że trzeba raptownie coś zmienić. Do tego u mnie doszło – podkreślił zawodnik Motoru.

„Buczek” wysnuł w rozmowie z mediami GKM-u tezę, że to goście bardziej cieszą się z remisu. Wydaje się jednak, że Gołębie także mogą odczuwać radość po wyszarpaniu punktu w starciu z faworytem. Może mieć on kolosalne znaczenie w kontekście utrzymania w PGE Ekstralidze.

KONRAD MARZEC