Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Grażyny i Janusze to współcześni bohaterowie prześmiewczych memów. Nie grzeszą intelektem, więc stanowią łatwy cel. Szkoda, że w prawdziwym życiu niektórzy, nomen omen Janusze, usiłują im dorównać. Biednym drugoligowcom zafundowano kolejne wycieczki krajoznawcze. Nie załapią się niestety na promocje ledwie zipiących biur podróży. W dobie pandemii muszą sobie poradzić. W każdym tego pojęcia znaczeniu. Krosno buduje oświetlenie i chwała Wilkom. W tym czasie z Anglią żegnają się kolejni co bardziej znani ściganci – żal patrzeć.

Jam ci jest chłopak ze wsi i wcale nie zamierzam się tego wstydzić. Wręcz przeciwnie. Uważam, że twarde zasady, acz sprawiedliwe, tam panujące, należałoby przenieść na współczesne podwórko. Na wsi wszystko było proste ale nie prostackie. Jak zmodyfikowany kodeks Hammurabiego. Szacunek dla starszych. Granice, których przekroczenie groziło śmiercią lub kalectwem. To dobra kindersztuba. Bez wyższej filozofii i wyższej matematyki. Jak dostałeś w łeb od większego, to trzeba było w rewanżu sprytnie wpuścić go na minę, albo znaleźć jeszcze większego i silniejszego w gronie koleżków i napuścić onego na wroga. Chyba, że przeciwnik słabszy, a najwyżej równorzędny. Porównywalnemu należało oddać z nawiązką. Żeby zapamiętał. Słabszego oszczędzić, bo to nie honor pastwić się nad mizerotą.

Ten mój tytułowy Janusz, najpierw umówił się był na pogaduchę, po czym przekładając kilka razy termin, ostatecznie mnie wystawił. Cóż. Nikt nie ma obowiązku pogadać z Sierakiem i upubliczniać swoich historii, reminiscencji, przemyśleń. Tylko wtedy należy zachować się jak mężczyzna i od początku odmówić, nawet bez podawania przyczyny. Jeśli jednak się umawiasz, to uszanuj przynajmniej słuchaczy, skoro już postanowiłeś spuścić interlokutora. Wspomniałem jednakowoż, że u mnie na wsi pastwienie się nad słabeuszem było postawą niehonorową. Zatem na tym poprzestanę i oszczędzę dziś owego dżentelmena, co niniejszym czynię. Wszystkiego dobrego drogi Ślączko Januszu (nie)przyjacielu mój. Oby wyniki zespołu obroniły w nowym sezonie trenera na torze. Swoją ścieżką zaś, jako zodiakalna waga usadowił się sprytnie. Dobrze rozważył co i jak. Spadnie – nic się nie stało, z tym zestawieniem większość skazywała drużynę na porażkę. Nie jego wina. Utrzyma Ekstraligę – cud, szczęście, super i akcje Ślączki na rynku trenerskim wzrosną. Nie ma zatem coach GKM-u nic do stracenia a wiele do zyskania.

Z wiosną ruszy kolejna edycja międzynarodowych drużynowych mistrzostw II ligi. Bonzom nie opływających w dostatki klubów zafundowano nową zagwozdkę. Otóż ci muszą być lepiej zorganizowani od niejednego ekstraligowego teamu, by ogarnąć wydatki i podróże w świat. Jak zażartował niedawno jeden z działaczy, brakuje tylko do kompletu ekipy z Francji. Wiele razy pomstowałem na mocarstwowe zapędy naszych rządzących przekonując, że trzy szczeble rozgrywek w Polsce to zbytek łaski i luksus na który zwyczajnie nas nie stać. Ale co ja tam mogę. Za mały, nic nie znaczący i do tego ze wsi. Zastanawia mnie jednak uzasadnienie obecności w naszej trzeciej dywizji klubów Bundesligi. Łotysze z Dyneburga – to rozumiem. Oni u siebie rozgrywek nie mają i speedway zwyczajnie upadłby, gdyby nie regularna rywalizacja w Polsce. Podobnie było w zamierzchłych latach z udziałem Ukraińców, czy Węgrów z Miskolca. Tamci nie przetrwali, zaś Lokomotiw zadomowił się u nas na dobre. Głównie dzięki pasji i skuteczności Koli Kokina, ale to temat na inne wypracowanie.

Co jednak robią w rozgrywkach nad Wisła ekipy z Germanii? Oni tam swoją ligę mają. Nawet kilku naszych grajków – bez urazy, takie skojarzenie – gorszego sortu, tamże się ścigało. Teraz dwie ekipy z Niemiec jadą u nas a ich rodzima, niemiecka Bundesliga umiera na oczach świata. Chyba nie o takie niedźwiedzie przysługi tu chodzi? Chyba, że komuś bardzo zależało na udowodnieniu, iż ten trzeci poziom ma sens. Jeśli tak, to gratuluję samopoczucia. Co daje „uratowanie” naszych rozgrywek kosztem upadku sąsiadów? Moim zdaniem to jedynie kolejny niechlubny przykład „skuteczności” nadwiślańskich marynarek. Oj nie sieją Januszy. 

Skoro zaś o zmierzchaniu słowo się rzekło. Z Anglii co i rusz dopływają nowe, hiobowe wieści o rezygnacji ze startów tego czy innego rajdera. Zwykle rzecz dotyczy tych bardziej rozpoznawalnych. Nie wróży to dobrze. Nawet gdyby ktoś próbował udowadniać, że kiedy nasi dobijali się tam nikt ich o nic nie pytał i niczego nie ułatwiał, więc teraz nie ma powodu żeby im pomagać. W porządku. Tylko wtedy nasi startowali regularnie w domu a szukali kontaktu ze światem. Tym prawdziwym, żużlowym światem, bo taki Wyspy Brytyjskie, jeszcze kilka lat temu, stanowiły. Teraz Angole mają problem, bo ich rodzimi, liczący się grajkowie hurtowo rezygnują z jazdy w domu. Nie ten szczebel finansowy. Dopóki sympatycznym rudzielcom pomagały telewizory – dało się przetrwać i nawet skusić jednego, czy drugiego zachłannego na mamonę ściganta z nazwiskiem. Kiedy Sky Sport zrezygnowało, degrengolada speedwaya na Wyspach postępuje w ekspresowym tempie. Niestety zastraszającym tempie. Tendencja nie jest dobra, a obecni promotorzy wolą ścierać się o „duperele” niż spojrzeć na całokształt. W tym gronie nie ma nikogo, kto byłby zdolny złą tendencję odwrócić. Czekamy na cud. Jeden nad Wisłą znamy, może teraz przyszła pora na cud na Tamizą?

Tym czasem nad Wisłą, a ściśle nad Wisłokiem, praca wre. Serce się raduje, patrząc na entuzjazm, głód dobrego speedwaya, a przy tym wszystkim skuteczność ekipy Grzegorza Leśniaka. Do pełni szczęścia brakuje tylko sukcesu sportowego, a takim niewątpliwie w debiutanckim sezonie, byłoby utrzymanie w lidze. O to ma zadbać sztab trenerski, na czele z Irkiem Kwiecińskim. No i naturalnie zakontraktowani zawodnicy. Skład na papierze może nie powala, ale ścigają się na szczęście zawodnicy nie przewidywania ekspertów. Krosno może stać się niebawem takim drugim Ostrowem, gdzie z niczego robi się efektywnie, krok po kroku, małą łyżeczką i bez fajerwerków, coś fajnego. Pozytywistyczna praca u podstaw. Okazuje się, że w ten sposób też można osiągać dobre rezultaty. Bez porywania się z motyką na słońce, bez zrywów i późniejszych ciężkich klęsk. Bez drogi na skróty. Spokojnie, wedle ustalonego schematu, przy tym z pomocą, w kwestii poprawy funkcjonalności obiektu ze strony Ratusza. Brawo Krosno. Brawo prezes Leśniak i jego drużyna. 

I na koniec prorocze wizje Sieraka. Czekam z utęsknieniem na inaugurację sezonu. Nie tylko z powodu spodziewanych emocji sportowych. Mam otóż nadzieję, iż niejaki Czugunow Gleb dotrzyma słowa i zawita na stadion, wjeżdżając do parku maszyn na żywym rumaku. Zgodnie z przepisami i regulaminem. Chciałbym to zobaczyć, a Wy?

2 komentarze on Żużel. Brzytwa Sieraka. O kindersztubie, że biednemu zawsze wiatr w oczy i o Januszach
    Wariat
    31 Jan 2021
     4:38pm

    Ach Ty Sierak wieśniaku ! fajnie się czyta !
    Troszeczkę polemizował bym….ale po huk
    A propos wjazdu Gleba….to proponowałbym na Ośle (nie obrażając sympatycznych osiołków) :)))

    iksis
    1 Feb 2021
     6:18am

    Łotysze mogą jeździć ze Szwedami, Finami, Norwegami w lidze północnej.
    Niemcy mogą jeździć z Duńczykami, Czechami, Francuzami w lidze zachodniej.

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. Brzytwa Sieraka. O kindersztubie, że biednemu zawsze wiatr w oczy i o Januszach
    Wariat
    31 Jan 2021
     4:38pm

    Ach Ty Sierak wieśniaku ! fajnie się czyta !
    Troszeczkę polemizował bym….ale po huk
    A propos wjazdu Gleba….to proponowałbym na Ośle (nie obrażając sympatycznych osiołków) :)))

    iksis
    1 Feb 2021
     6:18am

    Łotysze mogą jeździć ze Szwedami, Finami, Norwegami w lidze północnej.
    Niemcy mogą jeździć z Duńczykami, Czechami, Francuzami w lidze zachodniej.

Skomentuj