Przemysław Sierakowski, autor tekstu
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bóg istnieje i mam na to dowód. Kopacze nadmuchanej skóry z Poznania tak prosili, tak błagali, tak modlili się by nie wygrać ze Standardem w Belgii, że wreszcie Najwyższy nie wytrzymał, zlitował się i pozwolił im spełnić marzenie o porażce. Wszystko mieli na tacy. Prowadzili, grali z przewagą jednego zawodnika, ale nie, ale po co. Jakie to polskie, jakie „romantyczne” i „dramatyczne”. A guzik. Nie chcieli zwyciężyć, to przebimbali, do tego w złośliwych okolicznościach, bo kolejny raz tracąc decydującego gola w ostatniej akcji meczu. Co to ma wspólnego z żużlem? Ano sporo.

Wyobraźcie sobie, że po czternastym prowadzicie dwoma oczkami, a w finałowym biegu jeden z rywali zostaje wykluczony. Wystarczy dowieźć remis. Zwyczajnie dojechać do mety bez silenia się na ściganie i już. Ale nie, ale po co. Najpierw swojaki ścigają się między sobą tak, że jeden wysadza drugiego z siodła. Kolejne wykluczenie i następna powtórka. W niej poobijany „nasz” notuje defekt, bo rajder wytrzymał lecz fura już nie. I co? Ano zamiast pewnej wygranej robi się jednym w plecy. I znowu ludzie mają tysiące powodów, by złorzeczyć na swoich. Słusznych powodów. Tylko im, jak to w naturze kibica, przy następnej okazji przejdzie. Ścigantom, jak Kolejorzowi, nie powinno. Zrobić durny błąd – jedno, ale powtarzać tę samą oszybkę – głupota. Skrajna i niczym nie uzasadniona.

Aż tak jednoznacznych historii w żużlu nie pamiętam, jednak wydarzenia piękne i decydujące o losach spotkań – a jakże. Choćby opisywana i przypominana na tych łamach niedawno akcja braci Gollobów we Wrocławiu, gdy przywieźli w XV Knudsena i Śledzia na 5:1. Albo prezentowana takoż dopiero co szarża Screena w Częstochowie na miarę pokonania duetu Świst Hamill i meczowej wiktorii. Żeby było bardziej analogicznie 45,5 do 44,5 wówczas. Było tych momentów więcej. W Grudziądzu podwójny sukces pary Dados-Hamill nad duetem Nielsen-Flis z Piły, gdy pochodzący z Gorzowa Robert, szybki w tym pojedynku, woził po płotach partnera – wielkiego Hansa, czym paradoksalnie pomógł miejscowej parze dowieźć 5:1 na miarę sukcesu drużyny. Były też inne, mniej odległe wydarzenia. Wysokie prowadzenie Gorzowa w Toruniu jeszcze po X biegach, a potem zwrot akcji i porażka. 

O wspominanym przez Wojtka Żabiałowicza meczu u siebie z Lublinem nie wspomnę. Ówczesny trener gospodarzy, popularny Żaba, ani wtedy ani teraz nie miał wątpliwości w jakich okolicznościach przyrody jego walczący o tytuł podopieczni, przegrali ze słabeuszem. Następca Wojtka w roli szkoleniowca Aniołów, Tomek Bajerski podobnie jasno opowiada o kulisach porażki z Włókniarzem w meczu decydującym o złocie, kiedy jeszcze startował w barwach pierników. O „dramatycznej” przegranej w słynnym finale niedawnych PO między swoim wtedy Poznaniem a Polonią Bydgoszcz mówi tylko, puszczając oczko, wiem, ale nie powiem, wszyscy widzieliście. To brudy. Takie były, są i będą. Nie jestem hipokrytą, żeby udawać kryształowego jak Rusko. O nich jednak nie chcę mówić, bo chwały dyscyplinie nie przynoszą a są przy tym, niestety, niezwykle nośne medialnie dla wszelkiego typu Faktów, Super Expresów i podobnie, typowo żużlowych pism.

A propos branżowych periodyków. W tych dniach trzydzieste urodziny obchodził matecznik całej rzeszy żużlowych żurnalistów. Pochodzący ze stolicy. Nie, nie to nie pomyłka. W końcu żużlową stolicą było i jest Leszno. Zatem pochodzący ze stolicy tytuł powstał w prehistorycznych czasach. Nie było komórek, komputerów o internecie nikt nie słyszał. Teksty pisało się ręcznie, co światlejsi korzystali z maszyn do pisania, takich staroświeckich. Z wałkiem przesuwanym ręcznie ma się rozumieć i bez wyboru czcionki takoż rozmiaru druku. Ale przy pomocy długopisu też można było i z tej opcji korzystałem, bowiem jako zawodnik U24, zostałem przez Adama Zająca przyjęty w poczet, a ściśle przygarnięty, zaś czy w poczet, czy jedynie do grona – nie mnie oceniać.

Pamiętam, że w czasach Tygodnika Żużlowego, bo o nim naturalnie mowa, prowadziłem ostre polemiki na szpady z imć Bartolo Czekańskim. Naturalnie na łamach. Nie inaczej współcześnie. To, że często się nie zgadzamy, nie oznacza bowiem braku wzajemnego szacunku. Tenże zaś, szacunek nie Bartolo, był znakiem rozpoznawczym Adama Zająca. Raz do roku zapraszał na Akwawit, a tam, przez weekend, bractwo z całej Polski, prowadziło ożywione, przez suto zastawiony stół – dysputy. Przy tym naczelny nie miał zwyczaju cenzurować czegokolwiek, bądź hołdować zasadzie „tego nie puszczamy, bo się nam sponsor obrazi”. Wychodził z założenia, jak Wołodyjowski, że skoro natura obdarzyła wątłą posturą, to muszą się ciebie bać by szanować, a wtedy nie będziesz zmuszony z nikim się „układać” jak Toruń z Lublinem, czy Częstochową wedle Żaby czy Bajera.

Wracając zaś do sporów i polemik z rzeczonym wrocławskim guru wszelkich dyscyplin, nie tylko sportu. Objawił się ony felietonem, przekonującym, że oto Mirek Jabłoński ma ciągnąć Tomka Dryłę w otchłań z dziennikarskiego panteonu. Zaryzykuję i przypuszczam, że się nie zgodzę. Nie dlatego żebym uważał, że panteon to nie na tym etapie kariery telewizyjnej. Jak ktoś talent, do tego wszechstronny i pracowity, to na co czekać? Aż dożyje tyle, co Bartolo? A jeśli nie? Bartolo swoje pięć minut w telewizorni, o ile pamiętam, zaliczył, podobnie mnie się przytrafiło, zatem doświadczenie w tej materii jako takie mamy. Tylko wnioski, a propos oceny duetu Dryła-Jabłoński różne. Chłopaki świetnie się ze sobą czują. Jest między nimi chemia. Wiedzą teoretyczna Drylsona uzupełniana jest doświadczeniami i przeżyciami Jabola, zatem czego chcieć więcej? Mirek nie rechocze jak Żyła, z byle czego i przy byle okazji. Obok klapsusów trafiają się rzeczonemu celne riposty i inteligentne recenzje, często czynione ad hoc, przy tym z humorem, nie zawsze knajpianym, bywa że, uwaga mądre słowo: wysublimowanym. I ja tego oczekuję. Nie chcę drętwych Durdów, zawsze poprawnych i nienagannych, dzięki którym w czasie transmisji czuję się jak idący w kondukcie żałobnym. Nie chcę przemądrzałych megalomanów Olkowiczów, zamęczających w przerwach między wyścigami i nie tylko, nikomu niepotrzebnymi i nie do zapamiętania statystykami, bądź dywagujących bezustannie o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiejnocy, gdy na ich oczach dzieją się rzeczy wielkie. Tu trzeba wyczucia sportu i trafnej oceny sytuacji, na bazie głębokiej znajomości dyscypliny. Moim zdaniem, tego akurat zestawowi Dryła-Jabłoński nie brakuje, Olkowicza na ten przykład wysłałbym na roczną dziekankę dla przewietrzenia, a Durdy w ogóle nie wpuszczał na antenę. I to bez względu na pozycje, nazwisko i dokonania. Jak słusznie stwierdził Bartolo w swym wypracowaniu, telewizja nie znosi próżni i natychmiast niszczy niedawnych idoli. Tu akurat mogę się zgodzić, co w przypadku polemik Czekański-Sierakowski rzadko mi się zdarza.

I na koniec zupełnie poważnie. Odeszli od nas wielcy. Zenon Plech i Diego Armando Maradona. Zostawcie dla nich odrobinę ciepłych wspomnień w sercach, bo byli ich godni jak mało kto. Nietuzinkowi, znakomici, wspaniali, a przy tym żaden nie mógł pochwalić się wzorowym stopniem z zachowania na życiowej cenzurce. Bo Bóg nie kocha ideałów. Pan Bóg kocha wybitnych i dlatego tak wcześnie zabiera ich do siebie. Cześć Ich Pamięci!

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

11 komentarzy on Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarzenie
    Slawek
    29 Nov 2020
     3:26pm

    Wcale nie powiedziałbym aby Pan Redaktor „pojechał”. Osobiście myślę że to pogląd większości kibiców, których najzwyczajniej męczą i irytują panowie wymienieni w artykule. Zresztą często my kibice zwracalismy na to uwagę, przy różnych okazjach, apelując wręcz do poszczególnych stacji o reakcję – oczywiście bez echa. Dodałbym jeszcze kilku komentatorów to tego grona. Skoro my kibice mamy prawo komentować jakość pracy poszczególnych dziennikarzy czy sprawozdawcow, to nie widzę powodów, aby Pan Sierakowski był pozbawiony tej możliwości, gdyż oprócz tego, że jest redaktorem, jest również kibicem, a może uprawawniony jest do tego bardziej, gdyż pracuje w redakcji, a i tv nie jest Mu obca. Duże brawo za głos większości, której nikt nie słucha.
    Co do Lecha to pełna zgoda, to chyba szósty albo i siódmy mecz tej drużyny w tym sezonie, gdzie tracą punkty w doliczonym czasie, więc analogia do spotkań z naszej ukochanej dyscypliny jak najbardziej na miejscu. Tylko tam faktycznie w kilku przykładach raczej nie wszystko było z duchem sportu.
    Pozdrawiam bardzo dobry felieton/artykuł.

    Prawda
    29 Nov 2020
     4:11pm

    Dryla na dziennikarskim panteonie????? Ha ha ha. Tos poplynal SieRakOWski. Mam rade. Nie wracaj z tej wyspy na ktorej zacumowales. Pomysl pan. Telewizja tym rozni sie od radia ze duzo widac. I nie zawsze trzeba gadac wlasnie o tym. Czasami mozna pozwolic sobie na gadanine czy to o statystykach czy tez na polemike o rzeczonej wyzszosci swiat Bozego Narodzenia nad Wielkanocnymi.

    Raf
    29 Nov 2020
     11:10pm

    Olkowicz pierdoli w tv jak opętany.
    Durda to telewizyjny nudziarz i sztywniak
    Lopacinski sprawia nie mylne wrażenie przyglupa.
    Majewski przypomina towarzysza redaktora prowadzącego z PRLu co to niby porusza wszystkie tematy żadnego nie wyjasnia aby nie podważyć wcześniej ustalonych tez, wygodnych dla żużlowej nomenklatury…

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    30 Nov 2020
     4:07pm

    Chyba pierwszy raz zamiast komentarza wtrąciłem powyżej takie półsłówka (patrz wyżej), gdyż ani dodać ani ująć … CHOĆ!

    W jakże „tendencyjnym” he he, felietonie pana Sierakowskiego (acz felieton powinien być tendencyjny, gdyż taki jego charakter i popieram!!!), zauważyłem tylko połowę prawdy dziennikarskiej a właściwie dziennikarstwa sportowego. Dlaczego? To proste. Dziennikarz może napisać co chce i albo się to podoba albo nie. Jak wiadomo: papier (dziś internet, który pamięta się dłużej – niestety;) ) wszystko przyjmie.

    Jednak w dziennikarstwie sportowym – mówionym i pokazywanym w TV (radia już nie warto brać pod uwagę) spotykamy redaktorów którzy radzą sobie lepiej, lub gorzej. Jedni mówią, lub wypowiadają się odważnie, inni cedzą słowa, lub rzucają hasła i czekają co się stanie a kolejni nie dają sobie rady, lub nawet nie wiemy jak nawet wyglądają acz znamy ich głos.
    Jednak to w 94% są zazwyczaj ludzie obdarzeni ogromną wiedzą na temat której się wypowiadają. Możemy się śmiać z pana Olkowicza, Lorka, lub Durdy, ale oni wykonują swoja pracę i chętnie zobaczę oponentów zasiadających na ich miejscu. Jesteście lepsi? Jazda, proszę złożyć CV i się wykazać
    He he, wcale nie bronię tych panów, choć zastanawiam się czy są tacy co oglądali żużel na Polsacie dwa lata temu, tam dopiero działy się cuda dziennikarskie!!!

    Kolejna sprawa to coś wykraczającego ponad dziennikarstwo – to są EKSPERCI TV!!!
    Tu to już jest ostra jazda i dla pana Przemysława Sierakowskiego chyba fajny pomysł na felieton. Jak by coś, możemy zrobić go razem, lub mogę pomóc ㋡ – żart.
    Pozdrawiam
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ

    Żużel. Kwalifikacje Grand Prix na lodzie odwołane | PoBandzie
    30 Nov 2020
     8:00pm

    […] Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarz… Łukasz Malaka […]

    Żużel. Rusza sprzedaż karnetów w Gorzowie | PoBandzie
    30 Nov 2020
     8:07pm

    […] Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarz… Sebastian Sirek […]

Skomentuj

11 komentarzy on Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarzenie
    Slawek
    29 Nov 2020
     3:26pm

    Wcale nie powiedziałbym aby Pan Redaktor „pojechał”. Osobiście myślę że to pogląd większości kibiców, których najzwyczajniej męczą i irytują panowie wymienieni w artykule. Zresztą często my kibice zwracalismy na to uwagę, przy różnych okazjach, apelując wręcz do poszczególnych stacji o reakcję – oczywiście bez echa. Dodałbym jeszcze kilku komentatorów to tego grona. Skoro my kibice mamy prawo komentować jakość pracy poszczególnych dziennikarzy czy sprawozdawcow, to nie widzę powodów, aby Pan Sierakowski był pozbawiony tej możliwości, gdyż oprócz tego, że jest redaktorem, jest również kibicem, a może uprawawniony jest do tego bardziej, gdyż pracuje w redakcji, a i tv nie jest Mu obca. Duże brawo za głos większości, której nikt nie słucha.
    Co do Lecha to pełna zgoda, to chyba szósty albo i siódmy mecz tej drużyny w tym sezonie, gdzie tracą punkty w doliczonym czasie, więc analogia do spotkań z naszej ukochanej dyscypliny jak najbardziej na miejscu. Tylko tam faktycznie w kilku przykładach raczej nie wszystko było z duchem sportu.
    Pozdrawiam bardzo dobry felieton/artykuł.

    Prawda
    29 Nov 2020
     4:11pm

    Dryla na dziennikarskim panteonie????? Ha ha ha. Tos poplynal SieRakOWski. Mam rade. Nie wracaj z tej wyspy na ktorej zacumowales. Pomysl pan. Telewizja tym rozni sie od radia ze duzo widac. I nie zawsze trzeba gadac wlasnie o tym. Czasami mozna pozwolic sobie na gadanine czy to o statystykach czy tez na polemike o rzeczonej wyzszosci swiat Bozego Narodzenia nad Wielkanocnymi.

    Raf
    29 Nov 2020
     11:10pm

    Olkowicz pierdoli w tv jak opętany.
    Durda to telewizyjny nudziarz i sztywniak
    Lopacinski sprawia nie mylne wrażenie przyglupa.
    Majewski przypomina towarzysza redaktora prowadzącego z PRLu co to niby porusza wszystkie tematy żadnego nie wyjasnia aby nie podważyć wcześniej ustalonych tez, wygodnych dla żużlowej nomenklatury…

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    30 Nov 2020
     4:07pm

    Chyba pierwszy raz zamiast komentarza wtrąciłem powyżej takie półsłówka (patrz wyżej), gdyż ani dodać ani ująć … CHOĆ!

    W jakże „tendencyjnym” he he, felietonie pana Sierakowskiego (acz felieton powinien być tendencyjny, gdyż taki jego charakter i popieram!!!), zauważyłem tylko połowę prawdy dziennikarskiej a właściwie dziennikarstwa sportowego. Dlaczego? To proste. Dziennikarz może napisać co chce i albo się to podoba albo nie. Jak wiadomo: papier (dziś internet, który pamięta się dłużej – niestety;) ) wszystko przyjmie.

    Jednak w dziennikarstwie sportowym – mówionym i pokazywanym w TV (radia już nie warto brać pod uwagę) spotykamy redaktorów którzy radzą sobie lepiej, lub gorzej. Jedni mówią, lub wypowiadają się odważnie, inni cedzą słowa, lub rzucają hasła i czekają co się stanie a kolejni nie dają sobie rady, lub nawet nie wiemy jak nawet wyglądają acz znamy ich głos.
    Jednak to w 94% są zazwyczaj ludzie obdarzeni ogromną wiedzą na temat której się wypowiadają. Możemy się śmiać z pana Olkowicza, Lorka, lub Durdy, ale oni wykonują swoja pracę i chętnie zobaczę oponentów zasiadających na ich miejscu. Jesteście lepsi? Jazda, proszę złożyć CV i się wykazać
    He he, wcale nie bronię tych panów, choć zastanawiam się czy są tacy co oglądali żużel na Polsacie dwa lata temu, tam dopiero działy się cuda dziennikarskie!!!

    Kolejna sprawa to coś wykraczającego ponad dziennikarstwo – to są EKSPERCI TV!!!
    Tu to już jest ostra jazda i dla pana Przemysława Sierakowskiego chyba fajny pomysł na felieton. Jak by coś, możemy zrobić go razem, lub mogę pomóc ㋡ – żart.
    Pozdrawiam
    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ

    Żużel. Kwalifikacje Grand Prix na lodzie odwołane | PoBandzie
    30 Nov 2020
     8:00pm

    […] Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarz… Łukasz Malaka […]

    Żużel. Rusza sprzedaż karnetów w Gorzowie | PoBandzie
    30 Nov 2020
     8:07pm

    […] Żużel. Brzytwa Sieraka: Kiedy oglądałem Lecha w Belgii, to nasuwało mi się tylko jedno skojarz… Sebastian Sirek […]

Skomentuj