zdjęcie ilustracyjne
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Najpierw zarażenia koronawirusem, a teraz deszcz. Okrojone te nasze rozgrywki. Weekend bez żużla, kolejny z przesytem – grunt, że średnia statystyczna jak należy. No i przerwa wakacyjna nienaruszona. Cóż to jednak w porównaniu ze SGP. Tam Angole z BSI lekką ręką odwołują kolejne planowane rundy. Niby, że z powodu pandemii, ale czy na pewno? Nie ma publiki, nie ma kaski = nie ma rundy, a Polacy i tak zabulą i pomogą przetrwać cyklowi. Żeby zaś nie było, żeśmy tacy doskonali. Obśmiano Cegłę za jego wywody o „czarowaniu” wynikami testów, by za chwilę skorygować regulamin sanitarny. Nie tak, by przez masowe szczepienia pozbyć się problemu, ale już tak by weryfikować potencjalne jednodniowe zarażenia, to już i owszem.

Telewizory za to prześcigają się w kreowaniu „odkryć sezonu”. Meczów jak na lekarstwo, zatem nie pora na daleko idące wnioski. Zdecydowanie za wcześnie. Tymczasem sprawozdawcy prześcigają się w przyklejaniu łatek. A to młodziutki, utalentowany i bardzo dobrze poukładany Krzysiu Lewandowski ograł w jednym wyścigu profesora Protasiewicza, nota bene po ewidentnym błędzie ogrywanego i już odkrycie. A to Jeppesen pojechał dwa przyzwoite biegi pod Jasną Górą, zanim Leszno się pozbierało i wyraźnie pokonało gospodarzy i ta sama śpiewka. Panowie – weźcie na wstrzymanie. Pomaga wiadro melisy. O „odkryciach”, to porozmawiamy kiedy wszyscy odjadą po pięć, sześć spotkań. Wówczas będzie cokolwiek widać. Szkoleniowcy podkreślają zbyt małą ilość jednostek treningowych spod taśmy, narzekają (słusznie) na śladową liczbę sparingów i brak objeżdżenia. Wszyscy jak jeden powiadają o zbyt wczesnym etapie rywalizacji, by cokolwiek przesądzać. A mądrego to i warto posłuchać. Szczęście w tym szaleństwie, że nie sypnęło jak z rogu obfitości ciężkimi kontuzjami, bo wtedy pewnie zabrakłoby chętnych do wzięcia tych urazów na klatę i przyznania: mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Szybko, szybko, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, bo inaczej telewizory nie zapłacą. Żeby jeszcze na fundację PZM wspomagającą potrzebujących, to można by jakoś znieść. Ale tak? Żużel to nie szachy brzmi wyświechtana prawda, a wielu szczególnie uwiązanych krawatami do stołków, zdaje się o tym nie myśleć. Jednak przerwa wakacyjna niezagrożona. Gdzie tu sens i logika? O zdrowym rozsądku nie wspomnę.

Zdrowe myślenie wykazuje za to Tomasz Bajerski. Coach Apatora stwierdził był, że trzymanie potencjalnie mocnego zawodnika na ławie mija się z celem i wyrządza zainteresowanemu krzywdę. To a propos decyzji w sprawie nadprogramowego seniora w Toruniu. No i odwrotnie niż w kwestii tuszy słowa dotrzymał. Jeden poczuł się pewnie, obdarzony zaufaniem szkoleniowca, a drugi otrzymał możliwość, by nie zmarnować sezonu. Szlachetne, mądre i warte powielania. Niezależnie od tego, czy ów „zaufany” poradzi sobie i będzie się sprawdzał. Może bowiem okazać się, że wypożyczony jedzie sezon życia, a pozostawiony w składzie dołuje. Już słyszę te komentarze. Naturalnie gloryfikujące decyzję trenera. Ha ha. Co by się jednak nie wydarzyło duży plus dla Bajera. Sam się ścigał, wie jak to jest oglądać zawody z trybun. Wie jak to wpływa na psychikę i atmosferę w drużynie, więc zaryzykował. I chwała mu za to.

Paradoksalnie covid wespół z deszczem pomogły Jakubowi Kępie. Tenże wyhodował węża w kieszeni i postanowił nie płacić Unii Leszno ekwiwalentu za wyszkolenie Dominika Kubery. Miało grozić trzema meczami z dziurą w składzie, do otwarcia okienka transferowego, okazało się, że sprawę załatwi jedno, do tego wyjazdowe spotkanie Koziołków, w którym z Kuberą, czy bez i tak nie były faworytami. Teraz zaś wszystkie oczy zwrócą się ku leszczyńskiemu młokosowi, by najlepiej po debiucie, swoim zwyczajem kreować zbyt radykalne i daleko idące wnioski. Wszystkie światła na Domina zdaje się wołać komentatorska Polska. A ja, tradycyjnie, znowu przestrzegam. Pośpiech, jak mawiał mój wykładowca  przedmiotu pn. części maszyn, wskazany jest li tylko przy łapaniu pcheł i jak się ma biegunkę. To debiutancki rok chłopaka pośród dorosłych. Wzorem równie obdarzonego przez los papierami na jazdę, jak zwykło się mówić, Bartka Smektały, potrzebuje sezonu, by naumieć się nowego ścigania, a ściśle nowej dla siebie roli w tymże. Sezonu – nie jednego biegu bądź meczu. Znaj proporcjum mocium panie.

Pandemia wciąż zbiera swoje żniwo. Wirus szaleje. Wierzę, że w każdym „żużlowym” przypadku, nawet przedterminowych ozdrowieńców, nikt tu nie próbował nawet mieszać. Tylko… wątpię więc jestem, by sparafrazować sentencję cogito ergo sum. Cegła pierwszy zgłosił zastrzeżenia do prawdziwości wyników testów i zrazu został obśmiany, takoż wyszydzony. Ale Polak potrafi nie zapominajmy. Prezes Stępniewski pierwej zrugał na czym świat stoi adwersarza, po czym zmienił regulamin sanitarny. W czym głównie? Ano, najoględniej, w sprawie zasad weryfikacji wyników, takoż tempa dostarczania tychże do władz. Czyli przesadna ostrożność, czy coś było na rzeczy? No i same testy. Taki Vacul. Miał już przeciwciała sugerujące, bo ot tak same się nie tworzą, że covida nieświadomie i bezobjawowo, ale już przeszedł. Tymczasem podszedł do badania, a to wskazało niejednoznaczny wynik. Jak wcześniej w skokach u Murańki, co groziło karną relegacją całej reprezentacji ze skakania. No i? No i powtórka z wynikiem negatywnym. To co? Nagle Słowak ozdrowiał?

Pandemia daje jednak znakomite alibi BSI. Ci bowiem odwołują na potęgę kolejne rundy SGP. Nie będzie we Włoszech, Niemczech, nie będzie też walijskiego Cardiff. Pewnie więc „tradycyjnie” cykl pojedzie ograniczony do krajowych rund. Wielka szkoda i wielka krzywda dla dyscypliny. Robimy się coraz bardziej zaściankowi. Niestety. A Bellamy i spółka, na pożegnanie z prawami, zbyt lekką ręką, pod parasolem covida, rezygnują z walki o kolejne turnieje. Nie ma ludzi na trybunach, nie ma kaski. Nie ma kaski, nie ma interesu. Nie ma interesu, zwijamy kramik. Z jednej strony dobrze, że to już pożegnanie brytyjskiego pasożyta. Z drugiej nie ma najmniejszych gwarancji, że „nowi” będą cokolwiek lepsi. A co jeśli Eurosport ograniczy swą rolę do transmisji zawodów, o ile organizatorzy podołają i będzie co relacjonować.

Słyszeliście o jakichś programach szkoleniowych choćby w wymienionych tu skokach, finansowanych przez stację? To może nowe obiekty i nowe kraje? Nic z tego. Jeżeli sama federacja nie ogarnie, to telewizory tym bardziej niczego za nikogo nie zrobią. Oni pokażą. Daj Boże profesjonalnie. I skomentują. Patrz wyżej. Ale nic nadzwyczajnego, obawiam się, nie wniosą. Jeśli chcemy bronić ostatnich przyczółków, a podobno chcemy, choć poczynania FIM, szczególnie w erze pandemii każą wątpić, to musimy sobie poradzić sami. Żadna manna z nieba nie spadnie i nikt niczego nie dokona za nas. Weźmy się i… zróbcie, to zdaje się zasada przyświecająca panom z federacji, na czele z Castagną. Szkoda, bo nic dobrego to nie wróży. Ma być światowo, z rozmachem, mają być „tradycyjnie” nowe kraje i kontynenty, ale to wszystko były deklaracje w czasie… kampanii wyborczej. A wiecie sami jak wygląda realizacja programów i postulatów, gdy cel zostanie już osiągnięty. Mrzonki, czy rzeczywisty pomysł Discovery na żużel. Obawiam się, że to pierwsze i… obym się mylił, sceptyk zapyziały.

Madsen odszedł od napiętnowanego przez młodego Marzotto Flemminga Graversena. W lidze moda na tureckie Anlasy, bo te mają lepiej układać się w wysokich temperaturach. Wracają do łask w układzie zapłonowym tyrystory. Przed nami nieuchronnie kolejny etap żużlowego wyścigu zbrojeń. Tory jak skała, nazywa się z powodu zagrożenia deszczem, co wymyślą latem – czas pokaże, zatem każde pół konia więcej mocy pod tyłkiem daje przewagę. Przestrzega Dobrucki, wtórują mu inni. Tylko słuchać jakoś nikt nie chce, a już kiwnąć palcem w bucie dla odwrócenia tendencji, to wcale. Weszły limitery. Miały zwiększyć żywotność silników, a co za tym idzie – obniżyć koszty. Weszły i stały się zrazu dodatkowym wydatkiem, niczego bynajmniej nie obniżając. Teraz zaś szykuje się kolejna fala specyficznej, nazwijmy, galopującej inflacji. Ceny znowu poszybują. Tylko kogo będzie stać, by wejść do ścigania na wysokim poziomie. Czyżby powtórka z ice racingu? Sześćdziesięciolatek Serenius nie będzie jedynym dziadkiem na motocyklu startującym w zawodach. I nie mówimy o zmaganiach oldbojów. A miało być tak pięknie. I tanio. Quo vadis speedwayu?

Za chwilę wróci liga i zapomnimy znowu o tych wszystkich zagrożeniach, zapamiętani w walce ukochanych klubów i ulubionych ścigantów. Pytania i wątpliwości jednak pozostaną. Pytania w większości – bez odpowiedzi. Obyśmy tylko nie skończyli jak Angole. Ścierając się i spierając o epokowe kwestie, choćby to czy łon sam się obalił, czy go wywalili, a czy to była kontrowersja, czy zwykłe jaja. Spojrzeć trzeba szerzej. Znacznie szerzej. Dostrzegać i zwalczać zagrożenia. Zawsze lepiej, skuteczniej i taniej zapobiegać niźli leczyć. Amen.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

3 komentarze on Żużel. Brzytwa Sieraka: Jak nie covid, to deszcz, a BSI już dziękujemy – swoje najwyraźniej z(a)robili
    Wariat
    18 Apr 2021
     5:38pm

    Czemu to nie „normalnie” na po bandzie ? tylko „gdzieś tam” ? o co biega ??
    Przeczytałem…… hahahi Jesteś Sierak niesamowity !!!

    Wariat
    18 Apr 2021
     7:41pm

    Qrwa !!! Ktoś się odezwie ???
    Panie Prochowski ! Co się dzieje ?
    A i tak Sieraka będę czytał

Skomentuj

3 komentarze on Żużel. Brzytwa Sieraka: Jak nie covid, to deszcz, a BSI już dziękujemy – swoje najwyraźniej z(a)robili
    Wariat
    18 Apr 2021
     5:38pm

    Czemu to nie „normalnie” na po bandzie ? tylko „gdzieś tam” ? o co biega ??
    Przeczytałem…… hahahi Jesteś Sierak niesamowity !!!

    Wariat
    18 Apr 2021
     7:41pm

    Qrwa !!! Ktoś się odezwie ???
    Panie Prochowski ! Co się dzieje ?
    A i tak Sieraka będę czytał

Skomentuj