Nowa Zelandia kibicom żużla pewnie najbardziej kojarzy się z Ivanem Maugerem czy Barrym Briggsem. Obaj wielokrotnie zdobywali tytuły mistrzostw świata na żużlu. Warto jednak pamiętać, że swego czasu nie tylko kolorytu, ale i emocji dostarczał kibicom niejaki Bruce Cribb, który oprócz ścigania na klasycznym żużlu z całkiem niezłym efektem walczył, przez wiele lat, na lodzie. „Maori” nie stronił również od długich torów. Był to żużlowiec, jednym słowem, kompletny. Żadnych torów się nie bał (oi). Cribb zasłynął również z tego, iż na wybudowanym przez siebie motocyklu do ścigania na lodzie bił rekordy torów na torach klasycznych. – Jestem najszybszym Maorysem świata – mówi o sobie po dziś dzień.
W swojej karierze Cribb 22 razy występował dla Nowej Zelandii. Ma na swoim koncie również występy dla reprezentacji Anglii. Reprezentował ją trzykrotnie w 1971 roku podczas test-meczów z Polską a na „rozkładzie” ma między innymi Antoniego Worynę czy pierwszego polskiego mistrza świata – Jerzego Szczakiela.
Żużel. Co z jazdą Janowskiego w Złotym Kasku? Są nowe wieści! – PoBandzie – Portal Sportowy
Smykałkę do żużla Bruce „odziedziczył” po ojcu, który z powodzeniem ścigał się na torach w Nowej Zelandii. Jako nastolatek Cribb wyjechał do Anglii, gdzie swoje starty zaczynał w zespole Poole, Na Wyspach Brytyjskich startował do 1988 roku. W połowie lat 70. ubiegłego wieku odpowiedział na ogłoszenie zamieszczone przez brytyjską federację, która poszukiwała zawodników chętnych do spróbowania swoich sił w wyścigach na lodzie.
To właśnie ta decyzja mocno odmieniła karierę Bruce’a, który od tamtej pory ściganie w klasyku dzielił z występami w wyścigach na lodzie. – Byłem w pierwszej dwudziestce na świecie w jeździe na lodzie, ale wielu z tych facetów było ode mnie o wiele lepszych pod względem umiejętności i tyle. Jedno jest pewne, ja byłem najszybszym Maorysem i najdłużej z Nowozelandczyków ścigałem się na lodzie – pisze na łamach swojej autobiografii Cribb.

W swojej lodowej karierze Bruce Cribb dwukrotnie pojawił się na liście uczestników finałów mistrzostw świata. W 1988 roku został sklasyfikowany na szesnastym miejscu, a 10 lat wcześniej w Assen pełnił rolę rezerwowego. To starty na lodzie zaprowadziły Nowozelandczyka w świat odległy od rodzaju jazdy, do którego przyzwyczajony był w Europie. Temperatury nierzadko spadały poniżej 40 stopni na minusie, boksy zawodników ogrzewano znanymi ze stanu wojennego w Polsce „koksownikami”, a zamiast band były stawiane bale słomy.
– To było na swój sposób egzotyczne. Podróże miały swój urok. Pamiętam, jak pewnego razu jechaliśmy jako reprezentacja na obóz treningowy do szwedzkiego Ockelbo. Minus 35. Szyby w aucie zamarzły. Mieliśmy metanol i wiedzieliśmy, że powinien on usunąć lód. Wylaliśmy na szyby i nic. Dopiero później się okazało, że metanol posiadał dobry procent wody. Jako reprezentacja mieliśmy Forda Transita, którego nazywaliśmy Harry. Harry miał to do siebie, że jego hamulce praktycznie nie działały w normalnych warunkach, ale jak był załadowany i miał pod kołami śnieg czy lód, to był idealny jako samochód rajdowy – wspomina po latach Cribb.
Największe atrakcje niosły ze sobą jednak wyjazdy na wyścigi lodowe do Rosji. – Za pierwszym razem doleciałem do Moskwy i stamtąd miałem lecieć do Ufy. Miałem ze sobą silnik jako bagaż podręczny. Nie było gdzie go zapakować, to podróż odbył w… kokpicie pilota. W drodze powrotnej zaskoczył mnie towarzyszący funkcjonariusz służby bezpieczeństwa. Na pewno szokiem były kolejki do sklepów. Raz widziałem, że jest naprawdę niesamowicie długa. Okazało się, że ci ludzie stoją po banany, co dla mnie było niewyobrażalne. Zawsze zaskakiwała mnie w Rosji liczba stojących na poboczach samochodów z zamarzniętym paliwem i kierowcy, którzy rozpalali pod samochodami ogniska, aby ogrzać paliwo. Szok – kontynuuje wspomnienia Cribb.

Jeśli ktoś sobie myśli, że skoro Cribb dotarł do finału światowego na lodzie, to musiał być słaby w klasyku, to się grubo myli. Urodzony w Palmerston zawodnik w 1972 roku został mistrzem Nowej Zelandii, a siedem lat później zawiesił na swojej szyi złoty medal mistrzostw świata. Na stadionie White City razem z Larrym Rossem, Mitchem Shirrą i Ivanem Maugerem wywalczył drużynowe mistrzostwo świata. Szansa na medal mistrzostw świata była również w 1975 roku, kiedy to Cribb wystartował w miejsce Barry’ego Briggsa podczas półfinału mistrzostw świata par. Niestety Australia zajęła wówczas w duńskiej Fredericii pierwsze miejsce z tych niepremiowanych awansem do finału.
W 1987 roku Cribb doznał poważnej kontuzji głowy, która w efekcie zakończyła jego żużlową karierę. Z motocyklami ostatecznie się nie rozstał. Wielokrotnie pojawiał się na swojej lodowej maszynie na torach klasycznych, z powodzeniem próbując bić nieoficjalne rekordy torów klasycznych, jeżdżąc po nich motocyklem lodowym.
– Po bokach kół nie ma kolców. Kolce wyginają się w kierunku toru i tak naprawdę można pokonać zakręt całkiem płasko. Idealny moment na jazdę jest wtedy, kiedy nie ma luźniej nawierzchni. To pozwala kolcom dobrze się wbijać. Mocna przyczepność to dobra prędkość – mówił o tajnikach swojej jazdy motocyklem lodowym na torze klasycznym Cribb.
Żużel. Niebezpieczny upadek zawodnika Sparty! Może mówić o sporym szczęściu
Żużel. Dudek liderem. Ciasno po 1. rundzie (KLASYFIKACJA IMP)
Żużel. Kubera zdobył Toruń! Dudek ucieka! (RELACJA)
Żużel. Ogromny pech Małkiewicza! Ból uniemożliwił mu ściganie
Żużel. GKM żądny rewanżu. Junior Torunia znów poza składem!
Żużel. Prezes Włókniarza grzmi! Mówi o transferach