fot: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mikkel Andersen z tygodnia na tydzień wykonuje widoczne postępy. Dla 16-latka jest to dopiero pierwszy sezon w dorosłym żużlu, a już potrafi rozstawiać starszych kolegów po kątach. Potwierdził to w Rydze, gdzie po świetnej jeździe był o krok od wygranej w całym turnieju. Popełnił błąd, przez co skończył na trzecim miejscu, co i tak jest bardzo dobrym rezultatem. Sztab szkoleniowy Betard Sparty Wrocław ma teraz ciężki orzech do zgryzienia, bo młodziutki zawodnik swoją jazdą udowadnia, że może być lepszym wyborem niż Francis Gusts.

 

Mikkel Andersen od dawna jest uważany za spory talent. Nic dziwnego, że ekstraligowe kluby bardzo chciały pozyskać Duńczyka jeszcze zanim ten wszedł w dorosły żużel. Syn Briana Andersena jasno dawał jednak do zrozumienia, że na pierwszym miejscu jest edukacja, a ewentualne starty w Polsce uzależnia właśnie od ukończenia szkoły. Stało się to kilka miesięcy temu, a wyścig po 16-latka wygrała Sparta Wrocław, która była w kontakcie z zawodnikiem przez rok.

Żużel. Sparta wygrała wyścig o perełkę. Namawiali go rok

Żużel. Młody Duńczyk tłumaczy zachowanie na podium. „Zostałem okradziony”

Andersen bardzo szybko dostał szansę debiutu, bo już 19 lipca w starciu z KS Apatorem. Wywalczył tam 2 punkty z bonusem i pokazał się raczej z dobrej strony. Dużo lepszy występ zanotował jednak w Lesznie, gdzie pokonał Grzegorza Zengotę, Keynana Rew czy Damiana Ratajczaka. Tym samym udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał.

– Jestem oczywiście bardzo zadowolony z tego, jaki progres wykonuję. Ten mecz w Lesznie szczególnie zapadł mi w pamięci. Pokonałem świetnych zawodników i należy się z tego powodu tylko cieszyć. To był dla mnie wielki dzień – mówi nam Andersen.

16-latek wyraźnie jest w gazie. W środę zaliczył udany występ w półfinale ligi duńskiej. Zdobył 7 punktów, a na jego rozkładzie znaleźli się m.in. Nicki Pedersen, Patryk Dudek, Niels K. Iversen czy Kenneth Bjerre. W piątkowy wieczór w Rydze podczas drugiego finału SGP2 dotarł z kolei do samego finału. Po świetnej akcji ograł na dystansie Parnickiego i zmierzał po triumf w całych zawodach. Nie opanował jednak motocykla i zderzył się z bandą, przez co został wykluczony i ostatecznie zakończył na trzecim miejscu.

Żużel. Dramatyczna końcówka w Rydze! Triumf ukraińskiego talentu! (RELACJA)

Żużel. Przyjemski blisko mistrzostwa. Ciasno w walce o medale (KLASYFIKACJA)

W niedzielę jego Sparta jedzie do Gorzowa na półfinał PGE Ekstraligi. W obliczu słabej formy Francisa Gustsa, który w Rydze był dopiero 10. być może Dariusz Śledz powinien postawić właśnie na Andersena. – Czas pokaże. Rzecz jasna bardzo chciałbym wystartować, ale jeżeli tak się nie stanie to nie będzie to dla mnie koniec świata. Taki jest po prostu ten sport. Najważniejsze jest dobro drużyny, a sztab szkoleniowy podejmie decyzje, które uważa za słuszne – tłumaczy 16-latek.

Duńczyk jest bardzo zadowolony z faktu, że trafił do wrocławskiej drużyny. Ma wokół siebie ludzi z ogromnym doświadczeniem, od których może czerpać wzorce. Jak przyznaje, takie legendy „czarnego sportu” jak Dariusz Śledz czy Sławomir Drabik w parku maszyn to dla niego skarb. – Dla mnie to fantastyczna okazja i nic, tylko chłonąć wiedzę. Tak doświadczeni i utytułowani byli żużlowcy zawsze mają bardzo dużo do przekazania. Jak to mówią, stara szkoła żużla to najlepsza szkoła! – podsumował.

REKLAMA, +18