Bartosz Zmarzlik. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sobota była kolejnym bardzo udanym dniem dla Bartosza Zmarzlika. Po gorszym wejściu w siódmą rundę cyklu Grand Prix w Malilli mistrz świata znalazł odpowiednią prędkość i czwarty raz w tym sezonie zwyciężył w zawodach o indywidualne mistrzostwo świata. 26-latek po zawodach cieszył się z triumfu w bardzo wymagającym turnieju i przyznał, że plany dość mocno pokrzyżowało mu niekorzystne pole w pierwszym biegu.

 

Mistrz świata musiał się bardzo mocno napracować, aby zakwalifikować się do najlepszej ósemki sobotniej imprezy. Po czterech startach na jego koncie było tylko pięć oczek. Do wejścia do następnej fazy zawodów kiniczanin potrzebował zwycięstwa w starciu z Maxem Fricke, Krzysztofem Kasprzakiem i Pontusem Aspgrenem. Po świetnym rozegraniu pierwszego łuku 26-latek przedarł się na prowadzenie, nie oddał go do końca wyścigu i mógł szykować się na półfinał.

– Po trzech, czterech biegach zacząłem sobie tłumaczyć, że jutro wolna niedziela, posiedzę z Antkiem i też będzie git. Wierzyłem jednak do końca, że uda mi się coś znaleźć i się udało. To był mega turniej, z dużą dramaturgią dla mnie. Trochę rozbiło mnie to czwarte pole w pierwszym biegu. Kto tam wtedy nie stanął, to nie zrobił tam punktów. Każdy jak się wyłamywał w pierwszym łuku, to niezależnie od ustawień dostawał taką szprycę, że motor gasł. To wprowadziło troszeczkę zamieszania, ale mniejsza z tym. Ważne, że potoczyło się tak, jak sobie wymarzyłem, choć nawet nie wiem czy aż o takim turnieju marzyłem – mówił Zmarzlik w rozmowie z Łukaszem Benzem z Canal+.

Długo wydawało się, że walkę o triumf w 7. rundzie stoczą Artiom Łaguta i Fredrik Lindgren. Rosjanin i Szwed byli bardzo szybcy od początku zawodów i zdecydowanie przewodzili klasyfikacji po rundzie zasadniczej. Od półfinału prędkość porównywalną z żużlowcami Betard Sparty i Eltrox Włókniarza złapał jednak Zmarzlik. W finale natomiast rywale nie byli w stanie dogonić kapitana gorzowskiej Stali.

– Dopiero jak znalazłem motocykl porównywalny do rywali to jechało się komfortowo. Na początku nie dość, że nie było prędkości, to jeszcze była walka z motocyklem, bo mnie poniewierał w lewo i w prawo. Pomysły zaczęły się kończyć, a punktów wciąż brakowało. Fajnie, że znów sprawdziła się zasada, że dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Ważne, żeby każdego z biegu wyciągać coś do następnego – cieszył się mistrz świata.

Po rundzie w Malilli przewaga Zmarzlika nad Rosjaninem wzrosła do pięciu punktów. Lindgren natomiast traci do Polaka 25 oczek. Warto jednak zaznaczyć, że teraz rywalizacja przenosi się do kraju Łaguty. Kolejna runda odbędzie się 28 sierpnia w Togliatti.