Żużel. Bartłomiej Czekański: My zbawiamy cały świat. Czy nam kiedykolwiek ktoś pomagał?

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnie dni polskiego żużla nie należą do najlepszych chwil. Seniorska reprezentacja fatalnie zaprezentowała się w SoN, a na dodatek młodzieżowa kadra w trudzie zdobyła złota w rozgrywkach, które seryjnie wygrywaliśmy. O podsumowanie minionego tygodnia oraz o całokształt obecnego szkolenia żużlowców zapytaliśmy Bartłomieja Czekańskiego.

 

Tegoroczny Speedway of Nations po raz pierwszy w historii nie przyniósł reprezentacji Polski żadnego medalu. Wszystkie zapowiedzi i deklaracje miały świadczyć o tym, że będzie to w końcu pierwszy złoty krążek od czasu powstania tych rozgrywek. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna i w pokonanym polu zostawiliśmy jedynie reprezentację Finlandii.

– Blamaż, szok i niedowierzanie. To był po prostu koszmarny występ naszej kadry. Bartosz Zmarzlik również nie był sobą, jak każdy nasz zawodnik, lecz już pod koniec turnieju złapał swój rytm i był w stanie wygrywać wyścigi. W dodatku starał się pomagać swoim partnerom z pary, ale ich nie było nawet w zasięgu wzroku. Mieliśmy wysokie aspiracji na medal, najbardziej na to upragnione złoto, a wypadliśmy fatalnie. Klątwa tego „bękarta” zwanym SoN trwa nadal – mówi w rozmowie z nami Bartłomiej Czekański.

Wielu kibiców i ekspertów uważa, że odpowiedzialność za to wszystko powinien wziąć na siebie selekcjoner, czyli Rafał Dobrucki. Niektórzy sądzą nawet, że powinien zostać odsunięty od obecnej roli, a na jego miejsce przywrócić legendarnego Marka Cieślaka lub choćby Stanisława Chomskiego.

– Wszyscy dobrze wiemy, że Bartosz Zmarzlik nie jest mistrzem jazdy parą. Natomiast Maciej Janowski jeździ znakomicie parowo, lecz widać, że pomiędzy nimi nie ma zrozumienia na torze. Gołym okiem widać, że męczą się wzajemnie podczas jazdy ze sobą. Trudno z jednej strony odstawiać dwukrotnego mistrza świata od składu, bo mimo wszystko się starał. Wiercił się na tym motocyklu, głowa mu chodziła w lewo i w prawo. Obracał się tak często jak ja za ładnymi dziewczynami na ulicy (śmiech). Co do Rafała Dobruckiego, to jeśli on wie dlaczego był taki żenujący wynik, to niech zostanie i wyciągnie wnioski. Jeśli on sam nie wie co się stało w Vojens, to w takim razie potrzeba zmiany. Moim zdaniem tam są też zbyt kumpelskie relacje. Rafał zna ich jeszcze ze wspólnych startów na żużlu i możliwe, że brakowało stanowczości i twardej ręki nad naszymi zawodnikami. On tam powinien wejść i krzyknąć na nich w odpowiednim momencie, żeby się ogarnęli. Ja i tak uważam, że Rafał Dobrucki jest bardziej przydatny w polskim żużlu, niż Marek Cieślak. Może nie ma takiego zmysłu trenerskiego, jak Cieślak, ale to on rozbudował te wszystkie młodzieżowe mistrzostwa i opracowuje systemy szkoleniowe – powiedział.

Najczęściej naszych kadrowiczów tłumaczy się rzadko spotykaną nawierzchnią na torze w Vojens. Przez cały tydzień nie byli w stanie się dopasować do trudnego toru, który jest z goła inny od tych przygotowywanych w PGE Ekstralidze.

– To nie były dni polskiego żużla i trzeba się zastanowić dlaczego. Ja nie rozumiem tłumaczenia się mokrym torem, który był taki sam dla wszystkich. Przecież Maciej Janowski był pierwszoplanową gwiazdą w angielskiej lidze, gdzie się jeździ często po deszczu, bo tam mają taki klimat. Tak samo jak nie ma katastrofy lotniczej z powodu jednego zdarzenia. Każda katastrofa lotnicza to jest cały zbiór błędów, pomyłek i wydaję mi się, że tu też tak było. Począwszy od mobilizacji zespołu do doboru właściwych przełożeń. Jazdy na żużlu podobno się nie zapomina, więc nie wiem co się stało z Maćkiem, skoro ostatnimi czasy sobie nie radzi na trudniejszych nawierzchniach. Może on już nie ma kompletnie sprzętu dostosowanego do takich torów i stąd to wynika. W takich zawodach również wychodzi nam praca komisarzy. Wiadomo, że każdy chciałby twardo, płasko i bezpiecznie, ale później przychodzą takie zawody na takich torach i jest wynik jaki jest – tłumaczy.

Sukces za to świętowała po raz kolejny nasza polska młodzież. Na tym samym owalu w Vojens, juniorzy w pierwszych historycznych zawodach SoN2, zdobyli złoty medal w składzie: Jakub Miśkowiak, Wiktor Przyjemski, Mateusz Cierniak.

– Brawo i szacunek dla nich. Aczkolwiek też mieli więcej szczęścia, niż rozumu, bo albo Chlupac miał w finale defekt, albo popełnił jakiś błąd. Ja myślę, że równie słabo co nasi seniorzy spisali się również polscy dziennikarze. I ci z Eurosportu i cała reszta piszących i będących na miejscu. Żaden z nich nie spytał Czecha co się mu stało w tym wyścigu, a przecież oni jechali na pewne 5:4 i gdyby nie ta sytuacja, to nie mielibyśmy złotego medalu od wielu, wielu lat. W zasadzie bilans się wyrównał, bo straciliśmy Przyjemskiego, ale za to zyskaliśmy w tym finale, lecz i tak rundę zasadniczą wygraliśmy w cuglach i to trzeba naszym młodzieżowcom przyznać – zaznaczył.

W ostatnim czasie zaczęto realizować pomysły, które miały wspomóc zawodników zagranicznych w ich ścieżce kariery. Mowa o na przykład tygodniowym Speedway Camp, który został zorganizowany w lipcu na toruńskiej motoarenie. Swoje zdanie również w tym temacie wyraził były menedżer Atlasu Wrocław.

– My zbawiamy cały świat. My szkolimy w naszych ligach U24 swoich młodzieżowców, ale i zagranicznych zawodników. Pozwalamy im startować w naszych imprezach młodzieżowych, organizujemy różne camp’y, tak jak ostatnio ten w Toruniu. My szkolimy wszystkich dookoła tylko naszych trochę za mało. Potem startują w takich zawodach jak ten SoN i nas leją bez kompleksów. My to wszystko robimy za własne pieniądze i własnym staraniem. Kluby wyposażają ich w sprzęt wysokiej jakości, do tego płacą im nieprzytomne stawki. Ja się pytam, a dlaczego my to mamy wszystko robić? Czy nam kiedykolwiek ktoś pomagał? Oczywiście, startowali nasi zawodnicy dawno temu w najlepszej lidze świata, ówczesnej elite league, ale tam był jeden warunek. Musiałeś robić przynajmniej 6 punktów na mecz, a to nie było takie proste jak w tej chwili. FIM moralnie przyłożyło się do tego camp’u, ale nie słyszałem o tym, żeby go finansowali. W momencie, kiedy Polsce udawało się zwyciężać Drużynowy Puchar Świata, to zastąpione je dziwnym tworem SoN. Co nas to obchodzi, że inne nacje nie są w stanie złożyć całej czwórki lub piątki żużlowców na poziomie światowym. Te wszystkie inne kraje są na o wiele wyższym poziomie gospodarczym, niż Polska i przeciętny obywatel zarabia więcej pieniędzy, niż Polak. Dlaczego oni się tym nie zainteresują tylko my mamy im sponsorować żużel, skoro nam na każdym kroku robiono i nadal robi się pod górkę – grzmi Bartłomiej Czekański.

Rozmawiał SZYMON MAKOWSKI

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Rafał Dobrucki: Tor był taki sam dla wszystkich. Nie było szans na walkę
Żużel. Maciej Janowski: Każdy z nas próbował, ale nie szło. Nie mogliśmy zrobić nic więcej
Żużel. PR w żużlu jak yeti – wszyscy słyszeli, ale nikt nie widział, czyli jak nie odchodzić z klubu (FELIETON)

One Thought on Żużel. Bartłomiej Czekański: My zbawiamy cały świat. Czy nam kiedykolwiek ktoś pomagał?
    obserwator
    3 Aug 2022
     4:34pm

    zgadzam się z panem Czekańskim. W szczególności co do finansowania przez Polskę całego światowego towarzystwa.
    Co do roli selekcjonera – menedżera kadry: nie wiem na czym ona ma polegać. Wskazuje kadrę – ok, jest w stanie wpływać na klimat wewnątrz reprezentacji – no niby też. Ale jakiej reprezentacji? Przecież ci zawodnicy niejednokrotnie widują się ze sobą częściej niż z rodzinami. Znają się bardzo dobrze, każdy z nich (mowa o seniorach) jest zawodowcem i doskonale wiedzą co mają robić by optymalnie przygotować się do zawodów. Zatem menedżer (żaden z niego trener – taki jest od szkolenia najmłodszych) co ma zrobić w trakcie zawodów? Jedynie dopingować i motywować. No ale przecież w naszym narodzie jest przynajmniej 38 milionów trenerów i zaraz posypać mogą się dobre rady (żeby nie nazywać rzeczy wprost). No to ilu w historii mieliśmy Papów Stammów, Hubertów Wagnerów czy Kazimierzów Górskich?

Skomentuj

One Thought on Żużel. Bartłomiej Czekański: My zbawiamy cały świat. Czy nam kiedykolwiek ktoś pomagał?
    obserwator
    3 Aug 2022
     4:34pm

    zgadzam się z panem Czekańskim. W szczególności co do finansowania przez Polskę całego światowego towarzystwa.
    Co do roli selekcjonera – menedżera kadry: nie wiem na czym ona ma polegać. Wskazuje kadrę – ok, jest w stanie wpływać na klimat wewnątrz reprezentacji – no niby też. Ale jakiej reprezentacji? Przecież ci zawodnicy niejednokrotnie widują się ze sobą częściej niż z rodzinami. Znają się bardzo dobrze, każdy z nich (mowa o seniorach) jest zawodowcem i doskonale wiedzą co mają robić by optymalnie przygotować się do zawodów. Zatem menedżer (żaden z niego trener – taki jest od szkolenia najmłodszych) co ma zrobić w trakcie zawodów? Jedynie dopingować i motywować. No ale przecież w naszym narodzie jest przynajmniej 38 milionów trenerów i zaraz posypać mogą się dobre rady (żeby nie nazywać rzeczy wprost). No to ilu w historii mieliśmy Papów Stammów, Hubertów Wagnerów czy Kazimierzów Górskich?

Skomentuj