Antonio Lindbaeck. Foto: FotoForysiak
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szwed Antonio Lindbaeck zakończył swoją sportowa karierę. Teraz zamierza rozpocząć drugą. Śladem Andreasa Jonssona zakłada własną firmę, świadcząca  usługi w branży budowlanej.

– Jeździłem na żużlu ale i myślałem o tym co będzie potem. Wiedziałem że nadejdzie kiedyś czas bez żużla. Zrobiłem kilka kursów. Potrafię obsłużyć koparkę, ładowarkę czy nawet dźwig samojezdny. Obecnie przyjmuję powoli zlecenia i skupiam się pracach wykonanych koparką. Nie ukrywam, że ta praca sprawia mi frajdę. Potrafię jeździć TIR-em, ale taka praca z koparkę wymaga więcej umiejętności i mi to odpowiada. Lubię wyzwania. Przez najbliższe miesiące chcę „rozkręcić” swoją firmę – mówi Szwed na łamach Aftonbladet.

Pomimo wątpliwości wielu kibiców, czy to naprawdę rozbrat ostateczny z żużlem, Lindaeck nie pozostawia wątpliwości. 

– Tak. Definitywnie. Mówię pas. To jest moja ostateczna decyzja. Koniec z żużlem. Skupiam się na rozruszaniu firmy. Dużo na żużlu zdobyłem, to były wspaniałe lata. Zabrakło chyba tytułu indywidualnego mistrza świata, ale to udaje się nielicznym. Ja przez wiele rzeczy, które się wydarzyły, straciłem kompletnie już apetyt na żużel, a jeśli tak się dzieje to czas na jedno. Trzeba z tego sportu odejść, co ja uczyniłem. Najważniejsze, że na koniec z Masarną zdobyłem tytuł mistrza Szwecji. Było wiele prób zakończonych niepowodzeniem, ale wiary nie straciliśmy i dopięliśmy swego – kontynuuje były już zawodnik. 

Antonio Lindbäck po wygraniu GP w Toruniu w 2012 roku. Fot: Jarek Pabijan.

Co ciekawe, Szwed dostrzega plusy w tegorocznej pandemii. – To jest tak. Z jednej strony, ja w pandemii skończyłem swoją karierę. Jednak z drugiej – dzięki niej wielu młodych zawodników zaczęło regularnie jeździć w Szwecji. To bardzo ważne. Jeśli mogę o coś prosić to o to, aby nasza federacja zaczęła tak dbać o żużel, jak robi to Polska – kończy były zawodnik Falubazu Zielona Góra.