Andrzej Lebiediew. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Za Andrzejem Lebiediewem bardzo intensywny sezon. Łotysz regularnie startował w polskich oraz szwedzkich rozgrywkach ligowych, ścigał się w wielu turniejach indywidualnych, a do tego był kluczowym zawodnikiem swojej reprezentacji w Speedway of Nations. 27-latek jest zadowolony z tego, jak potoczył się dla niego ten rok, ale przyznaje, że w kolejnej kampanii będzie chciał spisywać się tak, aby zwracały się do niego ekipy z PGE Ekstraligi.

 

Ostatnią bardzo ważną imprezą dla żużlowca z Daugavpils były wspomniane zmagania o miano najlepszej drużyny narodowej na świecie. Łotysze – obok Francuzów – byli jedną z niespodzianek SoN. Ostatecznie zajęli szóste miejsce.

– Obecność w Manchesterze już była dla nas bardzo dobrym wynikiem. Mamy półtora klubu i dwa tory na cały kraj. Szóste miejsce jest więc wyczynem. To superhistoria. Ja po dobrym sobotnim występie liczyłem, że w niedzielę też dobrze pojadę, ale błądziłem z ustawieniami. Tor się zmienił, ja nie mogłem się odnaleźć. Możemy się jednak cieszyć, że byliśmy częścią tej imprezy – mówi nam Lebiediew.

Po pierwszym dniu brytyjskiego turnieju Łotysze mogli mieć apetyt nawet na lepszą pozycję. Podobnie jak Australijczycy i Francuzi mieli 24 punkty na koncie. W niedzielę to rywale lepiej odnaleźli się na torze.

– Drugiego dnia tor był bardzo śliski. Po żużlowemu mówiąc, nie mogłem skleić się z tym torem. Cała moc mojego silnika szła w powietrze i nie dawała mi prędkości. To błędy tylko moje i moich mechaników. Te decyzje, które podejmowaliśmy, były po prostu błędne – komentuje.

Najlepszy łotewski żużlowiec może być zadowolony z rezultatów, które osiągał w tym sezonie. W 94 biegach eWinner 1. Ligi (najwięcej spośród wszystkich żużlowców) wykręcił średnią 2,170. Wraz z Cellfast Wilkami Krosno wygrał rundę zasadniczą, a w fazie play-off lepsza od jego zespołu okazała się tylko Arged Malesa Ostrów Wielkopolski.

– Mając w głowie to, jak spisywałem się w poprzednim sezonie, to ten oceniłbym na 5-. Jest dużo do poprawki, ale trzeba pamiętać, że wróciłem po ciężkiej kontuzji. Miałem zerwane więzadła, złamaną nogę. Miałem wiele do naprawy w trakcie sezonu i właściwie cały tamten rok był stracony. Przystępując do tegorocznych rozgrywek, zainwestowałem w sprzęt, mocno pracowałem nad sobą fizycznie. Wchodziłem jednak z obawami w ten sezon. Po roku nieregularnej pracy w danej branży zastanawiasz się, czy dalej ci to będzie dobrze wychodzić. Ja tak miałem – zdradza mistrz Europy z 2017 roku.

W kolejnym roku Lebiediew zamierza punktować na jeszcze wyższym poziomie. Jak wielu innych zawodników, jego celem jest powrót do ścigania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Z uwagi na coraz większe aspiracje krośnieńskiej drużyny, nie jest wykluczone, że Łotysz pojawi się w PGE Ekstralidze wraz z Wilkami.

– Wraz z mechanikami zamierzam bardzo dobrze popracować. Sam nad sobą też będę dalej pracował. Zamierzam w przyszłym roku zrobić kolejny krok do przodu. Może uda się zrobić z Krosnem PGE Ekstraligę. Jeśli nie, to chcę zwrócić na siebie uwagę ekstraligowych klubów. Jestem nadal młody, głodny sukcesów i wciąż bardzo lubię to, co robię – podsumowuje Lebiediew.