Żużel. Andrzej Lebiediew: Chcemy zdobywać w play-offach więcej niż 46 punktów. Afrykańska pogoda nie pasuje moim silnikom (WYWIAD)

Andrzej Lebiediew. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielne popołudnie zawodnicy Cellfast Wilków Krosno wprawili w wielką radość swoich kibiców. Zawodnicy ekipy z Miasta Szkła wygrali bowiem w Bydgoszczy 41:37 i wjechali do fazy play-off. Najskuteczniejszym zawodnikiem podkarpackiej drużyny w tym meczu był Andrzej Lebiediew. Łotysz przyznaje, że wraz z nieco chłodniejszą pogodą wraca do lepszej dyspozycji i wierzy w zwycięstwa Wilków w kluczowej fazie sezonu.

 

Udało Wam się pojechać świetny mecz w Bydgoszczy i wiadomo już, że znajdziecie się w najlepszej czwórce eWinner 1. Ligi 2021. Jak smakują play-offy w barwach Wilków?

Jeszcze ich nie próbowaliśmy, bo dopiero awansowaliśmy. (śmiech – dop.red.) Oczywiście po tym meczu było bardzo dużo radości. Wcześniej pojawiło się trochę niepokoju, że nam te play-offy uciekną z rąk, bo mieliśmy gorszy moment. Ostatnie mecze faktycznie nie poszły po naszej myśli, ale ja jednak uspokajałem zarząd, że będziemy tam, gdzie mamy być. Tak też się stało.

Tak jak mówisz, nawet prezes Grzegorz Leśniak przyznawał, że wpadliście w lekki dołek. Co zatem robiliście, aby z niego wyjść?

Z mojej perspektywy za dużo ostatnio się nie zmieniło. Ja cały rok dużo kombinuję przy sprzęcie i staram się znaleźć coś, żeby moje wyniki były jeszcze lepsze. W ostatnim czasie pogoda nie była za bardzo żużlowa, a raczej taka afrykańska. Mi taka pogoda nie sprzyja. Ja wtedy mam trochę problemów z dopasowaniem swojego sprzętu. Teraz temperatura zrobiła się troszkę niższa i znów zaczęło mi iść lepiej. Wracam do tej formy z początku sezonu.

Czyli Ty zdecydowanie znajdujesz się w gronie wielbicieli bardziej wiosennej pogody, aniżeli gorącego lata?

Ja oczywiście uwielbiam letnią pogodę, na słońcu zawsze świetnie jest posiedzieć. Moje silniki chyba jednak nie za bardzo to lubią. W tym czasie mam po prostu jakiś problem i się mylę. W żużlu trzeba być bardzo czujnym, bo te warunki mogą sporo poprzestawiać. Zaczyna się gdybanie, szukanie, eksperymentowanie i czasem to wychodzi, a czasem nie.

Jak rozmawialiśmy kilka miesięcy temu i zostawałeś kapitanem drużyny, to to wspominałeś, że zależy Ci na tym, aby prowadzić Wilki do zwycięstw. W meczu z Abramczyk Polonią Bydgoszcz dokładnie tak było. Zdobyłeś 10 punktów z bonusem i byłeś zdecydowanie najskuteczniejszy w drużynie.

W Bydgoszczy jest bardzo dobry tor, ale trzeba też mieć na niego bardzo szybki sprzęt. Jest naprawdę dużo linii do wyprzedzania. Udało mi się trafić z przełożeniami od pierwszego biegu. W tym swoim otwierającym starcie popełniłem jednak duży błąd. Na własne życzenie straciłem to pierwsze miejsce. Na wyjściu z łuku widziałem, że Mateusz Szczepaniak jedzie za moimi plecami. Robiłem mu więc miejsce i przestrzeń bliżej krawężnika i trochę się wysunąłem na wewnętrzną. Nie zauważyłem jednak, że chwilę później minął go Wadim Tarasienko i to jemu zostawiłem to miejsce, które miało być dla Mateusza. Wadim to momentalnie wykorzystał. Gdy mnie minął, to powiedziałem sobie: „O kurczę, to jest czerwony kask”. Szkoda, byłem przekonany w stu procentach, że jedziemy na 5:1. Bez tego błędu byłby wczoraj komplet punktów.

Akcja gdy odbiłeś pozycję Davidowi Bellego w dwunastym wyścigu może być jedną z najładniejszych w sezonie. Zaatakowałeś naprawdę odważnie przy samej bandzie. Taki był plan gdy zobaczyłeś, że Cię wyprzedza?

Miałem wtedy dwie opcje. Wiedziałem, że David będzie pikował, więc przeskoczyła mi przez głowę myśl, że muszę od razu kontrować. Była to jednak taka faza meczu, że deszcz zaczął mocniej padać, więc stwierdziłem, że muszę szukać szczęścia pod bandą. Tam to szczęście znalazłem. Było tam dużo świeżego, namoczonego materiału. To fajnie zaczepiło moje koło i udało się ładnie wygrać.

Mecz zakończył się po 13 biegach. Twoim zdaniem to była dobra decyzja, że sędzia przerwał spotkanie? Ty na tym trudnym torze byłeś bardzo szybki…

Ten tor ogólnie był bardzo dobrze przygotowany. Problemem było to, że kiedy Grzesiek Zengota nieszczęśliwie upadł, to zleciało trochę czasu na uporządkowanie całej sytuacji. W tym momencie deszcz zaczął mocniej padać, zrobiła się maź i było coraz trudniej. Po kolejnych biegach zaczęły się te dywagacje. Jeśli mieliśmy jechać, to decyzja powinna być od razu. Potem jak wszystko się przeciągało i nad tym debatowano to sytuacja się pogarszała. Widać było, że ten mecz już nie ma prawa trwać dalej.

Teraz macie mecz z ROW-em i chyba będziecie chcieli się Rekinom zrewanżować, bo ten wynik z pierwszej kolejki zbyt przyjemny dla Was nie był…

Przede wszystkim ten mecz będzie na naszym domowym torze i dlatego chcemy wygrać. Chcemy sprawić radość naszym kibicom. Nie myślimy tak, że musimy odgryźć się za tamten mecz. Wygrajmy dla naszych fanów i pokażmy im, że mają fajną i silną drużynę.

Z tyłu głowy już pewnie macie play-offy. Jak patrzysz na tych rywali, czyli Rybnik, Ostrów oraz Gdańsk lub Bydgoszcz, to z kim byś chciał najbardziej pojechać w półfinale?

Jak dla mnie te wszystkie tory są w porządku. Nie za bardzo patrzę na to czy w danym miejscu mi wcześniej szło, czy też nie. Moim zdaniem każdy tor w pierwszej lidze nadaje się do walki i fajnego ścigania. Na każdym z nich można czerpać radość z jazdy, fajnie się ścigać, więc dla mnie nie ma różnicy.

Długo mówiliście, że celujecie w fazę play-off, a potem zobaczycie co dalej. Teraz już w tych play-offach jesteście. Scenariusz „Cellfast Wilki w PGE Ekstralidze 2022” wydaje się coraz bardziej realny?

Najpierw to mówiliśmy, że chcemy się pewnie utrzymać. To udało nam się dosyć szybko, w środku sezonu. Potem zaczęliśmy mówić o play-offach i fajnie, że w nich jesteśmy. Ta kluczowa faza rządzi się jednak swoimi prawami. Dużo będzie zależało od szczęścia i dyspozycji dnia. Nie ma miejsca na błędy i my będziemy pracować, żeby tych błędów w play-offach nie było. Jako zawodnicy chcemy się dobrze ścigać i żeby w każdym meczu play-offów tych punktów było więcej niż 46. Jeśli byśmy wygrali, to na pewno byłaby to duża niespodzianka, a ludzie w Krośnie na drugi dzień po finale na pewno nie poszliby do pracy.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA