Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kilka dni temu odszedł od nas Wojciech Grodzki. Na naszych łamach wspominamy go „piórem” znanego dziennikarza, Adama Jaźwieckiego.

Znałem Go od dziecka, wsiąkał w żużel dzięki ojcu Andrzejowi Grodzkiemu, który speedway ma we krwi. Nie wyobrażałem sobie, że tata przeżyje syna. Wojciech Grodzki zmarł w Opolu w wieku 54 lat; ciężkie choroby, losowe przypadki fatalnie zrujnowały młody organizm. Nie dał rady. Umarł nagle i zostawił rodziców w głębokiej żałobie… Wojtek od małego jeździł na zawody żużlowe, w kraju i poza granicami. Poświęcił się sędziowaniu na torach, czym sprawiał dużą radość rodzicom, kibicom. Polskie tory, potem zagraniczne, był arbitrem międzynarodowym, prowadził sprawnie prestiżowe turnieje, mecze. Był doceniany nie tylko z racji poważania dla ojca Andrzeja, który był i jest działaczem Międzynarodowej Federacji Motocyklowej /FIM/.

Speedway był w nim na całego, rodzinna “skaza”, poza pracą zawodową, sport był żywiołem, być może tak silnie i aż za mocno, że trochę zaniedbywał zdrowotne sygnały. 54 lata, młody wiek – polski, międzynarodowy speedway stracił fachowca, może nie szukającego rozgłosu, gdyż był spokojnym, cichym, zrównoważonym “obywatelem” tego środowiska. Był bardzo przywiązany do swojego, sportowego towarzystwa, znał się na rzeczy i do końca życia wytrwale, mimo dolegliwości, służył wiernie żużlowi, który tak pokochał. Walczył, nie poddawał się! Z ambicjami do mety, która nagle się zjawiła. Szok. Jest mi bardzo przykro pisać te zdania, które smutnie wieńczą bogatą karierę sędziowską Wojciecha Grodzkiego na arenach całego świata.

Nagła wiadomość o śmierci Wojtka poraziła mnie boleśnie, łączę się ze swoją rodziną w bólu z rodzicami mamą Bożeną i tatą Andrzejem – Zmarłego, którego los przedwcześnie i okrutnie zabrał z tego świata w inny świat… Wielki żal.

Adam Jaźwiecki – NIE TYLKO W LEWO