Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużel z muzyką paradoksalnie łączy wiele. Muzycy kochają żużel, a żużlowcy kochają muzykę. Adam Drewniok, basista zespołu Carrantuohill w rozmowie z naszym portalem opowiada o przyczynach związku muzyki z żużlem, o swoim zamiłowaniu do klubu z Rybnika, a także o śląskich tradycjach świątecznych i sportowych.

Adam, skąd u Ciebie wzięło się zamiłowanie do czarnego sportu?

Zamiłowanie do żużla odziedziczyłem najprawdopodobniej w genach. Mój ojciec oraz wujek byli pracownikami administracyjnymi Górnika Rybnik, a następnie ROW-u Rybnik. Wujek pełnił wiele ról. Jedną z tych najważniejszych była funkcja spikera podczas zawodów. Tata był odpowiedzialny natomiast za oficjalne wypełnianie programu zawodów, jeszcze przed erą komputeryzacji. Śmieję się, że ja miałem w życiu łatwiej, ponieważ jestem synem pierwszego sekretarza rybnickiego klubu (śmiech).

Jesteś muzykiem, a więc w „normalnych” warunkach zapewne czasu masz niewiele. Często zdarza Ci się uczęszczać na zawody żużlowe? A może oglądasz je sprzed telewizora?

Na wstępie podkreślę, że zdecydowanie preferuję oglądać zawody na żywo. Później w domu oglądam powtórki, aby zmienić się w eksperta (śmiech). Na stadionie bywam bardzo często. Ten rok był inny. Ze względu na obostrzenia moja zawodowa działalność musiała zostać wstrzymana. Nie potrafię się jednak nudzić. Jako, że kocham żużel, udałem się do prezesa Mrozka z zapytaniem, czy miałby dla mnie jakąś propozycję pracy. W ten sposób „załapałem się na fuchę” słynnej czwórki z Liverpoolu, czyli czterech obsługujących bandy na stadionie. Dzięki temu mogłem oglądać wszystkie zawody na żywo. Zawsze przed ich rozpoczęciem życzyłem zawodnikom, a także sobie, abym był „bezrobotny”. Naprawa band wiąże się bowiem zazwyczaj z groźnym upadkiem któregoś z żużlowców.

Fot. Archiwum zespołu Carrantuohill.

„Bezrobotny” jednak nie byłeś. Już podczas pierwszego spotkania, niestety, miałeś pełne ręce roboty…

Zgadza się. Pierwsze spotkanie przy ulicy Gliwickiej było wyjątkowo pechowe. Kilku zawodników w paskudny sposób zapoznało się z bandą, w tym Mateusz Tudzież, który ucierpiał najbardziej. Na szczęście w kolejnych spotkaniach podobna sytuacja nie powtórzyła się.

Co Twoim zdaniem łączy żużel oraz muzykę?

Uważam, że wbrew pozorom bardzo wiele. Na pierwszy rzut oka są to „dwie osobne planety” jednak pewne podobieństwa istnieją. Przede wszystkim poziom adrenaliny. Gdy muzyk występuje przed publicznością, jak choćby podczas festiwalu Woodstock, podejrzewam, że jest to porównywalne uczucie z występem żużlowca przed własną publiką w czasie Grand Prix rozgrywanego w Polsce. Adrenalina łączy się z kontrakcją. Zarówno w trakcie koncertu, jak i zawodów żużlowych zgromadzony tłum „żyje tym”.

Czy spotkałeś kiedyś któregoś z żużlowców na Woodstock’u?

Oczywiście. Miałem przyjemność spotkać w Kostrzynie nad Odrą Adama Skórnickiego, a także Jacka Golloba z synem Oskarem. Wydaje mi się, że klimat festiwalu odpowiada charakterowi wielu żużlowców.

Jesteś wielkim fanem rybnickiego klubu od wielu lat. Jak oceniasz postawę drużyny w minionym sezonie?

Cóż, nie trzeba być wielkim odkrywcą żeby stwierdzić, że był to słaby sezon w wykonaniu ROW-u Rybnik. Był w trakcie sezonu 2020 moment, który pozwolił na chwilę uwierzyć, że los można jeszcze odwrócić. Mówię oczywiście o zwycięstwie w domowym spotkaniu przeciwko Stali Gorzów. Wiele osób twierdziło wówczas, że możemy wygrać z Lublinem, Grudziądzem czy Częstochową i zapewnić sobie utrzymanie. Brak stabilizacji formy większości zawodników zweryfikował jednak te marzenia. Prawda jest taka, że mecz, o którym wspomniałem był w dużej mierze porażką Stali, a nie zwycięstwem Rybnika. Uważam, że trener Lech Kędziora wykonał dobrą pracę. Zrobił tyle, ile mógł z tym składem.

Charytatywny mecz z udziałem Adama Drewnioka.

Wierzyłeś, że ROW Rybnik będzie w stanie się utrzymać w PGE Ekstralidze?

Ujmę to tak… Wierzyłem, że drużyna będzie w stanie powalczyć o ten ligowy byt. Uważam, że można przegrać i jest to naturalne. Jednak styl, w jakim ekipa z Rybnika poległa był nieco rozczarowujący. Zabrakło mi walki, tak zwanego „zęba” na torze.

Adam, czego drużynie z Rybnika brakuje do sukcesu? Prawda jest taka, że „ślizgacie” się pomiędzy PGE Ekstraligą, a eWinner 1. Ligą…

Nie do końca się z tobą zgodzę w tym miejscu. Uważam, że afera z Grigorijem Łagutą zmieniła bardzo wiele. Gdyby nie zaistniała sytuacja, śmiem zaryzykować stwierdzenie, że otarli byśmy się o fazę play-off, a o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej bym się nie martwił. Ten epizod wywołał ciąg wydarzeń, których skutki odczuwamy do dziś. Gdybyśmy wówczas się utrzymali, można by sobie pozwolić na kolejny transfer, jakieś wzmocnienie. Wzmocniłoby to trzon drużyny i dziś nie musieli byśmy martwić się o przetrwanie w lidze.

W przyszłym roku drużynę ROW-u Rybnik poprowadzi Marek Cieślak. Jak sądzisz, czy dwa tak mocne charaktery jak prezes Krzysztof Mrozek oraz trener Cieślak będą w stanie się dogadać, aby jeden drugiemu nie wchodził w drogę?

Podobno najlepsze małżeństwa wynikają albo z podobnych charakterów, albo z absolutnie przeciwnych (śmiech). Osobiście uważam, że prezes Mrozek chyba dorósł do tego, aby dać trenerowi wolną rękę. Panowie znają się od wielu lat, z pewnością przed podpisaniem kontraktu rozmawiali ze sobą wiele godzin. Myślę, że prezes pozostawi trenerowi swobodę, „odpuści” sobie kolejny sezon. Zakontraktował najlepszego trenera w Polsce, musi mu zaufać i nabrać dystansu. Przekonanie, że „ja zrobię lepiej” powinno zejść na dalszy plan. Wierzę, że oboje sobie poradzą.

Pozostawmy na chwilę żużel. Jesteś muzykiem z wykształcenia, czy może z pasji?

Najprawdopodobniej również z genów. Mój dziadek był muzycznym samoukiem. Założył pierwszy na Śląsku zespół jazzowy. Jego rodzice, czyli moi pradziadkowie wybudowali przy trasie z Rybnika do Wodzisławia coś w rodzaju przedwojennego domu kultury. Ludzie przychodzili do nich posłuchać muzyki. W technikum budowlanym spotkałem dwóch kolegów, z którymi gram w zespole do dziś. Wydaje mi się, że po prostu świetnie się dobraliśmy. Podjęliśmy decyzję o założeniu zespołu i funkcjonuje to do dziś. Z wykształcenia natomiast jestem prawnikiem.

Jak mocno ucierpiał Wasz zespół w wyniku obostrzeń związanych z pandemią?

Wiesz co, nie chcę, aby odebrane to zostało jako użalanie się nad sobą. Niestety ucierpieliśmy bardzo. Dla naszego zespołu najbardziej dochodowym miesiącem jest marzec. Gramy wówczas najwięcej koncertów. Jak wiemy, w marcu zaczął się pierwszy lockdown. Planowaliśmy również wydanie nowej płyty, ale wszystko to zostało przeciągnięte w czasie. Pierwsze koncerty udało się rozegrać dopiero latem w liczbie dokładnie dwóch. Gdybym miał podsumować, w tym roku zagraliśmy tyle koncertów, ile w normalnych warunkach odgrywamy w jednym miesiącu. Dla całej branży muzycznej wynikła sytuacja nie jest łatwa.

Zagraliście również koncert pod szpitalem dla medyków oraz pacjentów. Opowiedz o tym wydarzeniu…

Był to pomysł Macieja Kołodziejczyka z ROW-u Rybnik, który zadzwonił do mnie z zapytaniem czy w ramach akcji mikołajkowej zechcemy zagrać pod szpitalem. W tym szpitalu przebywają osoby, które od niemal pół roku nie widziały świata, swoich rodzin. Zgodziłem się, choć mieliśmy obawy, jak zostanie to odebrane. My gramy raczej wesołą muzykę… Efekt mnie zupełnie zaskoczył i wzruszył. Ludzie wyglądali przez okna, prosili o więcej, o powtórkę. Byłem absolutnie wzruszony. Nie zapomnę tego wydarzenia do końca życia.

W trakcie pandemii, gdy nie grałeś na koncertach, pracowałeś dla klubu. Czy zajmowałeś się czymś jeszcze, aby powetować sobie straty z tytułu braku grania?

Szczerze mówiąc nie bardzo miałem czas na dodatkowe zajęcie. Każdy człowiek z zewnątrz pomyśli sobie, że praca przy konserwacji toru nie jest nazbyt zajmująca. Muszę przyznać, że jest zarówno zajmująca, jak i odpowiedzialna. Nie przyjeżdżałem na stadion godzinę przed spotkaniem „na gotowe”. Prace nad przygotowaniem obiektu zaczynają się znacznie wcześniej, często z kilkudniowym wyprzedzeniem. Doceniam, że miałem możliwość uczestniczyć w tych przygotowaniach. Nauczyło mnie to systematyczności, terminowości i „urzędniczego” reżimu pracy. Najgorszym obowiązkiem było codzienne wypełnianie raportu medycznego oraz pomiary temperatury ciała (śmiech).

Trwa okres świąteczny. Opowiedz, w jaki sposób spędza się ten czas na Śląsku…

Na Śląsku tradycje świąteczne są nieco odmienne. Okres ten rozpoczyna się od tak zwanej Barbórki. 6 grudnia wszystkie dzieci odwiedza święty Mikołaj, przynosząc im prezenty. Kolacja wigilijna raczej przypomina tę tradycyjną. Mamy minimum 12 potraw na stole, ale niektóre z nich są charakterystyczne tylko i wyłącznie dla naszego regionu. Wyróżnia nas zupa „konopiotka”, znana również pod nazwą „siemieniotki”. W skrócie jest to wywar z siemienia lnianego, podawany zazwyczaj z grzankami. Po kolacji wigilijnej degustujemy „moczkę” oraz „makówki”. Moczka podawana jest w formie deseru na zimno, przypominającego kompot zagęszczony. Makówka to natomiast zmielony mak, podawany z mlekiem, na bułce lub na zbożach, w zależności od przepisu.

Jesteś specjalistą od gwary śląskiej. Wynika to z pochodzenia, używania jej na co dzień, czy może pasjonujesz się historią gwary?

Wiesz co, w największym stopniu wynika to zwyczajnie z wychowania, z podwórka. Przez całe życie mieszkałem na Śląsku, a gwarą posługiwałem się zarówno w domu rodzinnym, jak i w gronie kolegów na podwórku. Sam nazywam siebie „amatorem-regionalistą”.

Jesteś wielkim fanem ROW-u Rybnik, ale i całej dyscypliny jaką jest żużel. Kto jest Twoim ulubieńcem, jeżeli chodzi o zawodników aktualnie startujących?

Naturalnym i oczywistym wyborem powinno być wskazanie Bartosza Zmarzlika, który w wieku 25 lat już przeszedł do historii, a będzie pisał ją nadal. Oczywiście bardzo mu kibicuję, jednak z racji pochodzenia, przywiązania do regionu, moim faworytem jest Kacper Woryna, a także Mateusz Tudzież. Na Śląsku mamy ukorzenione przywiązanie do „swoich synków z Rybnika”.

Jak wobec tego skomentujesz „przeprowadzkę” Kacpra Woryny do Włókniarza Częstochowa?

Absolutnie nie mam mu tego za złe, ponieważ byłoby to chore. Kacper jest wciąż młodym zawodnikiem, bardzo perspektywicznym. Taki chłopak musi się rozwijać. Rozwój na odpowiednim poziomie zapewnią mu starty w gronie najlepszych drużyn w Polsce. Nie dziwię mu się, że postawił na jazdę w PGE Ekstralidze. Wierzę, że za kilka lat powróci do macierzy.

Indywidualne Mistrzostwa Maroka, dzielnicy Rybnika. Fot. Archiwum Adama Drewnioka.

Adam, gdybyś miał krótko wymienić trzy cechy charakterystyczne dla śląskiego żużla…

Na pewno pierwszą, najważniejszą cechą jest przywiązanie do barw klubowych, kolejną rodzinna atmosfera podczas zawodów. Ostatnią nazwałbym”śląską dupowatością” (śmiech). Objawia się to właśnie poprzez przywiązanie do otoczenia, a także do idei przepełniającej sposób myślenia oraz działania osób w regionie. Świetnym przykładem jest właśnie Kacper Woryna. Jemu było naprawdę trudno stąd odejść. Jestem pewny, że w pierwszej kolejności rozważał argumenty za tym, aby jednak pozostać. Gdy ich nie znalazł, zdecydował się na trudny krok, jakim jest zmiana barw klubowych.

Na koniec, Adam czego życzysz sobie, jak i pozostałym kibicom na Święta oraz Nowy Rok?

Nie będę oryginalny. Z reguły życzy się, aby kolejny rok „nie był gorszy od poprzedniego”. Ja życzę zarówno sobie, jak i wszystkim pozostałym, aby ten 2021 był lepszy.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Ja również dziękuję. Pozdrawiam wszystkich kibiców.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK

2 komentarze on Żużel. Adam Drewniok: Na Śląsku najważniejsze jest przywiązanie do barw i tradycji
    qwerty
    26 Dec 2020
     1:54pm

    Mega pozytywny koleś. Robi dużo dobrego dla speedwaya, nie tylko rybnickiego. Kiedyś, będąc w trasie koncertowej Carrantuohill, chłopcy wyciągnęli gitary z busa i zagrali na przydrożnym zajeździe piosenkę dla ….Tomka Golloba wracajacego z meczu. Tomek ponoć był kompletnie zaskoczony, kiedy zjechał z drogi na schabowego a tutaj „irlandczycy” dają czadu.

    Żużel. Szlachetna akcja kibiców Sparty. Chcą postawić nowy pomnik na grobie wychowanka | PoBandzie
    27 Dec 2020
     8:58am

    […] Żużel. Adam Drewniok: Na Śląsku najważniejsze jest przywiązanie do barw i tradycji Bartosz Rabenda […]

Skomentuj

2 komentarze on Żużel. Adam Drewniok: Na Śląsku najważniejsze jest przywiązanie do barw i tradycji
    qwerty
    26 Dec 2020
     1:54pm

    Mega pozytywny koleś. Robi dużo dobrego dla speedwaya, nie tylko rybnickiego. Kiedyś, będąc w trasie koncertowej Carrantuohill, chłopcy wyciągnęli gitary z busa i zagrali na przydrożnym zajeździe piosenkę dla ….Tomka Golloba wracajacego z meczu. Tomek ponoć był kompletnie zaskoczony, kiedy zjechał z drogi na schabowego a tutaj „irlandczycy” dają czadu.

    Żużel. Szlachetna akcja kibiców Sparty. Chcą postawić nowy pomnik na grobie wychowanka | PoBandzie
    27 Dec 2020
     8:58am

    […] Żużel. Adam Drewniok: Na Śląsku najważniejsze jest przywiązanie do barw i tradycji Bartosz Rabenda […]

Skomentuj