fot. Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

18 maja skończyła 90 lat i wciąż jest wiernym kibicem gorzowskiej Stali. Pani Władysława Przezpolewska od kilkudziesięciu lat regularnie chodzi na mecze żużlowe rozgrywane na stadionie przy ul. Śląskiej i jest jednym z najstarszych fanów żółto-niebieskiej drużyny. Odwiedziliśmy najstarszą karnetowiczkę z Gorzowa Wielkopolskiego, która opowiedziała nam o swojej miłości do żużla, a także pochwaliła się bogatą kolekcją programów żużlowych.

 

Obowiązkowo od wielu lat, co roku przed startem rozgrywek nasza rozmówczyni zaopatruje się w całoroczną wejściówkę. – Trzeba sponsorować ten sport i klub, bo z czegoś muszą się utrzymywać. Pójdę czy nie pójdę na mecz, ale karnet muszę mieć co roku. Można powiedzieć, że to już taka tradycja – mówi Władysława Przezpolewska.

Podczas niedawnego ligowego pojedynku Stali z Włókniarzem, prezes nadwarciańskiego klubu złożył jubilatce życzenia urodzinowe, wręczył żółto-niebieski bukiet oraz klubowe gadżety, a kibice zaśpiewali głośne „sto lat”. – Zaniemówiłam, wystraszyłam się. Idzie jakiś pan z takimi pięknymi kwiatami i tak sobie pomyślałam „gdzie on idzie”. Nie wiedziałam co powiedzieć, wielkie zaskoczenie. Jak kibice wstali i zaczęli śpiewać sto lat to już wiedziałam, co się dzieje. Ogromne wzruszenie. To były niezapomniane chwile – dodaje 90-latka.

fot. Stal Gorzów

Władysława Przezpolewska w młodości wiele przeszła. Jako małe dziecko straciła matkę i przeżyła niemiecki obóz koncentracyjny, gdzie zaznała głodu. – Niemcy zamknęli nas o głodzie i chłodzie. Strasznie tam było. Dużo ludzi poumierało. Sama byłam na wykończeniu, ale moja kochana babcia czuwała nade mną, oddawała mi jedzenie. Udało nam się przyjechać do Polski, gdzie babcia była tylko trzy miesiące, bo w marcu przyjechaliśmy, a w czerwcu zmarła i zostałam sama. Do ojca nie mogłam pójść, bo pracował u Niemca. W Gorzowie miałam ciocię, która zabrała mnie do siebie – wspomina.

Pani Władysława nie jest rodowitą gorzowianką. Pierwszy raz do miasta położonego nad Wartą przyjechała w 1947 roku, ale długo tutaj nie przebywała. Los jednak sprawił, że powróciła do Gorzowa w 1955 roku i jest do dnia dzisiejszego. – Gdy przyjechałam do Gorzowa w 1947 roku tutaj nic nie było, żadnych klubów i dyscyplin sportowych. W międzyczasie, kiedy mnie tutaj nie było, zaczął się żużel (sekcja żużlowa powstała w 1950 roku – dop. aut.). Od samego początku, od 1955 roku chodzę na żużel. Polubiłam ten sport, bardzo mi się podoba. Kiedyś to nie było takich torów, jak dziś. Bandy były drewniane, a my siedzieliśmy na trawie – podkreśla.

– Mój mąż również polubił żużel i chodziliśmy całą rodziną na mecze. Braliśmy trójkę dzieci, całą torbę jedzenia i szliśmy na żużel – dodaje.

Czarny sport odgrywa istotną rolę w życiu kobiety, która nie wyobraża sobie, że mogłaby nie pójść na mecz żużlowy. – Ludzie dziwią się, że tyle lat chodzę na żużel. Byłabym chora, gdybym nie poszła na mecz. Jak muszę oglądać żużel w telewizji to się denerwuję. Póki będę zdrowa, to na żużel chodzić będę – deklaruje.

Miłość do speedway’a jest tak wielka, że nawet będąc w szpitalu pani Władysława zażyczyła sobie włączenia meczu w telewizji. – Jak leżałam w szpitalu to kazałam, żeby włączyli mi żużel. Pacjenci dziwnie się na mnie patrzyli, bo wiadomo, że kobiety raczej nie przepadają za sportem, ale ja musiałam obejrzeć żużel – zdradza. – Piłka nożna mi się nie podoba, a boks to już w ogóle, ale w żużlu jestem zakochana – podkreśla.

Przed laty ulubionymi zawodnikami 90-latki byli Edward Jancarz oraz Andrzej Pogorzelski. Popularnego Eddy’ego znała od dziecka, mieszkali razem na jednej ulicy. Z kolei Andrzej Pogorzelski to była jej rodzina. – Mieszkaliśmy na jednej ulicy z Edwardem Jancarzem. Moje dzieci razem z nim bawiły się i biegały po górkach. Edward Jancarz był bardzo grzecznym i sympatycznym chłopakiem. Nigdy nikomu nie ubliżył, nie dokuczył, nie skrzywdził. Od małego miał smykałkę do motorów. Jak zaczął jeździć na żużlu to my sąsiedzi musieliśmy iść na żużel i mu kibicować. Andrzej Pogorzelski to mój drugi ulubieniec. Zresztą to była moja dalsza rodzina od strony dziadka – mówi.

Obecnie ulubieńcem fanki Stali Gorzów jest nie kto inny, jak dwukrotny mistrz świata, którego pamięta jeszcze z miniżużla. – Bartek Zmarzlik to bardzo sympatyczny chłopak. Nigdy na nikogo nie najechał, nie awanturuje się, zawsze grzeczny i ułożony. Jeździłam na Wawrów, jak Bartek stawiał pierwsze kroki na miniżużlu – opowiada pani Władysława.

– Mamy dobry skład w tym sezonie i oby się nie popsuło. Nie doprowadzimy do takiego stanu jak Zielona Góra. Niech Zielona Góra walczy, nie potępiam ich, bo różnie to bywa w sporcie. Jak my w tamtym sezonie spadliśmy w tabeli to oni śmiali się z nas. Nie można nigdy śmiać się z czyjejś słabości, bo nie wiadomo, co nas może spotkać. Szkoda ich, bo to jest drużyna, która też chce walczyć i zdobywać punkty – zaznacza gorzowianka.

Jak każdy kibic, pani Władysława również ma swoje ulubione miejsce na „Jancarzu”. Jest to sektor nr 15 na pierwszym łuku. – Siedziałam w różnych miejscach na stadionie, ale najlepiej podoba mi się na pierwszym wirażu. Jak tylko zaczynają sprzedawać karnety od razu kupuję, żeby siedzieć na moim ulubionym miejscu – przyznaje bohaterka tekstu.

fot. Stal Gorzów

Starsza pani pochwaliła się nam bogatą kolekcją programów żużlowych, które trzyma w szafce obok łóżka i często do nich zagląda, aby przypomnieć sobie minione lata. Wiele radości dostarczyła jej klubowa koszulka z podpisami zawodników Moje Bermudy Stali Gorzów, którą otrzymała w prezencie urodzinowym od klubu. – Mam wiele książek o tematyce żużlowej, które kupuje moja wnuczka oraz programów, których przez lata mnóstwo się nazbierało i część musiałam wynieść do piwnicy. Na zawodach muszę mieć program obowiązkowo. Najbardziej cieszę się z tej koszulki z autografami naszych żużlowców. To będzie piękna pamiątka – podkreśla.

Sezon 2021 wkroczył w decydującą fazę. Jak 90-latka ocenia szanse Moje Bermudy Stali Gorzów na złoto w tym roku? – Tego to jeszcze nie wróżę. Różnie to może być, bo w ostatniej chwili można przegrać. Nie powiem tego, czy na pewno będzie złoto w tym sezonie. Chciałabym bardzo, ale to jest sport i wszystko może się wydarzyć. Przed nami jeszcze ciężkie mecze w Częstochowie i z Wrocławiem. Stal ma dobrych zawodników, którzy nie szukają poklasków i walczą z całych sił – wyjaśnia.

– Jestem wierna Stali Gorzów i do końca życia będę im kibicować. Nie zdradzę ich – kończy Władysława Przezpolewska.

Pani Władysława to niezwykle sympatyczna i uśmiechnięta kobieta, której pasji, energii i radości z każdej chwili oraz najdrobniejszych rzeczy pozazdrościć mogłaby nie jedna młoda osoba. Życzymy naszej rozmówczyni przede wszystkim zdrowia oraz wielu niezapomnianych emocji żużlowych. A włodarzom gorzowskiego klubu podsuwamy pomysł, aby w przyszłym roku w nagrodę za wieloletnie wsparcie i oddanie Stali Gorzów podarować 90-latce całoroczną wejściówkę. Zapewniamy, że starsza pani byłaby przeszczęśliwa z takiej niespodzianki.

DOROTA WALDMANN