Żużel. 68 uszek, sushi i urlop, by popracować w kuchni. Święta u Jacka Ziółkowskiego

Jacek Ziółkowski. Foto. Speedway Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Każdy z nas bardziej lub mniej pomaga przy przygotowaniu potraw, przekąsek i deserów na świąteczny stół. Nie inaczej jest w przypadku osób ze środowiska żużlowego Do pierwszej grupy zdecydowanie zalicza się Jacek Ziółkowski. Menedżer Motoru Lublin rządzi w kuchni w okresie świąt Bożego Narodzenia. Co więcej, aby przygotować świąteczne przysmaki specjalnie bierze sobie wolne pracy.

 

– Odkąd pracuję, czyli od 1981 roku, gdy zbliżają się święta Bożego Narodzenia biorę urlop. Trudno byłoby przygotować tyle potraw i o wszystko zadbać, gdybym zaczynał wolne na same święta. W tym roku jest więc tak samo jak zawsze. Ja ten czas świąteczny bardzo lubię, bo to okazja do spotkania tych, których w ciągu roku nieczęsto się widzi. Zawsze coś wypada. Od marca jak się zaczyna sezon to w weekendy zazwyczaj mnie nie ma. Na święta jest już spokojniej – mówi nam Jacek Ziółkowski.

Przygotowania do świąt w domu szkoleniowca zaczynają się około dwa tygodnie przed wigilią. Na pierwszy ogień idzie ulepienie uszek do tradycyjnego barszczu.

– Zaczynam od uszek, bo one są bardzo pracochłonne. W tym roku ta wigilia nie będzie na aż tak wiele osób, bo ma być nas siedmioro. Ukleiłem więc w poprzedni poniedziałek dokładnie 68 uszek. Są ugotowane, posmarowane oliwą i zamrożone. Na wigilię będą w sam raz do wyjęcia i zjedzenia – opowiada opiekun lubelskich zawodników.

Urlop z kolei rozpoczął się od ubrania świątecznego drzewka. Choinka w domu menedżera jest przystrojona już od poniedziałku. Potem przygotowane zostało jedno z dań, bez którego Jacek Ziółkowski nie wyobraża sobie świąt, czyli karp w galarecie.

– W  poniedziałek zacząłem urlop, więc z tymi przygotowaniami można było ruszyć pełną parą. Karp oczywiście został kupiony i przygotowany w galarecie. Na stole pojawi się też gąska nadziewana kaszą gryczaną. Gęś potrzebuje minimum pięciu godzin, więc przygotowana zostanie w czwartek przed wigilią. Taka będzie najsmaczniejsza – podkreśla nasz rozmówca.

Na świątecznym stole menedżera Koziołków pojawia się również bigos. Podobnie jak w przypadku gęsi, jest on oczywiście zrobiony według autorskiego przepisu.

– Na kolejne dni świąt przygotuję też bigos, ale nie taki tradycyjny, postny, tylko taki – jak to mówi moja żona – na bogato. Poza klasycznymi dodatkami jak kiełbasa czy wędzonki będą w nim też suszone śliwki i odrobinka wina – kontynuuje.

Najbardziej zaskakującą potrawą jaką można znaleźć na stole państwa Ziółkowskich jest jeden z najpopularniejszych japońskich przysmaków. Mowa o sushi.

– Może nie jest to taka potrawa zgodna z polską tradycją, ale smakowo do wigilii jak najbardziej pasuje. Są warzywa i ryba. Dzieci bardzo lubią sushi i to dzięki nim od paru lat to sushi jest na stole. Nie ukrywam jednak, że ja i moja żona też chętnie i tej potrawy kosztujemy. Chyba to jedzenie sushi na święta stanie się u nas tradycją – opowiada Jacek Ziółkowski.

Jak się okazuje, inne osoby mogą pomagać menedżerowi w kuchni, ale wszystko musi być pod jego kontrolą. – Żonę dopuszczam do kuchni, ale w ograniczonym zakresie, żeby za bardzo nie przeszkadzała. (śmiech –dop.red.). Nie ukrywam, że te wszystkie prace domowe sprawiają mi przyjemność. Robię to wszystko z uśmiechem na ustach. Nie jest tak, że narzekam, bo przychodzą święta i jest tyle rzeczy do roboty. Ja nie muszę. Ja bardzo chcę – tłumaczy.

W kwestii pozostałych tradycji wigilijnych zaskoczeń nie ma. Prezenty zostaną otwarte zaraz po skosztowaniu potraw.

– My otwieramy prezenty po pierwszych potrawach. Od dwóch lat na świętach jest też nasza wnuczka. W tym roku pierwszy raz będzie już troszkę kojarzyła. Teraz już jest, jak ja to mówię, biegająco-gadająca. Z pewnością będzie trochę inaczej. Kolędy oczywiście też są śpiewane. Na pasterkę również zamierzamy się wybrać – podsumowuje Jacek Ziółkowski.