Jack Holder. Foto: Róża Koźlikowska - @FotRose
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Chce być lepszy od swojego brata, który postawił mu wysoko poprzeczkę, zdobywając tytuł mistrza świata. Jack Holder pojawił się w PGE Ekstralidze w 2017 roku i od razu przykuł uwagę obserwatorów speedwaya w naszym kraju. Gdzie jest jego sufit? Tego jeszcze nie wiemy. Na 25. urodziny dostał prezent w postaci…. pozytywnego testu na koronawirusa. My życzymy mu o wiele przyjemniejszych niespodzianek!

Wcześniej spacerował w garażu Chrisa Holdera na Motoarenie. Był jego miniaturową wersją. Bracia nie mogli się siebie wyprzeć. Ci, którzy rozmawiali z mistrzem świata kilka lat temu mogli usłyszeć, że brat jest zachwycony każdą chwilą, spędzoną z nim na stadionie Aniołów. – Pamiętam w sezonie 2010, jak Chris po raz pierwszy startował w cyklu Grand Prix, rodzicie chcieli koniecznie polecieć do Polski i zobaczyć zawody w Toruniu. Oczywiście nie było mowy, aby mnie zabrakło, więc zabrali mnie ze sobą. Stadion zrobił na mnie kolosalne wrażenie, ale pamiętam, że Chrisowi zbyt dobrze wtedy chyba nie poszło – wspominał młodszy z Holderów na łamach Speedway Star.

Czytaj więcej: Jack Holder: Na MotoArenę zabrali mnie rodzice

W końcu Jack musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Urodzony w Appin żużlowiec zaczął pisać swoją wspaniałą historię na lokalnym podwórku. W 2016 roku zawiesił złoty krążek, wygrywając mistrzostwa Australii juniorów.

Kibicom PGE Ekstraligi pokazał się 30 lipca 2017 roku. Skazany na pożarcie zespół z Torunia pojechał do Byków z Leszna i liczył się z dotkliwą porażką. Tymczasem debiutujący w elicie Jack Holder na „dzień dobry”… w znakomitym stylu przywiózł za plecami Emila Sajfutdinowa, ulubieńca miejscowej publiczności. Taki „skalp” na otwarcie musiał zrobić wrażenie na obserwatorach. To były znakomite zawody młodego Australijczyka. 13+3 w sześciu startach mówiło samo za siebie. Nic więc dziwnego, że pojawiły się porównania do Darcy’ego Warda. Torunianie wiedzieli, że w mają diament do oszlifowania. Drużyna przegrała 37:53, a skalę osiągnięcia Jacka pokazuje fakt, iż 27 punktów z tego dorobku to dzieło jego i Michaela Jepsena Jensena.

Od lewej: Chris Holder, Max Fricke, Jack Holder i Brady Kurtz. FOT. FACEBOOK MAX FRICKE

Jack Holder nie odszedł z Torunia nawet wtedy, gdy Anioły w słabym stylu spadły z PGE Ekstraligi. Bracia postanowili zostać głównymi architektami awansu pod batutą Tomasza Bajerskiego. Sezon 2020 był bardzo udany dla „Mini Jacka”. Średnia 2,625 na zapleczu elity dała mu tytuł najlepszego zawodnika minionej kampanii. Równolegle Australijczyk wspierał Moje Bermudy Stal Gorzów w roli gościa. Poszło mu tak dobrze, że ekipa Chomskiego z najsłabszej drużyny ligi stała się finalistą. Ostatecznie nie udało się pokonać hegemona z Leszna, ale średnia 2,052 na najwyższym szczeblu wystawiła młodszemu z braci znakomite świadectwo.

Jack Holder z Bartoszem Zmarzlikiem. Foto: Stal Gorzów

Klub z Torunia postanowił docenić wysiłki Jacka i m.in. dlatego Australijczyk odjechał na Motoarenie dwie rundy cyklu SGP 2020. Zdobył w nich odpowiednio 6 i 7 punktów. Jego ambicją z pewnością jest bycie stałym uczestnikiem elitarnych zmagań, a najlepiej powtórzenie sukcesu utytułowanego brata. Na razie jednak musi się zmierzyć z łatką, którą przyklejono mu jeszcze przed sezonem 2021. Chodzi o rolę lidera w zespole eWinner Apatora Toruń. Udany miniony rok rozbudził apetyty sterników i fanów toruńskiego klubu. Nikt nie ma wątpliwości, że sezon dla beniaminka będzie bardzo trudny, ale to właśnie Jack Holder ma poprowadzić Anioły do dobrego wyniku.

Na swoje 25. urodziny otrzymał niezbyt przyjemny prezent. Mowa tu pozytywnym teście na koronawirusa. My życzymy wszystkiego co najlepsze. Mamy nadzieję, że to koniec przykrych niespodzianek, a następne będą o wiele przyjemniejsze. Chcemy oglądać kolejne piękne akcje z udziałem przebojowego Australijczyka!

KONRAD MARZEC